Od chwili mojej jedynej próby polemiki z A. Wielomskim, której nie zrozumiał (patrz jego komentarz pod notką i moja odpowiedź) nie śledzę tekstów tego autora. Nic jednak na to nie poradzę, gdy - jako czytelnik "Najwyższego Czasu!" - jestem nimi atakowany również z tej strony. Cóż więc mamy w aktualnym numerze?
Wielki hołd dla Nostradamusa polskiej prawicy. Człowieka, który odgaduje "prawdziwą naturę" partii politycznych i widzi rzeczy przed innymi jeszcze nie odkryte. Trzeba stwierdzić, że A. Wielomski pała do niego miłością wielką - i, mam wrażenie, odzwajemnioną. Kilka cytatów:
Mogę o sobie z dumą powiedzieć, że jestem jednym z pierwszych na prawicy, którzy głośno ostrzegali czym jest PiS. Czyniłem to już ponad 3 lata temu, przed wyborami w wyniku których Kaczyńscy doszli do władzy. Ostrzegałem wtedy, że to nie jest żadna „prawica” lecz Populizm i Socjalizm, czyli nowe wcielenie patriotycznego socjalizmu i chrześcijańskiego etatyzmu, podane w lustracyjnym sosie. (...)
To w kwestii prezentowanych poglądów. Dość typowe np. dla komentarzy na Onecie, czy blogach Młodych Demokratów. Skoro tam już spotkały się z komentarzem, chyba nie warto w to głębiej wchodzić. W tekście znalazł się jednak fragment, który mnie zainspirował to popełnienia tej notki ad personam, co przecież jest rzeczą nieczęsto spotykaną na tym blogu.
Trzy czy dwa lata temu stwierdzenia tego typu wywoływały burzę „świętego oburzenia”; byłem swojego rodzaju bluźniercą i heretykiem, prawicowym apostatą, który skalał nieskażoną czystość „kaczyzmu”. Dziś ton komentarzy jest zupełnie inny. Po pierwsze, o ile wcześniej zwalczało mnie 90% internautów, to dziś czyni tak z 10%.
W związku z faktem, że obydwaj jesteśmy użytkownikami największej politycznej platformy blogerskiej w Polsce, Salonu24, twierdzenie takie musiało zwrócić moją uwagę. Nie mogło być inaczej, skoro pod ostatnią notką na blogu A.W. znajdują się 4 (słownie: cztery) komentarze. Nie będę ich tu przytaczał, dla zainteresowanych: link.
Ktoś mógły powiedzieć, że nie jest ona na temat braci Kaczyńskich, czy PiS-u. Tak się jednak składa, że 21.12.2008 Autor poczynił bardzo wyrazistą notkę na ten temat. Z moich wyliczeń wynika (rzecz do sprawdzenia w komentarzach pod wpisem), że poparło go 3 (trzech) komentatorów (w tym jeden z bardziej aktywnych blogerów jednoznacznie popierających PO), a skrytykowało 19 (dziewiętnastu) - na 31 głosów (nie wliczałem polemik między komentatorami).
Obawiam się, że buchalteria niemal dorównuje jakością tak wychwalanemu talentowi do przewidywania przyszłości. Ale nie tylko. Spójrzmy:
Hasło „PiS miał program, ale PO nie pozwoliła go zrealizować” słychać coraz rzadziej… Nikt racjonalnie myślący już w ten program nie wierzy; nikt już nawet nie ma złudzeń, że kiedykolwiek go stworzono. Co więc się zmieniło? Dwa czy trzy lata temu na PiS głosowało mniej więcej tylu ludzi, ilu to deklaruje obecnie. Różnica polega na tym, że wtedy gros wyborców tej partii to byli fanatycy, czekający na Kaczyńskich jak na dwugłowego mesjasza, który odmieni rzeczywistość, ruszy z posad państwo, pogoni agentów i komunistów, wyprostuje instytucje państwowe, uzdrowi gospodarkę. Całość tych mglistych marzeń wyrażała idea „IV Rzeczpospolitej” za którą wyborcy PiS gotowi byli dać się posiekać, choć nikt nie wiedział na czym ta IV RP miałaby polegać.
Hmm... Nieśmiało zwracam uwagę, że w tym samym tekście Autor informuje czytelników, że poparcie dla PiS jest stabilne... Literalnie podchodząc do tego ciekawego artykułu, wśród ok. 20% osób deklarujących się jako potencjalni wyborcy PiS nie ma nikogo "racjonalnie myślącego", a w całej Polsce nie ma nikogo twierdzącego, że w 2005 PiS program w ogóle posiadało. Cóż, pomijając "oszczędne gospodarowanie prawdą" dokonywane najwyraźniej w złej wierze - nie chcę się tym zajmować na serio - Autor tak mocno odwołuje się do internetu. Wystarczy wrzucić w google'a "pis+program" i śledzić wyniik. Ojej: link, który pojawia się jako pierwszy. Jednym słowiem, wiedzieli wszyscy, których to interesowało.
Pisząc pierwszą polemikę z A. Wielomskim, kojarzyłem jego podejście do uprawiania polityki z Konwentem św. Katarzyny. Myślę, że jest to rzecz dość charakterystyczna. Najlepiej ilustruje ją koniec inkryminowanego tekstu:
(...) magazyny są pełne politycznego dynamitu; mimo braku pieniędzy czuć „ciąg” na budowę nowej formacji. Widać i ludzi do działania i elektorat.
Brak tylko lontu, detonacji, która zburzy prawą część sceny politycznej. Brak czy to symbolicznego wydarzenia, czy wezwania kogoś ważnego do wysadzenia PiS w powietrze. Wszyscy rozglądają się i czekają na hasło.
A z Torunia hasło wciąż nie nadchodzi…
I po co było się tyle rozpisywać, skoro prawdziwym problemem A. Wielomskiego jest totalna marginalizacja i błaganie o wsparcie przez jedyny możliwy podmiot mający rozbudowane ogólnopolskie struktury, teoretycznie mogący poprzeć jakąś nową formację konserwatywną? Owszem, aktywność po prawej stronie wyraźnie narasta - skąd jednak przekonanie, że uczestnicy tych inicjatyw byliby zainteresowani współpracą z osobami i formacjami o cechach Nostradamo?
Inne tematy w dziale Polityka