Zgodnie ze swoim zwyczajem, odczekałem chwilę po kolejnym ważnym wydarzeniu, by zobaczyć jak zostanie ono skomentowane. Tym razem była to śmierć jednej z najpogodniejszych i najbardziej otwartych osób, z jakimi dane mi było się zetknąć - prof. Anny Świderkówny. Komentarzy właściwie brak.
Z drugiej strony to dobrze, że obyło się bez festiwalu w stylu "Dziadów", jaki został odprawiony po śmierci B. Geremka. Zastanawia jednak, że pośmiertne krótkie prasowe notki publikowane są w chwili, gdy tak się "tęskni" za polską elitą, a wyroby elitopodobne bywają tak delikatne, że
jeden telefon niemieckiego obywatela może pozbawić je nie tylko wymawianej dotąd przez duże "P" profesury, ale nawet wyższego wykształcenia.
Tymczasem odejście osoby o
pięknym życiorysie i dorobku, będącej wzorem tego, co nazywa się zwykle "przedwojenną inteligencją" kwitowane jest zdawkowo. Zwłaszcza w blogosferze. Myślę, że najwyższy czas coś z tym zrobić.
To był epizod, ale dla mnie ważny. Panią Profesor poznałem dobre kilkanaście lat temu uczęszczając na bliblioznawcze seminarium na Wydziale Historii UW (jako zajęcia fakultatywne). Jakoś tak się zgadało, że padły deklaracje uczestników dot. wiary - i oczywiście byłem jedyną osobą niewierzącą w tym towarzystwie... co tylko wzbudziło dodatkową życzliwość prowadzącej zajęcia. Były one żywe, pełne faktograficznych ciekawostek i mocno "odkoturniające" temat - niczego nie ujmując mu ze znaczenia. Jednym słowem - w sam raz dla tzw. "osoby poszukującej", którą pozostanę pewnie do końca życia ;)
Kilka lat później wpadły mi w ręce kolejne tomy "Rozmów o Biblii" - gorąco polecam, zwłaszcza osobom deklarującym, że religia ma dla nich duże znaczenie.
Prof. Świderkównej jest już lżej - niezależnie od tego, czy "za drzwiami" jest "coś", czy jego przeciwieństwo. My tu zostaliśmy, ubożsi o kolejny wspaniały umysł świetnie sprzężony z tzw. "czystym sercem", co dawało efekt naukowy najwyższej próby i przeczyło rzekomej opozycji podejścia intelektualnego i mistycznego/emocjonalnego. Tak, wiem że pompatycznie brzmi to wszystko. Nigdy nie ukrywałem jednak, że tradycja romantyczna nie jest mi obca. Dowodem mój stary tekst napisany na potrzeby zespołu, w którym grałem. W sam raz na dzisiaj. Mimo, że mamy sierpień.
"Listopad"
Blask na ścianie
W środku dnia
Wolniej niż
Najcięższa łza
Jak daleko
Jak wysoko
Jedna dłoń
I jedno oko
To tylko ptak
Biały cień
Nisko tak
Tylko ptak