Kolejny tekst jednego z komentatorów tego bloga na temat sytuacji międzynarodowej.
----------------
Niedokończone sprawy, kryzys i wybory
By utrwalić dotychczasowe amerykańskie sukcesy trzeba zachować jeszcze pewną dozę wytrwałości i cierpliwości. Trzeba dokończyć stabilizację Afganistanu co wymaga czasowego zaangażowania do walki dodatkowych żołnierzy. Trzeba wesprzeć politycznie, militarnie i finansowo Pakistan. Tymczasem świat od kilku miesięcy kompletnie pochłonęła sprawa kryzysu finansowego. To sprawia, że wszystkie środki finansowe zostaną zaangażowane do wyprowadzania z dekoniunktury państw zachodu. Stan amerykańskiego budżetu jest bardzo zły i być może trzeba będzie ciąć wydatki, zaś jedną z głównych przyczyn deficytu budżetowego są miliardy wydawane na wojny w Iraku i Afganistanie. Rodzi się więc pokusa by oszczędzać na wojnie w chwili gdy do ostatecznego zwycięstwa potrzeba zaangażowania dodatkowych funduszy i ludzi. Wiadomo zaś że bezsilna i bezwolna Europa nigdy nie weźmie na siebie większego ciężaru wojny. Co gorsza kryzys gospodarczy o wiele bardziej uderza w sojuszników USA w krajach muzułmańskich. W Pakistanie gwałtownie rosną ceny podstawowych artykułów a za sytuację wini się rząd oraz zaangażowanie w wojnę po stronie USA. Pakistan może potrzebować szybkiej wielomiliardowej pomocy finansowej by uniknąć załamania. Gdyby do niego doszło nastroje społeczne gwałtownie by się zradykalizowały a to stałoby się pożywką dla islamistów, których wpływy w społeczeństwie są wciąż silne.
Tych spraw musi dopilnować nowy prezydent USA. Tymczasem Amerykanie wybrali właśnie prezydentem Barracka Husajna Obamę, syna muzułmanina i skrajnej lewaczki, znajomego komunistycznych terrorystów i ekstremistę światopoglądowego, którego przewodnikiem duchowym był pastor z całego serca nienawidzący Ameryki i życzący jej jak najgorzej. Istnieje bardzo poważna groźba, że polityka zagraniczna USA przybierze stan bezwoli i tchórzostwa typowy dla dyplomacji UE. Bardzo możliwe że Obama pozostawi bez pomocy sojuszników w świecie muzułmańskim, a pod hasłem „tej wojny nie można wygrać siłą” nie podejmie strategii zwiększenia liczby wojsk w Afganistanie, która teraz jest niezwykle potrzebna. Raczej wręcz przeciwnie wykorzystując nastroje związane z kryzysem ogłosi ze USA nie stać na nowe wydatki wojskowe. Co gorsza może ogłosić znaczną redukcję sił USA w Iraku dając Al. Quaidzie na powrót do tego wydawało się dla niej straconego kraju.
W chwili kiedy trzeba podjąć ważny wysiłek USA mogą więc pozostać bierne.
Cichy front wojny
Nie to jest jednak głównym niebezpieczeństwem, jakie pojawiło się nad losami wojny z terroryzmem. W cieniu trzech najgłośniejszych i największych frontów wojny: Iraku, Afganistanu i Pakistanu obie strony toczą od ponad 2 lat zaciekłą walkę na jeszcze jednym czwartym, równie ważnym froncie, który może rozstrzygnąć o wyniku tej wojny i to wyniku nie takim jaki wszyscy przewidują. Na froncie tym inaczej niż w Iraku, Pakistanie i Afganistanie szala zwycięstwa przechyla się na stronę Al. Quaidy, a co gorsza jej zwycięstwo może nastąpić nie za lata, nie za miesiące ale już za kilka tygodni. Tym frontem jest Somalia, która jest o krok od wpadnięcia w ręce islamistów.
Tymczasem w chwili gdy potrzeba podjąć natychmiastowe działanie aby zaradzić gwałtownie narastającemu zagrożeniu, zachodni świat zajęty jest kryzysem gospodarczym i stracił zainteresowanie wojną z terroryzmem zaś główna podpora zachodu Ameryka popada w apatię, niewiarę i niemoc.
