Foxx Foxx
43
BLOG

Kilka słów prawdy

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 38
Przebrzmiała fala komentarzy do sejmowego wystąpienia J. Kaczyńskiego. Czegóż wśród nich nie było? Wieszczenie "końca", "rozliczanie" go z opozycyjniej działalności przez osoby zarzucające innym, że w ogóle zabierają głos na temat życiorysów dawnych opozycjonistów, chociaż sami nie "działali" (jako i ci, którzy zarzuty takie stawiają, ale w życiu wszak "nie chodzi o drobne"). Istne cuda.

Ciekawe są zwłaszcza reakcje sprowadzające się do opinii "jakież straszne rzeczy padły z trybuny sejmowej". Celują w nich politycy, którzy z tej samej trybuny mówili o urzędnikach poprzedniego rządu, jako o "stalinowcach", a o CBA np. "Stasi". Sam S. Niesiołowski porównuje dziennikarzy, z którymi się nie zgadza do autorów gadzinówek z okresu stanu wojennego, czy marca '68. Aż dziwne, że nie porównał po prostu do posłanki Śledzińskiej-Katarasińskiej, która w owym czasie zajmowała się smażeniem antysemickich paszkwili dla organu łódzkiego KW PZPR. O utrzymanych w podobnej retoryce tekstach T. Wołka, czy W. Kuczyńskiego, nawet nie ma co wspominać. Z dzisiaj mamy W. Frasyniuka i D. Olbrychskiego. Urocze.

Całe to towarzystwo zieje oburzeniem, gdy oberkatonowi PO J. Kaczyński przypomniał fakt, do którego tamten sam się przyznał we własnej książce 20 lat temu. No i mamy karuzelę podobną do tej z TW "Bolkiem". Wrzask, tupanie, fochy - ot, "elity oryginalnej III RP" w pełnej krasie.

Naprawdę z dużą przykrością się patrzy np. na J. Lityńskiego - moim zdaniem jedynego polityka czołówki dawnej UW, który w III RP konsekwentnie zachowuje się przyzwoicie - jak w Magazynie 24 stara się zakrzyczeć S. Cenckiewicza po uwadze tego ostatniego, że słuchając komentarzy byłego opozycjonisty, nie ma wątpliwości, że nie zna on treści książki, na temat której ma bardzo wiele do powiedzenia. A cóż miał pan Jan robić, skoro nawet broniący L. Wałęsy prof. A. Friszke w jedynej próbie merytorycznej polemiki z autorami książki "SB, a Lech Wałęsa" , aby uwiarygodnić byłego prezydenta, przywołuje papier mający świadczyć, że SB fałszowała dokumenty w ten sposób, by... stworzyć wrażenie, że TW "Bolek" przedłużył swoją współpracę z lat '70 o minimum 10 lat?

Mamy więc apele o "nie podawanie ręki" serwowane w obronie a to dawnego TW, a to człowieka, który donosił na własną narzeczoną. No i, niezmienne, odmawianie Kaczyńskim mandatu do nazywania tych kwestii po imieniu. Bo "za komuny nic robili" - w odróżnieniu od np. B. Komorowskiego, czy D. Tuska. W podobnych sytuacjach chętnie sięgam po duży tekst, jaki krótko po wyborach 2005 opublikowała "Gazeta Wyborcza":

Razem chodzili też do szkół i razem studiowali prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Rozstali się w 1971. Jarosław rozpoczął pracę w Ministerstwie Nauki. Lech przeniósł się do Sopotu - postanowił zrobić doktorat na Uniwersytecie Gdańskim (wtedy jeszcze WSP). Robił go dziesięć lat.

- Bo pochłonęła go praca opozycjonisty - opowiada Bogdan Borusewicz, działacz Komitetu Obrony Robotników i późniejszy organizator strajku w Stoczni Gdańskiej. - Już w lipcu 1977 r. Leszek, tak go nazywaliśmy, żeby odróżnić od Lecha Wałęsy, znalazł się na ubeckiej liście gdańskich dysydentów. Wówczas to była bardzo krótka lista, zaledwie 50 osób.

