Poniżej prezentuję ostatni, trzeci, tekst jednego z komentatorów tego bloga, Kontrrewolucjonisty na temast aktualnej sytuacji międzynarodowej. Ciekawa odskocznia od polskiej medialnej "bieżączki".
----------------
Dżihad w Somalii
Islamiści miesiąc po etiopskiej interwencji podjęli pierwsze próby reorganizacji i zbrojnego oporu. Przez większość 2007 r. ich rebelia ograniczała się jedynie do stolicy kraju, gdzie do pewnego stopnia zastosowali oni taktykę partyzantki miejskiej znaną z Iraku, choć w przeciwieństwie do Iraku w Somalii bardzo rzadko dochodziło do zamachów samobójczych. Ciągłe walki w Mogadiszu, w których nikt nie oszczędzał cywilów spowodowały, że z miasta uciekło ponad 600 tyś. ludzi.
Władza rządu centralnego w Somalii szybko okazała się iluzją. Złożona z dawnych bojówek armia szybko zaczęła się ponownie rozpadać pomiędzy klany i plemiona. Walki pomiędzy oficjalnymi przedstawicielami rządu na prowincji a zarazem dawnymi watażkami doprowadziły do tego że rząd stracił kontrolę nad opuszczonym wcześniej przez Etiopczyków południowym portem Kismayu, w centralnej Somalii znów zapanowała anarchia, zaś na wybrzeże powrócili aktywni jak nigdy piraci.
Jednocześnie islamiści zmienili taktykę dokonując teraz częstszych ataków na słabe garnizony rządowe na prowincji, gdzie nie było wojsk etiopskich, mogących wspierać armię rządową. Taktyka ta, mająca początkowo jedynie zaangażować wiecej sił etiopskich poza stolicą okazała się niezwykle skuteczna.
Słabe oddziały rządowe uciekały przed islamistami, nie stawiając oporu i porzucały liczne miasteczka, wycofując się do wielkich miast lub nawet na stałe dezerterując z armii. Ponieważ armia nie miała dość by ciągle odzyskiwać tracone tereny, islamiści zaczęli w niektórych prowincjach działać całkiem otwarcie, porzucając taktykę partyzancką.
W drugiej połowie 2007 r. i w roku obecnym władza rządu w południowej i centralnej Somalii całkowicie się załamała. Etiopczycy coraz niechętniej wspierali słaby rząd i naciskali na USA i ONZ, aby zastąpić ich międzynarodowymi siłami pokojowymi. Armia etiopska na przestrzeni 2008 r. wycofywała się z kolejnych miast, które natychmiast porzucali wyznaczeni przez rząd gubernatorzy a na ich miejsce powracały bojówki albo coraz silniejsi islamiści.
Czując swoją siłę w niektórych prowincjach islamiści przywrócili nie tylko wojskową ale i cywilną władzę trybunałów i sądownictwo szariackie.
W drugim półroczu 2008 r. islamiści nieprzerwanie bez większego oporu zajmowali kolejne prowincje w południowej i centralnej Somalii. W czerwcu 2008 r. zdobyli wszystkie miasteczka wokół siedziby rządu Baidoa, w sierpniu port Kismayu – drugie co do wielkości miasto w Somalii, we wrześniu Beletweine - największe miasto środkowej Somalii. Obecnie islamiści ponownie kontrolują prawie całą południową i centralną Somalię. W połowie listopada zdobyli przedmieścia Mogadiszu i otoczyli miasto ze wszystkich, znajdując się obecnie 25 km na północ od stolicy, 30 kilometrów na zachód i zaledwie 15 km. na południe. Oblężony rząd utrzymuje się w Mogadiszu (którego obecnie już także w pełni nie kontroluje) wyłącznie dzięki stacjonującemu tam kontyngentowi wojsk etiopskich i żołnierzy unii afrykańskiej. Bez wsparcia obcych wojsk w ciągu 5 dni cała południowa i centralna Somalia już teraz wpadłaby ponownie w ręce islamistów.
Podziały wśród islamistów
Kolejne sukcesy militarne nie idą jednak w parze z konsolidacją ruchu islamistów. Po etiopskiej interwencji większość kierownictwa Unii Trybunałów Islamskich uciekła za granicę do Erytrei od lat skonfliktowanej z Etiopią. W kraju wojnę partyzancką kontynuowali niżsi rangą dowódcy co osłabiło jednolitość islamistów.
