Jak niedawno pisałem, Izrael jednym z frontów walki o ostateczne zagarnięcie tzw. "terytoriów okupowanych" uczynił internet. Na serwisie Youtube zostały umieszczone filmiki dokumentujące prezycyjny rakietowy ostrzał ciężarówki należącej do Hamasu. Sama akcja niczym niezwykłym nie była, w końcu mamy do czynienia z najlepiej wyszkoloną i wyposażoną armią świata.
Co się jednak okazało? Portal rp.pl informuje nas, że dwie niezależne od siebie organizacje praw człowieka - Mazan oraz przede wszystkim izraelska B'tselem - ustaliły, że w istocie celem izraelczyków była ciężarówka nie Hamasu, tylko 55-letniego Ahmeda Samura, właściciela warsztatu samochodowego, znajdującego się obok magazynu z bronią. Przedmiotami ładowanymi na samochód nie były natomiast rakiety Grad, tylko używane w warsztacie narzędzia, butle z gazem i spawarka.
Komentatorz "Rzepy", Piotr Zychowicz, wyciąga z tej sytuacji wniosek, że w związku z bardzo dużym zagęszczeniem ludności w stworzonym przez Izrael gettcie "chirurgiczna" operacja jest niemożliwa. Magazyn Hamasu został jednak namierzony bez przysłowiowego "pudła". Ktoś jednak miał tradycyjne tendencje, by "przedobrzyć" w niewystarczająco rozpoznanej sytuacji. Trudno się temu dziwić, skoro - jak donoszą portale informacyjne za "The Times" - Izrael przygotowuje ofensywę lądową na getto. Plany takie rozwiewają raczej wszelkie wątpliwości dot. intencji Izraela.
Z innej beczki - moje poprzednie komentarze o sytuacji na Bliskim Wschodzie wzbudziły rózne komentarze. Dla porządku więć chciałbym w jednym miejscu zebrać kilka spraw.
W 1947 r. ONZ przedstawił projekt podziału Palestyny na dwie części: żydowską i arabską. W przeddzień wygaśnięcia mandatu brytyjskiego (1948) sąsiednie państwa arabskie: Egipt, Jordania i Syria zaatakowały powstające państwo Izrael. Podczas wojny sześciodniowej w 1967 Izrael zajął całe terytorium Palestyny i zajęte wtedy terytorium okupuje do dnia dzisiejszego, mimo protestów społeczności międzynarodowej. Na okupowanych terenach wybuchły dwa powstania palestyńskie (tzw. intifady), skierowane przeciwko władzom izraelskim.
(
Wiki)
okupacja - czasowe zajęcie, zabór obcego terytorium przy użyciu siły zbrojnej przez okupanta.
Etym. - łac. occupatio 'zabór' i occupans dpn. occupantis (p.pr.) od occupare 'zabrać; zawładnąć; napadać'.
(
Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych W. Kopalińskiego)
Jeszcze niedawno, zanim władzę w Izraelo po raz kolejny przejęły "jastrzębie", Hamas był pozbawiony społecznego poparcia w wyniku czego kadndydat Fatahu wygrał wybory prezydenckie z ponad 60% poparciem, a formacja ta sama starała się walczyć z Hamasem z poparciem większości Palestyńczyków. Po wybudowaniu muru i skazaniu mieszkańców Strefy Gazy na sanitarną i społeczną "opiekę" Hamasu, ten ostatni wygrał wybory w całej Autonomii Palestyńskiej, a Gazę przejął siłą, w walkach z policją Fatahu, która społeczne poparcie tam utraciła - wszak ludzie ze Strefy wszystko, co jest potrzebne do codziennego życia, zawdzięczali już Hamasowi. Dzisiaj ten sam Hamas dalej jest wzmacniany przez Żydów (
vide komentarze niemieckiej prasy na ten temat
) i poparcie dla niego dalej rośnie. Świetny pretekst do "ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej".
