"Kto łże" - krzyczy tytuł
notki wiszącej na stronie głównej Salonu 24. Autor, parafrazując jego samego, "niejaki Antoni" "oczywiście" zna odpowiedź, ale na wszelki wypadek zastępuje ją pytaniem retorycznym. Poza tradycyjną porcją
liberalnej tolerancji wobec osób o innych poglądach politycznych serwuje ciekawostkę. Przytacza oświadczenie IPN, że na Instytut nie wywierał nacisku żaden członek rządu, ani nikt z kierownictwa Platformy Obywatelskiej. Ma ono rzekomo być w sprzeczności wobec słów S. Cenckiewicza, który w domyśle "łże".
Oczywiście, ktoś mógłby zaproponować Antoniemu, by przeczytał tekst, do którego się odnosi... Jednak strach się bać - wszak opublikowała go "Rzeczpospolita", "PiS-owski biuletyn", itd. Jako prawicowiec o dobrym sercu, postanowiłem pomóc człowiekowi w potrzebie :) Nawet popierającemu partię rozdajacą stołki w administracji państwowej oraz spółkach skarbu państwa Dyduchom, Kurczukom, Barcikowskim, Ciołkom i itd. (w sumie został już chyba tylko Miller - a to wszak
liberał - w swoim czasie postulował wprowadzenie podatku liniowego ;)
Wywiad przedrukował portal "Newsweeka", czyli jednego z licznych "biuletynów" zupełnie innej partii politycznej, we własnych publikacjach posługującego się zresztą językiem miłości, tak bliskim Antoniemu. Oraz wielu politykom obozu rządzącego i komentatorom w rodzaju T. Wołka. Nie trzeba więc czytać "przez bibułkę". Służę uprzejmie:
Rzeczpospolita: Dlaczego zrezygnował pan z pracy w IPN?
Sławomir Cenckiewicz: Ze względu na brutalne ataki i naciski na IPN ze strony polityków. W swoim oświadczeniu wspomniałem o telefonie marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. W poniedziałek dzwonił on do dyrektora gdańskiego oddziału IPN i czynił mu zarzuty w związku z tym, że do jego szkoły (choć nie jest to prywatna szkoła pana marszałka), Zespołu Szkół Plastycznych, zaproszono małżeństwo Gwiazdów i Krzysztofa Wyszkowskiego. To tylko jedna z lekcji realizowanych w ramach programu edukacyjnego IPN. Zresztą tydzień wcześniej w tej samej szkole był pan marszałek. Nie była to pierwsza interwencja w tej sprawie, w zeszłym tygodniu do IPN dzwoniła przedstawicielka biura pana marszałka Małgorzata Gładysz, która w obcesowy sposób atakowała kierowniczkę pionu edukacyjnego panią Justynę Skowronek. Mówiła o "oszołomach" - chodziło o Gwiazdów.
Borusewicz twierdzi, że nie naciskał na pańskie odwołanie.
Moje nazwisko pojawiło się w obu interwencjach. Dla mnie
sam fakt, że jedna z najważniejszych osób w państwie wykonuje takie telefony do niezależnej instytucji, jest oburzający i może być traktowany jako forma nacisku i presji. Borusewicz mówił, że nie życzy sobie, by takie osoby były zapraszane do szkół. Dziś mówi, że to karygodne. A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z postaciami historycznymi. W innych państwach uznano by to za próbę ograniczenia wolności nauczania i badań naukowych.
Z naszych informacji wynika, że nie tylko Borusewicz miał być zainteresowany dymisją.
Docierały do mnie sygnały, że padają groźby pod adresem IPN. Od dłuższego czasu mówiono, iż zarówno władze miejskie w Gdańsku, jak i kuratorium oświaty nie są zachwycone prowadzonymi przez IPN działaniami edukacyjnymi. Były też naciski polityczne.
Jakie konkretnie?
Słyszałem, że były groźby obcięcia pieniędzy na działalność IPN w sumie o 30-40 milionów złotych.
Kto je formułował?
Bez narażania się na proces mogę tylko powiedzieć o tym, co jest jawne. 9 września poseł PO Arkadiusz Rybicki w wywiadzie dla gdańskiej TVP mówił wprost, że Platforma żałuje, iż głosowała na Janusza Kurtykę i że to on jej głosami został wybrany na szefa IPN. Wymieniał w tym wywiadzie również moje nazwisko. Rybicki zdradził, że w całej sprawie nie chodzi o moją skromną osobę, ale prawdziwym celem jest Janusz Kurtyka.
Co obcięcie 30 milionów złotych oznacza dla IPN?
Skoro sięga się po taki straszak, to oznacza, że może to stanowić problem dla IPN.
Czy pana dymisja jest związana również z książką o Lechu Wałęsie?
Z rozmowy telefonicznej z panią Gładysz wynikała jasna sugestia, że od czasu wydania książki Cenckiewicza i Gontarczyka należy się przyjrzeć działalności IPN, zwłaszcza w kontekście dyskusji o budżecie.
(
źródło i całość)
I tyle. B. Borusewicz w ogóle nie jest członkiem PO, ani rządu. Fakt, że podobne notki muszą powstawać nie podlega dyskusji. Natomiast SG dla czegoś takiego trąci ciekawostką niemałą. Czy jak "niejaki Zenon" napisze "Kacor jest gupi" - też to trafi na SG? Czyżby odpowiedź "była oczywista"? ;)
Pozdrowienia dla Administracji S24.
Inne tematy w dziale Polityka