Nie kończąca się anarchia
Somalia przez ostatnich kilkanaście lat była krajem zupełnie zapomnianym. Była białą plama na mapie świata. Gdy w 1991 r. zbuntowany naród obalił wieloletniego dyktatora Siada Barre, kraj pogrążył się w całkowitej anarchii. Przywódcy buntu i oficerowie nie zamierzali stworzyli nowego rządu centralnego i w konsekwencji państwo rozpadło się między poszczególne plemiona, oraz bojówki kierowane przez lokalnych watażków. trzy regiony Somaliland (na północnym zachodzie) i Puntland (na północnym wschodzie) i Jubaland (na południu) utworzyły własne mini-państewka, których jednak nikt nie uznał, zaś wybrzeże opanowali piraci, żyjący z porywania statków handlowych (o czym zaczęto ostatnio niezwykle głośno mówić w mediach). Porządek w kraju próbowały jeszcze przywrócić w latach 1992-93 siły ONZ kierowane przez USA. Interwencja ta zakończyła się jednak całkowitym niepowodzeniem, a ONZ wycofała się z Somalii, po wielkiej bitwie ulicznej z miejscowymi bojówkami w stolicy kraju Mogadiszu, w wyniku której zginęło 19 amerykańskich żołnierzy (bitwa ta została upamiętniona w słynnym filmie „Helikopter w Ogniu”).
Od czasu wycofania się ONZ nikt Somalią się nie interesował. Anarchia stała się tak wielka, że nie tylko poszczególne regiony kraju zostały podzielone między walczących ze sobą watażków ale nawet sama stolica Mogadiszu nigdy nie była kontrolowana w całości przez jednego watażkę ale poszczególne dzielnice należały do różnych bojówek i gangów a na niemal każdej większej ulicy stały „posterunki kontrolne”, na których codziennością było rabowanie cywilów a także gwałty kobiet i morderstwa.
W tym stanie bez rządu i prawa Somalia przetrwała kilkanaście lat. Kolejnych kilkanaście prób stworzenia rządu centralnego nie przyniosło efektów. W końcu w 2005 r. przy pomocy ONZ formalnie powstał rząd Somalii, jednak nie funkcjonował on w praktyce, gdyż nie posiadał w ogóle armii, mogącej pozbyć się watażków i przywrócić porządek. Nie zdołał on nawet przenieść się do stolicy Mogadiszu i rezydował w mieście Baidoa, położonym 300 km na zachód od Mogadiszu, nad którym również nie sprawował realnej władzy, bo w mieście rządziły lokalne bojówki wymuszające haracze nawet od członków parlamentu.
Narodziny Trybunałów Islamskich
W tym stanie odwiecznej anarchii, codziennej przemocy i nędzy cywilów narodził się pod koniec lat 90-tych oddolny ruch, postulujący przywrócenie porządku i sprawiedliwości w kraju poprzez odwoływanie się do Islamu i egzekucję prawa szariatu. W opozycji do wszechwładnych somalijskich watażków narodził się ruch islamski W obrębie poszczególnych klanów i miasteczek zaczęto stopniowo tworzyć Trybunały Islamskie, sądzące przestępców zgodnie z surowym prawem koranicznym i wspierane przez milicje, mające chronić ludność przed przemocą ze strony watażków i gangów. Poszczególne trybunały pozostawały jednak od siebie niezależne i nie tworzyły jednej władzy.
Oprócz Trybunałów w Somalii pojawili się też nieliczni terroryści z Al. Quaidy, korzystający z faktu powszechnej anarchii do bezpiecznego tworzenia swoich baz szkoleniowych. To z terytorium Somalii przeprowadzono w 1998 r. wielki ataki terrorystyczne na ambasady USA w Tanzanii i Kenii. Komórki Al. Quaidy udzielały niewielkiego wsparcia somalijskim islamistom, korzystając zarazem z ich ochrony.
Początek somalijskiej wojny
Rosnący w siłę ruch islamski zaniepokoił rząd USA, który od ataków z 11 września 2001 toczy globalną wojnę z terroryzmem. Aby pozbyć się komórek Al. Quaidy, bezkarnie działających w pogrążonej w anarchii Somalii, Amerykanie rozpoczęli politykę finansowania somalijskich watażków w zamian za polowanie przez nich na ludzi bin Ladena i islamistów. Zaopatrzeni w miliony dolarów przez władze amerykańskie kilkunastu najsilniejszych watażków z Mogadiszu zawiązało sojusz, żeby pozbyć się ze stolicy coraz bardziej wpływowych Trybunałów Islamskich, zagrażających ich interesom. Trybunały odpowiedziały na to połączeniem islamskich sił wokół stolcy w Unię Trybunałów Islamskich (ICU).
