Dowiadujemy się dzisiaj z portalu
rp.pl. Czego możemy spodziewać się jeszcze? Jak bumerang wracają wspomnienia głośniej wypowiedzi o "staniu tam, gdzie stało ZOMO". Chciałbym przy tej okazji przypomnieć stenogramy rozmów funkcjonariuszy SB z A. Walentynowicz oraz L. Wałęsą zamieszczone w aktualnych Arcanach (nr. 83), które niedawno zostały
zaprezentowane na blogu Bernarda. Zwłaszcza w kontekście dwóch osób funkcjonujących na zapleczu aktualnej ekipy rządowej. Zaczyna się od
wątku już przeze mnie poruszanego (za "Ozonem" i "Życiem Warszawy"). Dalej jednak jest ciekawiej.
Wałęsa - Ma pan dowody na to, że robiłem porządek. W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać - Borusewicza, Walentynowicz.
Starszak - Wiemy dlaczego Walentynowicz.
Wałęsa - Dlaczego? Dlatego, że za bardzo się mieszała, a jednocześnie bardzo mi przeszkadzała. Przyznaję się do tego. Ja naprawdę nie mam ambicji przewodzenia itd. Nigdy ich nie miałem i do dzisiaj ich nie mam.
Kliś - Walentynowicz to nie jest osoba, która mogłaby przewodzić.
Wałęsa - Wiedziałem, że to się władzy nie podoba.
Kliś - Mogło się nie podobać, albo mogło podobać.
Wałęsa - Nie zarzuci pan mi nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam mógł się nie podobać. Wyczyściłem. Nie zarzuci mi pan też, że tam gdzie miałem wpływ, to znaczy w prezydium KK, które dobierałem, dobrałem jednego człowieka, który wam nie odpowiadał. Pytałem się nawet. Myśli pan, że odsunięcie Onyszkiewicza, Modzelewskiego czy Gwiazdy to była łatwa sprawa? Poradziłem sobie jednak. A że nie mogłem załatwić pozostałych, bo nie zrobię wyborów w Warszawie, niech to robi ktoś inny. To był demokratyczny związek, więc nie mogłem. Jednocześnie wiedziałem, że jest bardzo leciutko, ledwie siedzi Rulewski, Jurczyk, Kopaczewski wielu innych. Jakieś większe spotkania rozliczeniowe i oni spadali. [...]
Wałęsa - Nie. Praktykami nie jesteście dobrymi. Głównie chodzi o to, żeby odsunąć ekspertów, tych, którzy wam nie odpowiadają. Ja ich odsunę. Siadamy razem z ministrem Cioskiem, czy z kimś innym i opracowujemy statut doradców. To mówiłem przed stanem wojennym Kołodziejskiemu. W tym statucie będzie, że doradca i ekspert, to tylko opracowuje i nawet nie wypowiada się. Opracowuje tematy, które wcześniej są uzgodnione z Cioskiem. [...]
Wałęsa - Ja chciałem zaznaczyć jedną rzecz, że ja niektóre rzeczy mocno skracam, ja czasami mówię nie ja, jako przekaźnik.
(rozmowa odbyła się 14.11.1982
źródło)
Z tego wszystkiego zaczyna wyłaniać się pewien system "asystowania" przez komunistyczne ikony aktualnym ministrom. Wspomniałem o nim w notce
Ostateczny wynik wyborów 2007: tryumf tow. Szmaciaka. Lektura ww. stenogramów rzuca jednak dość ciekawe światło na to zjawisko. Chciałoby się zapytać: co jest dzisiaj uzgadniane z symbolicznym (?) "Cioskiem"?
Dziennikarze tymczasem zajmują się głową świni przyniesioną przez J. Palikota do studia TVN. Warto postawić więc po prostu pytanie - czy system:
premier: D. Tusk - "konsultant": M. Boni
minister spraw zagranicznych: R. Sikorski - "konsultanci": M. Dukaczewski,
S. Ciosek
wiceminister skarbu: R. Grzyb - "konsultant": S. Dobrzański
szef ABW: K. Bondaryk - "konsultant": A. Barcikowski
... jest zwykłym zbiegiem okoliczności? Na czym polega status takiego "konsultanta" i jaki jest jego realny wpływ na działania podejmowane przez administrację rządową? Może jednak warto w końcu zerwać z fikcją na której ufundowano "oryginalną III RP"?
Tym bardziej w "obecnych okolicznościach przyrody".
Tradycyjnie, staropolskie: Precz z komuną!