Szybko od ICU oderwała się dawna organizacja młodzieżowa Al. Szabab, która będąc najbardziej aktywną w walce z Etiopczykami i rządem stała się najsilniejszą frakcją islamistów w kraju a zaraz najbardziej radykalną. Al. Szabab jest oficjalnie wspierana przez Al. Quaidę, która dzięki temu ma coraz większe wpływy w Somalii. Z kolei do Al. Szabab przyłączają się setki dżihadystów z całego świata islamskiego a nawet ochotnicy z państw zachodnich. USA uznały organizację za grupę terrorystyczną. Osama bin Laden i Ajman al. Zawahiri, widząc coraz większe sukcesy w Somalii, w swych wezwaniach do świętej wojny przeciw zachodowi wymieniają ten kraj w jednym szeregu z Irakiem, Afganistanem i Pakistanem jako najważniejsze fronty światowego dżihadu. Al. Szabab panuje obecnie nad największym obszarem Somalii ze wszystkich grup islamistów. Kontroluje obecnie co najmniej 3 prowincje na południe od Mogadiszu i przy granicy z Kenią w tym drugie miasto Somalii Kismayu. Ponadto organizacja panuje nad niektórymi miejscowościami w dalszych 5 prowincjach.
Oprócz Al Szabab w Somalii walczą jeszcze co najmniej 2 liczące się grupy islamskie – obie będące częścią dawnego ICU. Po ucieczce przywódców ICU do Erytrei, w Asmarze powstało emigracyjne kierownictwo trybunałów pod nazwą Sojusz na rzecz Wyzwolenia Somalii (ARS). Sojusz rozpadł się jednak w 2008 r. na dwie frakcje kierowane przez dwóch dawnych przywódców Trybunalów Islamskich szejka Dahira Awejsa i szejka Szarifa Ahmeda.
Przyczyną podziału stał się stosunek do rządu centralnego i Etiopczyków. Frakcja bardziej umiarkowanego szejka Ahmeda podjęła negocjacje z rządem o zawarciu pokoju i podpisała porozumienie o zakończeniu walk i powstaniu rządu jedności narodowej, czemu stanowczo sprzeciwiła się frakcja szejka Awejsa oraz Al. Szabab. Porozumienie z rządem pozostaje całkowicie martwe ale doprowadziło do podziału ICU na dwie frakcje. Bojówki ICU w Somalii kontrolują obecnie 2 prowincje na północ od Mogadiszu w tym największe miasto centralnej Somalii Beletweine.Nie jest przy tym jasne, którego z przywódców ARS oficjalnie uznają poszczególne oddziały w kraju. To powoduje osłabienie organizacji i jej dalszą dezintegrację, która nawet doprowadziła do wewnętrznych starć zbrojnych między oddziałami ICU.
Nadchodząca katastrofa
Podziały wśród islamistów w niczym nie polepszają krytycznej sytuacji rządu centralnego, którego zniszczenie wydaje się być jedynie kwestią czasu. Rząd nie kontroluje już nawet w pełni Mogadiszu a bojówki islamistów stoją na przedmieściach, przygotowując się do ostatecznego szturmu na miasto. Jedyne co jeszcze utrzymuje rząd to wojska etiopskie broniące Mogadiszu i Baidoa. Ale Etiopczycy są już znużeni wojną i ciągłą niezdolnością rządu Somalii do ustabilizowania sytuacji w kraju oraz brakiem wsparcia ze strony wspólnoty międzynarodowej dla walki z islamistami. Teraz dodatkowo Etiopia traci jedynego silnego sojusznika dla swoich działań w Somalii. Przez dwa lata po cichu zbrojną interwencję wspierała administracja prezydenta Busha, przekazując wsparcie finansowe ale także wysyłając swoje lotniskowce i siły specjalne do walki z dżihadystami. Teraz jednak republikanie przegrali wybory w Stanach Zjednoczonych a skrajnie lewicowy rząd Obamy z pewnością zaprzestanie dotychczasowej polityki.
Dlatego też pod koniec listopada premier Etiopii ogłosił, że wojska etiopskie do końca roku wycofają się z Somalii bez względu na sytuację polityczną w tym kraju. Oznacza to faktycznie wyrok śmierci na rząd somalijski i całkowite zwycięstwo islamistów, które w dłuższym okresie może mieć nieobliczalne konsekwencje dla całego regionu. Niektórzy twierdzą, że Etiopczycy się jednak nie wycofają a ich deklaracje są tylko desperacką próbą wymuszenia na mocarstwach światowych przysłania do Somalii sił ONZ, które wzięłyby na siebie ciężar stabilizacji kraju. Do dziś w Somalii jest jedynie kontyngent sił Unii Afrykańskiej liczący 3400 żołnierzy.
Jednakże wydaje się że Etiopczycy naprawdę zdecydowali się wycofać z wojny i to w ciągu kilku tygodni. W pierwszych dniach grudnia rozpoczęły się manewry wojskowe, wskazujące na przygotowania do ewakuacji wojsk etiopskich z Mogadiszu i Baidoa. Etiopczycy niektóre swoje bazy już porzucili a na ich miejsce natychmiast wkroczyły islamskie bojówki jeszcze bardziej zacieśniając pierścień okrążenia wokół obu miast.
Rząd zaczął przerzucać zapasy broni ze stolicy na północ kraju, na terytorium mini-państewka Puntland, którego przywódcą był kiedyś obecny prezydent Somalii. Działania te wskazują, że w najbliższych tygodniach rząd całkowicie porzuci południową i centralną Somalię i zostawi ją w rękach islamistów.
