Foxx Foxx
31
BLOG

O rocznicy powstania WZZ i komentarzach jeszcze słów kilka

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 2
We wczorajszej notce zestawiłem wygłoszone na konferencji słowa A. Walentynowicz z wcześniejszymi B. Borusewicza na temat ról poszczególnych osób (w tym L. Wałęsy i braci Kaczyńskich) w początkach organizowania dawnej opozycji. Sprawa jest dość oczywista i, wbrew wielu komentatorom, historia ta wygląda spójnie. Wystarczy przeczytać. Natomiast zupełnie inaczej, niż sugerują politycy związani z obecnym obozem władzy - z samym L. Wałęsą na czele, czy dziennikarze w rodzaju J. Żakowskiego, którzy starają się wirtualnie marginalizować rolę przeciwników politycznych. Co ciekawe, robią to od początku lat '90 i "nikomu to nie przeszkadzało".

Oczywiście pewne wątki wypowiedzi A. Walentynowicz są dla konsumentów dotychczasowej oficjalnej wersji historii szokujące - np. motyw rywalizacji w ramach KOR i ich konsekwencje dla budowy struktur przyszłych związków. Tymczasem wczoraj w TVN24 pytany o rzekomą "bzdurę", jaką miało być twierdzenie J. Kaczyńskiego, że przeciwko założeniu "Solidarności" był... Lech Wałęsa, prof. Andrzej Friszke - naczelny "obrońca" byłego prezydenta, który nie wahał się podpisać pod bardzo wątłą merytorycznie jego obroną na łamach "Gazety Wyborczej" - odpowiedział, że... owszem, taka sytuacja miała miejsce, jednak zaraz dodał, że jego zdaniem chodziło o obawy części działaczy przyszłej S., łącznie z Wałęsą, że zjednoczenie lokalnych struktur grozi przejęciem związku przez SB drogą stopniowego awansu podstawianych "na dole" jego członków. Jest to ciekawa koncepcja, jeżeli przypomni się błyskawicznie zamilczane publikacje z roku 2006, których w kontekście wczorajszych kontrowersji jakoś nikt nie przytacza:

"Bogdan Borusewicz ocenił, że przykro jest mu słyszeć, co Lech Wałęsa mówił w rozmowach z SB. Ich stenogramy opublikował tygodnik "Ozon".

Według gazety, legendarny przywódca Solidarności konsekwentnie wykręcał się od respektowania dławiącego prawa stanu wojennego, ale przy okazji dyskusji z funkcjonariuszami przypomniał im, ile zrobił dla władz PRL. Miał powiedzieć, między innymi, "Ma pan dowody na to, że robiłem porządek.

W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać - Borusewicza, Walentynowicz".

Wczoraj Wałęsa nazwał w TVN24 te stenogramy kolejną fałszywką SB.
Bogdan Borusewicz odnosząc się do publikacji tygodnika powiedział w Sygnałach Dnia, że Lech Wałęsa myślał, że przechytrzy wszystkich. Dodał, że okazało się jednak, iż Służba Bezpieczeństwa nagrała jego rozmowy z funkcjonariuszami i teraz musi się z nich tłumaczyć."

(źródło)

"Poradziłem sobie"

Hipolit Starszak (po szkole KGB w Moskwie, zaufany szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, późniejszy zastępca prokuratora generalnego) nie przypomina sobie rozmowy prewencyjnej z Wałęsą w Warszawie, ale jej nie wyklucza. – W tej sytuacji pozostają nam dokumenty. Dokumentom należy wierzyć – mówi "Ozonowi". Pamięta natomiast, że z Bolesławem Klisiem przeprowadzał z Wałęsą rozmowę ostrzegawczą w siedzibie komendy wojewódzkiej MO w Gdańsku. Lider Solidarności był przywoływany do porządku w związku z jego kontaktami z nielegalną Tymczasową Komisją Koordynacyjną (TKK). – Mówiliśmy: Niech się pan powstrzyma od tych działań, panu grożą konsekwencje karne, innym grożą. Wałęsa był trudnym rozmówcą. - Odpowiadał na pytanie, a przy następnym pytaniu padała odpowiedź wykluczająca poprzednią – opowiada "Ozonowi". – Zakończyliśmy tę sympatyczną zresztą rozmowę bez żadnych konkluzji. Były jeszcze propozycje dotyczące tego, czy nie zamierza się aktywizować politycznie w wojewódzkim PRON. Wyraził zainteresowanie, z pewnością nie blefował. Ale ta propozycja, która wtedy wchodziła w rachubę, była dla niego zbyt skromna.

Zapis wiarygodny

Do liczącego 36 stron zapisu rozmowy dotarło już kilku badaczy i historyków IPN. Dokument ma być opublikowany w jednym z najbliższych wydawnictw IPN, z wprowadzeniem Grzegorza Majchrzaka, który dotarł do tego materiału jako pierwszy. Znaleziskiem zajmuje się także Antoni Macierewicz w ramach projektu badawczego na temat KOR. Zapis rozmowy, z którego korzystamy, stanowi fragment jego pracy naukowej, której fragmenty teraz publikuje w "Głosie". Lech Wałęsa powiedział „Ozonowi”, że stenogram miesza jego prawdziwe wypowiedzi z wymyślonymi. Jego zdaniem materiał jest prowokacją, która może mieć związek z fałszywkami przygotowywanymi przez SB w momencie, gdy jako przywódca Solidarności stał się poważnym kandydatem do Nagrody Nobla. Historycy IPN z dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN Janem Żarynem zapewniają, że dokument jest wiarygodny. – Do samego znaczenia rozmowy trzeba podchodzić z dystansem – przestrzega jednak Grzegorz Majchrzak. Wałęsa był znany z tego, że wielokrotnie zmieniał zdanie, a rozmowy z przedstawicielami władz mógł traktować jako część swej gry.

