Leniwie upływa dzień po rewelacjach na temat wirtualnie uśmierconego przez Sąd Lustracyjny w roku 2000 Edwarda Graczyka. Z grubsza znamy już reakcje komentatorów oraz najbardziej zainteresowanego - Lecha Wałęsy. Powtarza się opinia, iż fakt że S. Cenckewicz i P. Gontarczyk oparli się w swojej książce na uzasadnieniu wyroku sądu w postępowaniu lustracyjnym świadczy o nich jak najgorzej.
Komentatorzy ci bez cienia wątpienia przechodzą do porządku, nad drobiazgiem, że oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko fakt, iż w uzasadnieniu do wyroku Sądu znalazło się poświadczenie nieprawdy w sprawie życia najbardziej kluczowego świadka. Skoro tak, pomijając już okoliczności tamtego procesu, który pod rygorem starej ustawy (anty)lustracyjnej nie mógł skończyć się werdyktem innym, niż ten, który zapadł, skoro zgodnie z wykładnią TK obowiązującą w ówczesnym porządku prawnym, za Tajnego Współpracownika SB mógł zostać uznany tylko ktoś, kto współpracował... jawnie. Ot, taka "logika III RP".
Niezależnie od tej egzotyki należałoby się zdecydować: albo sąd właściwie ocenił stan rzeczywisty i ogłosił wyrok zgodny z prawdą, albo przeciwnie. W tym kontekście raczej nie dziwi, że dziś tak głośno cieszący się publicznie ze "zmartwychwstania" E. Graczyka L. Wałęsa nie próbował go szukać - choć podobno były SB-ek "obala" wszystkie tezy postawione w książce "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" (my wiemy, że nie - np. Graczyk potwierdza wersję, zgodnie z którą były przywódca opozycji pobrał od SB 1500 zł, a sam "Wódz" temu zaprzecza). Wydaje się to dość dziwne, skoro z desperacji, zarówno przed wydaniem książki, jak i po nim - L. Wałęsa wygadywał najrozmaitsze sprzeczne ze sobą mądre inaczej rzeczy, kilkakrotnie zmieniając wersje wydarzeń i obrażając wiele osób - z abp Nyczem włącznie.
Tymczasem taka "tajemna broń" mieszkała sobie spokojnie obok w Gdańsku, w którym były prezydent ustosunkowany jest bardzo dobrze - szczególnie z lokalnym światem byłych służb. A tu niespodziewanka - E. Graczyka znaleźli prokuraturzy IPN sprawdzając, czy SB fabrykowała materiały kompromitujące przyszłego laureata nagrody Nobla.
Uzasadnienie werdyktu należy więc ocenić krótko: albo Graczyk nie żyje, a Wałęsa od SB pieniędzy nie brał, albo...
Inne tematy w dziale Polityka