W weekendowych wydaniach "mediów głównego nurtu" moją uwagę zwróciły dwa teksty. Ireneusz Krzemiński w dodatku "Europa" (Dziennik") obublikował artykuł
Zawiść i niemoc. "Gazeta Wyborcza" piórem Jacka Harłukowicza donosi, że
Platforma spłaca dług za poparcie marszałka. Czytamy w nim m.in.
Były sekretarz generalny SLD Marek Dyduch dostał od Platformy Obywatelskiej miejsce w radzie nadzorczej państwowej spółki. To nagroda za to, że w marcu zagłosował za nowym marszałkiem z PO. (...)
Marek Dyduch to twarz SLD z epoki rządów Leszka Millera. W latach 80-tych działał w PZPR, był też m.in. szefem Sojuszu na Dolnym Śląsku, a od 2002 roku sekretarzem generalnym partii. W 2005 roku, kiedy władzę w niej przejął Wojciech Olejniczak, Dyduch nie został dopuszczony na listę wyborczą do sejmu. Bezskutecznie ubiegał się o fotel senatora. W 2006 roku udało mu się jednak wywalczyć mandat radnego sejmiku województwa, po czym we wrześniu 2007 roku wystąpił z SLD.
Kiedy na początku tego roku w sejmiku doszło do przesilenia związanego z wymianą marszałka Andrzeja Łosia na Marka Łapińskiego i okazało się, że część radnych PO zmianie się sprzeciwia (ostatecznie czterech radnych odeszło z klubu), Platforma musiała szukać wsparcia u dotychczasowej opozycji. W wyniku politycznych gier Dyduch przystąpił do klubu PSL, a Jan Rymarczyk (SLD) i Elżbieta Zakrzewska (Unia Pracy) do klubu PO. Koalicja Platformy i PSL mogła rządzić - dzięki nowym nabytkom ma w sejmiku większość.
Spytali, czy chcę radę nadzorczą, to się zgodziłem
- Propozycja objęcia miejsca w radzie wyszła od Platformy - przyznaje Dyduch. - Jej przedstawiciele mówili wprost, że mają ich trochę do dyspozycji i kiedy spytano mnie czy chcę radę nadzorczą, to się zgodziłem. (...)
Ale rada nadzorcza dla Dyducha to nie pierwszy bonus, jaki od rządzącej partii dostają jej świeży sojusznicy. Kiedy w marcu wewnątrz Platformy trwały targi o poparcie nowego marszałka jednym z jego przeciwników był Eric Alira. Ostatecznie zagłosował za kandydaturą Łapińskiego. Niedługo potem otrzymał posadę w Zagłębiu Lubin, klubie-spółce w 100 proc. należącym do KGHM-u. Elżbieta Zakrzewska z Unii Pracy po tym, jak w marcu dołączyła w sejmiku do klubu PO, w czerwcu została dyrektorem szpitala MSWiA w Jeleniej Górze. Kiedy "Gazeta" ujawniła oba te przypadki szef klubu radnych PO Jarosław Charłampowicz na sugestie, że ich awanse mają związek z sytuacją w sejmiku reagował tak, jak dzisiaj Jerzy Pokój: - Nasi radni pracują w różnych miejscach i ja ani tego nie analizuję, ani nie mam na to wpływu.
(
źródło i całość)
W ten oto sposób "tęczowa koalicja" zyskała własny symbol. Wszak ludzie Millera i Czarzastego w służbach specjalnych, członek Biura Politycznego KC PZPR w roli konsultanta polityki zagranicznej w relacjach z Rosją (dość okrutny żart historii, nawiasem pisząc), czy cały pakiet posad dla partyjnego betonu - dość przypomnieć:
Grzegorz Kurczuk wraca do publicznego życia
Do byłego posła SLD pomocną dłoń wyciąga Platforma
Kurczuk przez wiele szefował lubelskiemu SLD. Był też ministrem sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera. Ostatnią batalię o parlamentarny fotel przegrał z numerem dwa na lubelskiej liście LiD Izabellą Sierakowską. Teraz ma dostać posadę prezesa lub wiceprezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie – dowiedziała się „Rz”.