Innego zdania są tacy dawni działacze opozycji, jak Anna Walentynowicz, którzy w zapisie rozmowy widzą potwierdzenie swoich ustaleń, że Wałęsa dogadywał się z wysokimi funkcjonariuszami PZPR."

(źródło)

"Kontakt operacyjny „Delegat” w 1981 r. nie tylko miał za zadanie doprowadzić do wyboru Lecha Wałęsy na przewodniczącego Solidarności, ale także wpłynąć, na cały skład Komisji Krajowej. Operację nadzorował gen. Władysław Ciastoń. W trakcie operacji „Delegat” wielokrotnie spotykał się z kluczowymi działaczami związku, przekazując im spreparowane przez SB informacje, które miały zniechęcić ich i współpracujących z nimi związkowców do głosowania na ludzi, których bezpieka uważała za niebezpiecznych – do takiego dokumentu dotarli dziennikarze Życia Warszawy. „Delegat” rekomendował jednocześnie delegatom na zjazd kandydatury tajnych współpracowników. Z dokumentów, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej, wynika, że dyrektor Departamentu III „A” MSW gen. Władysław Ciastoń oceniał po zjeździe, że dzięki operacji, w której wykorzystano „Delegata”, skład Komisji Krajowej, a zwłaszcza jej prezydium, „stwarza szansę dla kierunku umiarkowanego”.

Z dokumentów opracowanych przez Ciastonia wynika, że do Komisji Krajowej z całą pewnością udało się wprowadzić pięciu tajnych współpracowników bezpieki, w tym jednego do prezydium.

Do Komisji Krajowej wybrano też kolejnych 11 delegatów, z którymi prowadzono rozmowy operacyjne. Wkrótce miały się one zakończyć podpisaniem zobowiązań do współpracy. Dzięki „Delegatowi” udało się wyeliminować z walki o miejsca we władzach związku kilkunastu niewygodnych dla bezpieki działaczy. Gen. Ciastoń wymienia wśród nich m.in.: Lecha Kaczyńskiego, Bronisława Geremka, Kazimierza Świtonia, Tadeusza Syryjczyka, Ryszarda Bugaja i Stefana Kawalca. Życie Warszawy, 9.08.2006"

(źródło)

Powyższe informacje "wypadły z eteru". Co czytamy dla odmiany? Ano np. dziennikarz gdańskiego dodatku "G.W.", Maciej Sandecki, pisze w S24 m.in.

Polska w świecie postrzegana jest jako kraj, który pokonał komunizm. Tu powstała Solidarność, tu rozpczęto demontaż systemu. Osobowym symbolem tych zmian w świecie jest Lech Wałęsa. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że obraz Polski i Polaków, którzy rozwalili najgorszy system w dziejach, to jedno z największych naszych narodowych zwycięstw, nasz wkład w historię świata.

Cóż z tego wszystkiego ma wynikać? Ano - nieważne, jak było naprawdę, mamy rozpoznawalną na świecie atrapę "symbolizującą zmiany", więc wznośmy ją nadal dumnie i udawajmy, że wszystko jest OK.

A później pojawia się wielkie zdziwienie, że A. Walentynowicz, z powodu której wybuchł strajk w sierpniu '80, a którą L. Wałęsa nazywa wariatką i jakiś czas temu publicznie proponował odebranie jej emerytury - z umiarkowaną estymą traktuje byłego prezydenta, zauważając jednocześnie rzecz oczywistą, którą potwierdza swoim autorytetem centrowy historyk, prof. A. Paczkowski:

Po przeczytaniu książki Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” muszę stwierdzić z całą pewnością, że pod względem faktograficznym jest przygotowana bardzo rzetelnie. Autorzy włożyli w nią mnóstwo pracy i dotarli do materiałów wcześniej nieznanych. Teza, że prezydent Lech Wałęsa przekazywał Służbie Bezpieczeństwa informacje na temat stoczniowców, jest najprawdopodobniej prawdziwa.

("Dziennik", 26.06.2008 - kopia, którą znalazłem w sieci)

Ze strony "obrońców oryginalnej III RP" nie mamy najmniejszej próby odniesienia się do faktów. Jest gra na emocjach w stylu, o jakim mówił L. Maleszka w filmie "Trzech kumpli". Na pytanie autorek, co by zrobił, gdyby się okazało, że jego przyjaciele mają informację, że donosi SB, odpowiedziałby: "No, co wy? Wierzycie mi, czy ubekom? Przecież mówię, że nie donosiłem!" (cytat z pamięci). Pomijając fakt, że materiały zebrane przez służby mogą być bardzo przydatne, o czym pisałem niedawno na przykładzie archiwów SS odnoszących się do Powstania Warszawskiego, znaczące jest bazowanie na tym, co Wałęsa ma symbolizować, a nie na wiedzy o jego faktycznych działaniach.

Tymczasem po chwilowych burzach, informacje te (których obrońcy L. Wałęsy nie weryfikują, tylko po prostu każą się od niego "odpieprzyć") odchodzą w niebyt... A ci, którzy do nich nawiązują - jednocześnie są "chorymi z nienawiści gnojkam", odpowiadają za beznadziejny styl debaty publicznej i... "piszą historię od nowa".
Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka