Dzisiaj Mariusz Kamiński miał odpowiadać przed sejmową komisją ds. służb na zarzuty zawarte w tzw. "raporcie" J. Pitery nt. CBA, który po drodze już był prywatną notatką oraz "dokumentem" tajnym bardzo ściśle. Kolejny krok pani "minister" świetnie się wpisuje w jej wcześniejszą działalność... Otóż odmówiła ona szefowi CBA dostępu do dokumentu, z zawartych w którym zarzutów miał się "tłumaczyć", bez podania najmniejszego uzasadnienia. Zamiast się stawić, przysłał więc komisji list, w którym czytamy m.in.
"Z publicznych wypowiedzi pani minister Pitery można odnieść wrażenie, że mają się w nim znajdować dowody mojej działalności. Osobiście jestem przekonany, że zawiera on szereg insynuacji i oderwanych od rzeczywistości ocen mogących wprowadzić w błąd Wysoką Komisję i opinię publiczną" - napisał szef CBA.
"Uważam, że decyzja ta jest złamaniem standardów, jakie powinny obowiązywać w demokratycznym państwie, a mnie stawia w sytuacji bohatera Kafki" - stwierdził w liście Kamiński. Podkreślił też, że nie stawi się przed komisją, dopóki nie pozna treści raportu.
(
źródło i całość)
Tymczasem niegdysiejsi "obrońcy demokracji" milczą. Oczywiście. Jaki tu może być komentarz? Chyba żaden. Pozostaje więc przypominać - za R. Mazurkiem
postawę dziennikarzy w sprawie W. Sumlińskiego (
cała historia). Dziennikarze głównego nurtu wydają sie nie sprawdzać, czy to aresztowanie było słuszne, czy Sumliński mówił prawdę oraz jaki w tym wszystkim jest
udział B. Komorowskiego.
Nic. Zero. Sama miłość. O "kibolach" pisałem niedawno, więc tylko
podlinkowuję.
Kto będzie następny? Wszak
You Can Dance.
*
Dla "młodych, wykształconych z dużych miast oraz (nie)zamieszkałych między miastami, wsiami i osadami, o dużej części których możemy
przeczytać w aktualnym "Wprost".