W lutym 2006 r., islamiści zaatakowali lotnisko w mieście i rozpoczęły się najcięższe od lat walki w stolicy. Mając poparcie nienawidzącej watażków ludności cywilnej, ICU stopniowo wypierało bojówki z kolejnych dzielnic aż wreszcie w czerwcu 2006 r., Trybunały opanowały Mogadiszu, będąc pierwszą siłą od 1991 r., która zdołała przejąć kontrolę nad całą stolicą. Od tego czasu, zbrojne bojówki, pozbawione źródeł dochodu z wyzysku ludności szybko zaczęły tracić siłę i nie były zdolne powstrzymać dalszych postępów islamistów. W ciągu kilku miesięcy 2006 r. ICU zajęło 7 regionów w południowej i środkowej Somalii, likwidując pozostałe klanowe bojówki i obalając południowe mini-państewko Jubaland. W ich rękach znalazła się prawie cała południowa Somalia, oprócz miasta Baidoa - siedziby nominalnego choć pozbawionego jakiejkolwiek siły rządu centralnego. Na północy kraju zdołały przetrwać dwa mini-pańsewka Somaliland i Puntland. Aby powstrzymać ICU przed opanowaniem całej Somalii, rząd centralny zaczęła wspierać Etiopia i USA zaniepokojone przybywaniem do kraju kolejnych dzihadystów.
Rządy ICU w Somalii przypominały do pewnego stopnia ruch talibów w Afganistanie, choć były łagodniejsze. W niektórych miejscach zdarzały się egzekucje przez ukamienowanie skazanych za cudzołóstwo, zakazy oglądania telewizji i zamykanie kin, choć nie była to jednolita polityka wszystkich trybunałów.
Jednak rządy ICU cieszyły się akceptacją ludności, bo nawet ich radykalizm był o wiele lepszy od 15-letniej anarchii, przemocy i bezprawia. Rosnąca popularność dawała trybunałom szansę na obalenie słabego rządu, ostatniej przeszkody do zajęcia całej Somalii.
Etiopska interwencja
W grudniu 2006 r. pewni siebie islamiści podjęli szturm na Baidoa, jednak zakończył się on nieoczekiwanym zwrotem sytuacji w kraju. Spowodował otwartą interwencję armii etiopskiej, którą wsparły z powietrza amerykańskie samoloty operujące z lotniskowców na wybrzeżu Somalii i amerykańscy komandosi.
Wojna trwała tylko kilka dni i zakończyła się klęską rozgromionych islamistów. Wojska Etiopskie opanowały stolicę i całe południe i centrum Somalii i zainstalowały dotychczas bezsilny rząd w Mogadiszu. Wraz z rządem do kraju wrócili też watażkowie nominalnie uznający zwierzchnictwo nowej władzy.
Islamiści początkowo wydawali się być całkowicie pokonani. Ich wojska rozpadły się z powrotem na odrębne bojówki plemienne, kierownictwo zaś uciekło z kraju do Erytrei, która będąc największym wrogiem Etiopii udzieliła im schronienia. W kraju pozostali tylko niżsi rangą dowódcy i kierownictwo organizacji młodzieżowej islamistów Al. Szabab (po arabsku „młodzież”).
W styczniu 2007 r. kontrolę nad krajem objął wcześniej bezsilny rząd.. Jego władza rozciągnęła się na całą południowa i centralną Somalię a milicje plemienne formalnie zostały włączone do nowo-powstałej armii somalijskiej. Etiopczycy nie mając dość wojsk i środków do podjęcia okupacji całego kraju, ograniczyli się do stacjonowania w 4 głównych miastach południa kraju stolicy Mogadiszu, Baidoa, położonego 500 km na południe od stolicy Kismayu oraz leżącego 300 km na północny-zachód od stolicy Beletweyne. Do kraju przybyło 2500 żołnierzy unii afrykańskiej, mających pomóc w stabilizacji.
Amerykanie, dzięki etiopskiej interwencji, uzyskali znaczną swobodę operowania w Somalii w celu zwalczania komórek Al. Quaidy. Etiopczycy i amerykańskie oddziały specjalne rozpoczęły łowy na ukrywających się dżihadystów, których albo zabijano albo chwytano i przesłuchiwano w amerykańskich bazach w Dżibuti i Etiopii.