W różnych okresach umiarkowani Palestyńczycy próbowali jakoś ogarnąć sytuację. Wtedy jednak
Izrael zawsze robił to, co zwykle
Czytając komentarze bezkrytycznie popierające w tym konflikcie właśnie Izrael,
muszę przyznać, że imponuje mi logika, zgodnie z którą "z pełnym zrozumieniem" traktowana jest strona, którą można porównać do sytuacji rodziny arbitralnie umieszczonej przez państwo w cudzym domu, bo jej przodkowie mieszkali tam 2000 lat temu, dając do ochrony komandosów (finansowanych przez bardzo bogatego wujka) zachowujących się, jakby "od zawsze" byli tam u siebie. Po czym podzieliło dom na pół, część "ofiarując" mieszkańcom dotychczasowym, a część nowym. Gdy zaprzyjaźnieni z dotychczasowymi mieszkańcami sąsiedzi ruszyli, by komandosów z domu wywalić, ci - korzystając ze swojej przewagi - zawłaszczyli również część domu "przyznaną" przez państwo ludziom żyjącym w nim od lat, po czym zamurowali drzwi oraz okna, godząc się łaskawie, by co jakiś czas środki niezbędne do życia życzliwi ludzie przekazywali przez dziurę w drzwiach, pozostawioną np. dla kota. Taką z klapką. A ci "życzliwi ludzie" byli (i są w dalszym ciągu) przyjaciółmi wyrzutka ze "starej" rodziny. Łobuza i mordercy.
Wśród pierwotnych mieszkańców niedawno wyraźnie przeważała opcja, by się jakoś dogadać, nuworyszom jednak jest dobrze w ukradzionej części domu, więc po raz kolejny skopali, nomen-omen, "sąsiadów". W takiej sytuacji jeden z wcześniejszych mieszkańców, wzmiankowany łobuz i morderca, który dotąd był traktowany jak wyrzutek powiedział całej rodzinie - patrzcie, jak nas traktują ci złodzieje. Upokorzyli głowę naszej rodziny - sami widzicie, że od początku miałem rację! No i wyszło na to, że miał.
Tak to nuworysze "rozgrywają" sprawę swojej kradzieży. BTW Ktoś może wie, kiedy tzw. "społeczność międzynarodowa" uznała "terytoria okupowane" za "nieokupowane"?
Świetną pointą całej sytuacji jest wywiad Z. Brzezińskiego dla telewizji MSNBC, którego tłumaczenie mogliśmy wczoraj znaleźć na blogu Warsztatów Analiz Socjologicznych.
Najistotniejsze fragmenty:
JOE SCARBOROUGH: Ale w negocjacjach pokojowych w roku 2000 Bill Clinton dał Arafatowi i Palestynie wszystko.
ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI: Masz blade pojęcie, więc żenada tego słuchać. Przyjrzyj się negocjacjom Camp David II (2000), to zobaczysz, że nagadałeś właśnie strasznych głupstw. Tam było mnóstwo wyjątków i obostrzeń. Nie odrzucono planu. Było spotkanie w Tabie i wybory w Izraelu, w których wygrał Ariel Szaron i rozmowy się skończyły. Rząd Busha mówił, że chcemy pokoju. Condi Rice odbyła 16 podróży na Bliski Wschód i zajmowała się mówieniem. Ale USA ani razu nie podjęły działań. Pytanie co zrobi Obama. Albo będzie siedział i potępiał Hamas albo Izrael czy kogo tam. Albo na serio rozpocznie negocjacje pokojowe.
JOE SCARBOROUGH: Może powie pan mnie i Amerykanom jak było, bo wszyscy eksperci mówili, że to jednak Arafat osobiście odrzucił najlepszy plan pokojowy. Palestyńczycy nigdy nie stracili okazji, by stracić okazję. ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI: Pan mówi sloganami. Nie zerwał, tylko chciał wziąć plan do 21 stolic arabskich i zobaczyć, czy wszyscy się zgodzą. Bo nie był pewien. Rozmowy trwały nawet w grudniu 2000, gdy Clinton spotkał Arafata i potem w Tabie. Wtedy skończyli rozmowy i mógłby pan to wiedzieć. I to chyba tyle. Wszak zbliżają się kolejne wybory do Knesetu i "jastrzębie" muszą udowodnić, że "mają rację". Miejmy nadzieję, że efektem narodowo socjalistycznej akcji nie będzie akcja jakiegoś bandziora z Hamasu, który wystrzeli ich wszystkich w kosmos. Bo dla izraelskich "jastrzębi" zupa była za słona. W każdym razie zawsze pozostaje Youtube i śledzenie "komciów" na "blogaskach". Tylko co ma zrobić Ahmed Samur?
Inne tematy w dziale Polityka