Z pewnym opóźnieniem wpadł mi w ręce aktualny numer "Najwyższego Czasu!". W swoim stałym felietonie JKM pisze: "Przypominam, że Wczc. Jacek Kurski na spotkaniu w UPR indagowany, dlaczegoś oświadczył: Zawsze byliśmy partią nie ukrywającą swojego przywiązania do idei socjaldemokratycznych". Szkoda, oczywiście, że nie powiedział tego przed wyborami. Jednak realizacja takiej polityki musi spowodować jedno: PiS zacznie przejmować coraz więcej elektoratu SLD, spychając tę Lewicę na pozycje obrony spraw "gejów" i walki z globalnym ociepleniem - gdzie będzie z kolei przejmować odpowiednią część elektoratu PO. Natomiast ta część elektoratu PiS-u, która sądziła, że PiS będzie broniło wartości prawicowych w sensie gospodarczym, trafi do UPR, która będzie musiała z tą częścią PO (bo rozpad PO wydaje się w takim układzie nieunikniony), która nie życzy sobie eksperymentów na dzieciach, kobietach i w ogóle rodzinach.
Dalej autor przechodzi do politycznych instrukcji dla UPR. Uczciwie muszę napisać, że ta piętrowa political-fiction po raz kolejny mi uzmysłowiła, dlaczego jako prawicowcowi - również "w sensie gospodarczym" - od ponad dekady nawet przez myśl mi nie przeszło, by głosować na UPR (wcześniej się zdarzyło). Wprawdzie parokrotnie deklarowałem się, jako zwolennik ścisłej współpracy PiS-UPR, jednak JKM zainspirował mnie do spisania protokołu rozbieżności.
Polityka
Truizmem jest stwierdzenie, że twórca UPR od lat sprawia, że realpolitik ta partia ma wyłącznie w nazwie. Wydawałoby się, że celem polityka powinna być realizacja jego programu w stopniu największym, na jaki pozwalają możliwości. W tym miejscu nasuwa się proste pytanie: jaką część swojego programu zrealizowała UPR przez kilkanaście lat istnienia? (pomijam rządy burmistrza Kamienia Pomorskiego, o których zapomnieli już najstarsi górale - nie tylko dlatego, że do Zachodniopomorskiego mają kawałek drogi). Żadnego. Co ciekawe, mistrzowi brydża nie przychodzi do głowy jakakolwiek refleksja na temat takiego stanu rzeczy.
Polityka zagraniczna
Z punktu widzenia UPR w dotąd poznanym świecie (a nawet w światach równoległych, jak przypuszczam) nie istnieje państwo, z którym moglibyśmy strategicznie związać swoje interesy. Chociaż... kilka lat temu pojawił się postulat przystąpienia do NAFTA (północnoamerykańska strefa wolnego handlu). Dzisiaj jankescy neokonserwatyści wydają się dla UPR zbyt lewicowi gospodarczo. Poza kontestowaniem obecności Polski w UE, nie zarysowuje się żadna koncepcja. Z jakim partnerem JKM chciałby realizować taką "politykę zagraniczną"? Niby blisko do LPR i Prawicy RP - może jakaś "platforma programowa"?
Gospodarka
UPR konsekwentnie ignoruje złożoność systemu redystrybucji państwowej kasy. Już od czasów propozycji wprowadzenia podatku pogłównego (jako jedynego), partia JKM jest po prostu prekursorem haseł w stylu "3 x 15". A dlaczego nie "3 x 6"? Albo 8? Nikt nie wie, bo nikt nie liczył. No więc wątpię, by wśród konserwatywno-liberalnych zwolenników PiS znalazły się tabuny entuzjastów koncecpcji gospodarczej "alleluja i do przodu! (wszak jesteśmy nieomylni!)". Taki "program" miał jakąś rację bytu na początku lat '90-tych. Dzisiaj niewiele się różni od znanego motto jednego z kandydatów na prezydenta w 2005: "żeby nie było niczego".
Antykomunizm
To jest kluczowa słabość rozumowania JKM. działacz Stronnictwa Demokratycznego do 1982 wydaje się rozumieć tą postawę wyłącznie w aspektach gospodarczym i mentalnym (nieco abstrakcyjnym). Tymczasem zarówno dla zwolenników, jak i przeciwników PiS, linia podziału przebiega zupełnie gdzie indziej. Ani emeryci z resortów siłowych, czy większość pracowników budżetówki, w życiu nie zagłosuje na PiS, ani ludzie wyrośli z tradycji NZS, czy Ligi Republikańskiej nie zagłosują na partię, której twórca pułkownika Kuklińskiego nazywa "zdrajcą", sam będąc w stanie wojennym członkiem partii satelickiej dla PZPR. JKM sprawia wrażenie, że dla antykomunistycznych konserwatywnych liberałów wszelkie pryncypia ograniczają się do pełnej kiesy i np. walki o maksymalnie restrykcyjne zapisy antyaborcyjne. To poważny błąd. Być może warto zastanowić się, co sprawia, że konserwatywni liberałowie poszli ramię w ramię z socjalnymi etatystami o tradycji post-związkowej. Może warto, ale JKM tego nie czyni. Z pożytkiem dla PiS.
Zaplecze
Tak, tu jest wiele wspólnego. Wokół UPR od początku gromadziło się szereg przytomnych osób, które - w odróżnieniu od Prezesa - nie preferują prostych odpowiedzi. Jednak każda z nich, która zaistniała "w eterze", wcześniej, czy później żegnała się z partią. Dość wspomnieć R. Ziemkiewicza, J. Piterę, czy - z innej epoki - S. Wojterę.
Dlaczego?