Borusewicz dowiedział się o Kaczyńskim od znajomych: młody naukowiec przywozi z Warszawy bibułę i rozprowadza na uczelni.

Jak się okazało, Lech ma świetne kontakty z warszawską opozycją, bo jego brat działa w Biurze Interwencji KOR. Zachwycony Borusewicz zaproponował Kaczyńskiemu, by zaczął szkolić z prawa pracy robotników. Szkolenia odbywały się w mieszkaniu Anny Walentynowicz albo u jej teściowej. To z tej grupy samokształceniowej wywodzą się organizatorzy sierpniowych strajków na Wybrzeżu.

Lech Kaczyński stał się dla trójmiejskiej opozycji ważnym kontaktem z warszawskim KOR. Woził bibułę i dokumenty w obie strony. Raz, gdy miał zawieźć do Warszawy wyjątkowo ważne cztery strony maszynopisu, na ewentualność wpadki nauczył się ich na pamięć.

(źródło i całość)

Tytułem uzupełnienia, relacja A. Walentynowicz:

Anna Walentynowicz w swoim wystąpieniu przypomniała słowa marszałka Józefa Piłsudskiego: "piszcie swoją historię sami, bo inaczej napiszą inni i napiszą źle". Jak powiedziała, dzisiaj związkowcy chcą dać świadectwo.

Jak podkreślała Walentynowicz, wkrótce okazało się, że wśród związkowców są agenci bezpieki; jednego z nich ujawniono. "Nie przypuszczaliśmy jednak, że ujawniając jednego agenta, zostawiamy pole do działania innemu agentowi, którym po latach okazał się TW 'Bolek', przysłany nam przez SB. Lecha Wałęsę poznaję w moim domu, w moim mieszkaniu, podczas spotkania konspiracyjnego na którym miał wykład pan Lech Kaczyński" - powiedziała.

(źródło)

I cała wielka filozofia. Tymczasem fani admiratorów dwóch generałów, z których jeden był szefem junty mającej "na koncie" śmierć ponad 100 ofiar oraz autorem antysemickich czystek w Ludowym Wojsku Polskim, a drugi z dumą piastował stanowisko ostatniego szefa SB, o którym sąd orzekł, że ponosi winę za pacyfikację w kopalni "Wujek" - próbują "rozliczać" ludzi opozycji, którzy: na nikogo nie donieśli, nie współpracowali z SB, ani nie prowadzili z bezpieką "rozmów o polityce, Niemcach, Żydach i innych". Sam wyrok Kiszczaka jest zresztą ciekawym przykładem działania wymiaru sprawiedliwości "oryginalnej III RP". Sąd uznał, że jest on autorem szyfrogramu pozwalającego ZOMO-wcom na otworzenie ognia do górników, ale stwierdził, że przyczynił się do ich śmierci... "nieumyślnie". A taka kwalifikacja przestępstwa, w tym przypadku, wiąże się z jego... przedawnieniem.

Nasza "brygada Katonów" nie ma jednak z podobnymi przypadkami najmniejszych problemów, podobnie zresztą, jak z faktem, że jeden z tych pacyfikujących kopalnię ZOMO-li jest obecnie wiceszefem policji. Zaraz, zaraz - to gdzie teraz stoi ZOMO? Było robić taką aferę?

Wydaje więc kadłubowe "Prezydium" Sejmu swoje oświadczenie "w obronie godności dawnego opozycjonisty", pod którego dętym tekstem podpisuje się tow. Szmajdziński, były członek Związku Młodzierzy Wiejskiej, J. Kalinowski oraz człowiek mataczący w zeznaniach w sprawie nielegalnej próby zakupu "aneksu" do raportu dot. WSI od byłych oficerów tej zasłuzonej (dla Rosji) formacji - B. Komorowski.

Zaiste, jest to skład, który musi robić wrażenie.
Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka