W dodatku "Europa" do dzisiejszego wydania "Dziennika" znów możemy zapoznać się z opiniami autorów "Dz." na szanse rewitalizacji polskiej lewicy. R. Krasowski, C. Michalski, J. Rokita oraz R. Matyja podtrzymują swoje wcześniejsze konkluzje. Debatę powinna zamknąć odpowiedź R. Krasowskiego na zaproszenie C. Michalskiego do dyskusji:
Parafrazując Parmenidesa, który mówił "byt jest, a niebytu nie ma", można powiedzieć "prawica jest, a lewicy nie ma". Co zatem chcesz wyciągnąć z niebytu lewicy?
Wydawałoby się, że na poziomie ugrupowań politycznych jest to oczywiste. Jednak w niepodpisanym edytorialu do debaty, noszącym tytuł "Czy Polska musi być prawicowa", czytamy:
Środowisko nowej lewicy skupione wokół kwartalnika "Krytyka Polityczna" zdobyło już sławę najciekawszego w Polsce salonu dyskusyjnego, ale wciąż nie odniosło sukcesu politycznego.
Cytat ten zawiera zarówno odpowiedź na pytanie naczelnego "Dziennika", jak i wyjaśnia intencje C. Michalskiego. Dla formalności, warto przypomnieć, że "
Krytyka Polityczna" zaczęła funkcjonować w świadomości zdecydowanej większości osób zainteresowanych tematem, dzięki jej potężnej kampanii promocyjnej na łamach "Dziennika". W ten oto sposób, szef kwartalnika o średnim nakładzie 6500 egz. ostatecznie trafił, jako jeden ze stałych komentatorów wydarzeń społecznych i politycznych do TVN. Tymczasem np. wychodzący w Archidiecezji Poznańskiej, lokalny, "
Przewodnik Katolicki" ukazuje się w nakładzie ok. 13000 egz. A przecież w "głównym nurcie" praktycznie nie funkcjonuje. Tyle, że - dla odmiany - nie wydając np. biuletynu "Białego Miasteczka" - szereg wydawnictw w rodzaju "P.K." bezpośrednio trafia do wielokrotnie szerszego grona czytelników.
Kreowanie "Krytyki Politycznej" na środowisko o zauważalnym znaczeniu dla debaty publicznej przypomina żydowską legendę o Golemie. Pewien rabin z Pragi bardzo chciał stworzyć coś, co wcześniej było tylko elementem natury (lub powstało z woli Boskiej - jak powiedzieliby ludzie wierzący) i, w przypadku braku naturalnego poczęcia, powstać nie mogło - żywą istotę. Jego celem była ochrona Żydów prześladowanych w tym mieście pod koniec XVI w. Ulepił więc z gliny pokaźną postać i odprawiając kabalistyczne obrzędy, na koniec ożywił ją - wkładając do ust pergamin ze słowem "Emet" ("Prawda"). Gdy Golem wymyka się spod kontroli - rabin wyjmuje kartę i zamazuje pierwszą literę, co tworzy inne słowo "Met" ("Śmierć").
Interesująca będzie obserwacja umownego Golema i rabina na naszym rynku mediów i idei. Chciałbym jednak w tym kontekście wrócić do szeroko komentowanego
wywiadu J. Kaczyńskiego dla "Rzeczpospolitej". Powiedział on m.in.
Doświadczenie podkarpackie pokazuje, że daje się dotrzeć do wyborców mimo niechęci mediów. Da się to robić, mówiąc w przenośni, na piechotę, gdy punktem dotarcia dla naszych działaczy, posłów, senatorów jest parafia. Nie w sensie religijnym, tylko w sensie jednostki terytorialnej. Spotkania z ludźmi, rozmowy – to bardzo dobrze działa. Oczywiście nie da się spotkać wszystkich, ale wystarczy trafić do części, by nasz przekaz został podany dalej. Jeżeli podsumować wynik PO i PSL i nasz wynik w wyborach 2007 r., to na Podkarpaciu było prawie równo. Jeżeli porównać wynik w ostatnich uzupełniających wyborach do Senatu, to myśmy dostali już prawie dwa razy więcej głosów niż oni. Oczywiście nie było takiej frekwencji jak zwykle, ale wynik i tak daje znacznie bardziej wiarygodną wiedzę niż to, co czytamy w sondażach.
Wypowiedź ta
przyprawiła Rybitzky'ego o kolejne cierpienia ;) Zupełnie niepotrzebnie. Przykład "Krytyki Politycznej" i "Przewodnika Katolickiego", podobnie jak szereg innych, które kiedyś przytoczyłem w notce "
Komunizm to obciach", również zainspirowanej dobrym samopoczuciem S. Sierakowskiego, zaprezentowanym w... "Dzienniku".
Paradoks tzw. "transformacji ustrojowej", jak wiadomo, polega m.in. na tym, że środowiska socjal-liberalne wywodzące się z dawnej opozycji uczestniczyły w podziale wpływów, jaki zaproponowali komuniści pod wodzą ostatniego szefa SB. W efekcie, zjednoczona już lewica, ma salony, panele, gale i nagrody. A nawet kierownicze stanowiska w... organizacjach pracodawców. Nie jest jednak specjalnie obecna "wśród ludzi".
Oczywiście wynik kolejnego starcia rzeczywistości wirtualnej z realną zależy przede wszystkim od tego, jak partie polityczne odrobią lekcje z popełnianych wcześniej błędów, jednak skoro w USA zdecydowana większość centralnych mediów oraz 99% hollywoodzkich "celebrytów" stoi murem za Demokratami, a mimo to Republikanom zdarza się wygrywać wybory - najwyraźniej jest o co zawalczyć.
Pozostaje natomiast pytanie: po co komu lepienie czerwonego Golema i wciskanie mu w usta kartki z napisem "Prawda".