Jedyną nadzieją na utrzymanie stolicy jest natychmiastowe przybycie do Somalii znacznych sił międzynarodowych. Jednak w obecnym stanie bezwładu i bezsilności ONZ i Unii Europejskiej jest to bardzo mało prawdopodobne. USA pod wodzą Baranka Husejna Obamy z pewnością również nie wyślą w ten rejon swoich wojsk. Co prawda Burundi i Uganda zadeklarowały przysłanie dodatkowych 1600 żołnierzy co zwiększyłoby kontyngent międzynarodowy do 5 tyś jednak jest to i tak co najmniej dwukrotnie za mało żeby obronić Mogadiszu.
Emirat Somalii?
Państwa zachodu i opinia publiczna zajmują się dziś problemem piractwa u wybrzeży Somalii. Do walki z piratami, porywającymi dziesiątki statków handlowych wysłano okręty wojenne kilku krajów. Tymczasem problem, którym zajmują się państwa zachodu, jest błahostką wobec problemu, którym zając się nie chcą. Za kilka tygodni problem piractwa zniknie w błyskawicznym tempie ale raczej nikt na zachodzie z tego powodu się nie ucieszy.
Na początku 2009 r. po wycofaniu się Etiopczyków całe południe i centrum kraju z powrotem wpadnie w ręce islamistów. Będą wtedy kontrolować obszar nawet większy niż przed etiopską inwazją w 2006 r. Wtedy możliwe są dwa scenariusze. Albo miedzy podzielonymi grupami islamskimi dojdzie do jakiejś ugody i ponownego zjednoczenia albo do wojny o władzę. W tym drugim przypadku największe szanse na zwycięstwo będzie miała najbardziej radykalna grupa Al. Szabab wspierana przez Al. Quaide, która jest najbardziej zjednoczona i militarnie najsilniejsza. Również w przypadku ponownego zjednoczenia trybunałów odgrywać będzie kluczową rolę polityczną.
Tak czy inaczej los Somalii będzie przesądzony. Celem islamistów jest zbudowanie państwa religijnego rządzonego na zasadach szariatu na wzór Afganistanu talibów. Po wycofaniu Etiopczyków nie będzie w Somalii żadnej siły zdolnej do powstrzymania islamistów przed realizacją tych planów. Poza terenami, które kontrolują islamiści, pozostają tylko terytoria w centralnej Somalii, rządzone obecnie przez klany i somalijskich piratów oraz 3 mini-państewka leżące w centralnej i północnej Somalii: Galmudug, Puntland i Somaliland. Wszystkie są niestabilne politycznie a do tego ze sobą skłócone i często dochodzi między nimi do starć na spornych terytoriach. Żadne z nich nie ma dość siły by samodzielnie obronić się przed ewentualną ofensywą zjednoczonych wojsk islamistów z południa. Nawet razem nie będą prawdopodobnie do tego zdolne. W tej sytuacji prawdopodobnie w ciągu 3-6 miesięcy wszystkie zostaną obalone a cała Somalia wpadnie w ręce islamistów, którzy zdołają wreszcie zjednoczyć kraj po 18 latach niekończącej się anarchii.
Czy Al. Quaida może zwyciężyć?
W tej sytuacji w drugiej połowie stycznia, kiedy Barack Husejn Obama obejmie władzę w USA nastąpią zmiany i będą równie wielkie, jak to obiecał ludziom w kampanii wyborczej. Zmiany te będą jednak o wiele istotniejsze dla losów świata niż eugeniczno-aborcyjny dżihad, jaki Obama właśnie przygotowuje w samej Ameryce. Z rodzinnych stron (ojciec Obamy pochodził z islamskiej rodziny z Kenii graniczącej z Somalią) Barack Husejn przyniesie powiew „nowego”. Amerykańska wojna z terroryzmem, która do tej pory wydawała się być wygrana może wkroczyć w nowa fazę, fazę w której Al. Quaida odzyska siły i zdolność do nowych ofensyw. USA mogą stanąć przed koniecznością natychmiastowej mobilizacji przed narastającym zagrożeniem. Tymczasem Ameryka popadła właśnie w stan moralnej apatii i niewiary w siebie a jej prezydentem został skrajny lewicowiec, obiecujący raczej zakończenie wojny a nie jej wzmaganie. To może sprawić, że Al. Quaida dzięki swojej wytrwałości zdoła zniechęcić USA do dalszej wojny w Iraku, Afganistanie i Pakistanie oraz doprowadzić do wycofania Amerykanów ze świata islamskiego. Wtedy wpływy radykalnego islamu utrwalą się tam na całe dziesięciolecia a plany Al. Quaidy odrodzenia wielkiego Kalifatu Islamskiego przestaną być tylko mrzonką garstki ekstremistów.
----------------
Inne tematy w dziale Polityka