– To, osiągnięty już podczas negocjacji z PO i PSL, plan minimum. Przed kolejną turą rozmów nasze ambicje sięgają członka zarządu województwa – mówi jeden z lubelskich działaczy LiD.
(źródło i całość)
... to mało. Potrzeba było symbolu zmian ("Zmień kraj! Idź na wybory!"), jakie po ostatnich wyborach parlamentarnych zaszły "w terenie". Oraz cytatu, który by je uosabiał w taki sposób, jak słynna wypowiedź SLD-owskiego ministra skarbu, W. Kaczmarka na temat nominacji na stanowisko szefa Polskich Sieci Elektronergetycznych dla S. Dobrzańskiego (
były TW SB, aktualnie... "konsultant" w ministerstwie skarbu):
Staszek chciał spróbować swoich sił w biznesie
Dzisiaj wreszcie ten brak został uzupełniony. Politykę kadrową w obecnej kadencji będą symbolizować słowa M. Dyducha:
Spytali, czy chcę radę nadzorczą, to się zgodziłem
Taka to mentalność. Patrzę na to wszystko i czytam rozprawę I. Krzemińskiego o tym, jakie to straszne podziały mamy obecnie w Polsce. Autor oczywiście słusznie zauważa, że jedną z osi podziału jest sposób definiowania patriotyzmu, czy interesu narodowego. Nie dodaje jednak, jakie definicje stoją za nie wpuszczaniem Powstańców Warszawskich podczas centralnych obchodów rocznicy do strefy dla VIP, by zmieścili się goście w rodzaju S. Nowaka albo czyj interes narodowy wymagał natychmiastowej deklaracji uznania "niepodległości" Kosowa, co zaowocowało aktualną patową sytuacją - "niepodległość" uznaliśmy, ale nie utrzymujemy stosunków dyplomatycznych i nie uznajemy paszportów wydawanych przez władze zbuntowanej serbskiej prowincji. Niedawne wydarzenia w Gruzji jasno wskazują, kto na tej inicjatywie Niemiec i USA najbardziej skorzystał.
Nie chodzi oczywiście o to, by zakładać jakąś teorię spiskową - np. że rząd korzystający z usług dawnych TW SB znacznie bardziej, niż wszystkie SLD-owskie razem wzięte, czy zatrudniający "specjalistów od relacji z Rosją", którzy zajmowali się tymi sprawami w czasach, gdy Polska była sowieckim protektoratem może w jakiś świadomy sposób działać wbrew interesowi narodowemu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na ciekawy system, który zaczyna się wyłaniać z szumu informacyjnego, którym żyje medialny "Matrix". Interesująco wygląda instytucja "konsultantów". Spójrzmy:
premier: D. Tusk - "konsultant": M. Boni
minister spraw zagranicznych: R. Sikorski - "konsultanci": M. Dukaczewski, S. Ciosek
wiceminister skarbu: R. Grzyb - "konsultant": S. Dobrzański
szef ABW: K. Bondaryk - "konsultant": A. Barcikowski
Zadziwiające, że dziennikarze nie zwracają uwagi na ten "gabinet cieni", który należy do zjawisk dość oryginalnych. Można by też wyrazić kilka wątpliwości na temat równie
oryginalnego trybu prac legislacyjnych w aktualnej kadencji.
Wszystko to jest świetnym tematem do dyskusji o rozkładzie sympatii politycznych, czy kwestiach związanych z istotą faktycznych podziałów występujących w Polsce. Możemy też, jak to robi zdecydowana większość mainstreamowych komentatorów twierdzić, że niczego niezwykłego w tym wszystkim nie ma. Zupełnie, jak w
zachowaniu L. Wałęsy. Myśleć inaczej może jedynie "oszołom".
Oczywiście, 99% ludzi nie ma czasu na monitorowanie wzmiankowanych wyżej faktów, o analizach nie wspominając. Widzą natomiast masowy powrót "tow. Szmaciaków" na szczeblu lokalnym. Zanim więc usiądziemy do wielkiej dyskusji nad społecznymi aspektami tych podziałów, otwórzmy oczy.
A może się mylę? Może dzisiaj największym problemem Polski jest nie przeczytanie ustawy
O Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przez panów Bujaka, Frasyniuka i Lisa?