Foxx Foxx
91
BLOG

"Zebraliśmy się tu, jak co roku, 1 maja... przepraszam sierpnia.

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 90
Minęła kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. "Gazeta Wyborcza" znów ma problem: Na tegorocznych uroczystościach rocznicowych część kombatantów buczała podczas przemówienia premiera Donalda Tuska, a Lech Kaczyński dostał owację. To nic nowego. Wcześniej kombatanci buczeli na prezydenta Kwaśniewskiego albo premierów z lewicy. - pisze Marcin Wojciechowski (cały tekst)

Cóż, rzeczywiście takie wydarzenia miały miejsce zarówno na Pl. Krasińskich 31.08., jak i w powązkowskich alejkach prowadzących do pomnika Gloria Victis. Autor komentarza drze szaty nad próbą zawłaszczania rocznicy przez PiS, nie wykonując najmniejszej próby wysiłku dlaczego takie spontaniczne reakcje tłumu - nie związanego z tą partią - się zdarzają. Podpowiem nieco, gdyż tradycją organu Agory jest "drążenie" tematu sprowadzające się do próby przeforsowania jego własnej interpretacji i zaserwowania jej, jako prawdy objawionej dla tzw. "inteligencji".

M. Wojciechowski sam pisze, że tradycja Powstania była żywa, zanim L. Kaczyński uczynił te obchody jednym z najważniejszych świąt - najpierw miejskich, a później państwowych. Nie dodaje jednak, gdzie wtedy byli "politycy lewicy", czy D. Tusk. Albo marszałek Komorowski, który wybrał akurat te dni, by powiedzieć w Polskim Radiu, że "nie da się żyć bez mitów", ale warto czasem sobie pozwolić na refleksję, że "powstanie było klęską". Dziennikarz "G.W." nie rejestruje najwyraźniej, że jeżeli później tacy ludzie stają przed Powstańcami i patrząc w oczy opowiadają, jaką to estymą zawsze ich darzyli (najczęściej odczytując z kartki niekończące się epistoły napisane w stylistyce akademii sprzed '89) - ktoś się może zdenerwować i właśnie takie postępowanie odebrać jako próbę wykorzystywania święta do celów politycznych. Fundamentalnego niezrozumienia sensu uroczystości wymaga traktowanie ich, jako pretekstu do pytań o polityczne aspekty i sens Powstania. Zwłaszcza, że opinie jego uczestników są na ten temat podzielone - zwykle z wyjątkiem jednej: atmosfera w mieście była taka, że musiało do niego dojść.
Moja notka na ten temat sprzed roku
Zwracam uwagę, że jeszcze wtedy W. Bartoszewski przestrzegał starych zasad dot. szacunku dla urzędów państwowych oraz po prostu ludzi ("dyplomatołki", "bydło") i był autorytetem również dla mnie. Nie miało to żadnego związku z jego bardzo krytycznym stosunkiem do poprzedniego rządu.

Do rzeczy. Dlaczego niechętnie witano bezpośrednich spadkobierców partii, której zbrojne ramię "w nagrodę" za przelaną krew, po tzw. wyzwoleniu odrywało niedawnych Powstańców od stołów wigilijnych, by osadzać ich na wiele lat w kryminale, a tym, których oszczędziło - dawała "wilczy bilet" na całe życie - nie ma sensu pisać. Podobnie, jak o kolejnym kontekście - tzw. "ludzie lewicy" zwykle nie zauważali (i nie zauważają) ludzkiego aspektu całej sprawy, skupiając się w publicznych wypowiedziach na ocenach decyzji dowództwa AK. Zastanówmy się więc, z jakiego powodu wczorajszy społeczny odbiór polityków Platformy tak się różnił od tego we wcześniejszych latach - neutralnego.

Zacznijmy od przygotowań - środowiska powstańczych batalionów otrzymały od Urzędu Miasta od jednego do kilku zaproszeń do tzw. "strefy VIP". Było w niej natomiast wielu polityków aktualnej władzy. Ni stąd, ni zowąd "wyskoczył" S. Niesiołowski, którego udziału we wcześniejszych obchodach nie przypominam sobie w ogóle. Wczoraj był niemal wszędzie. Zarówno on, jak i jego - również medialni - sympatycy nie rozumieją, dlaczego ktoś taki, kto jednocześnie sprawując funkcję wicemarszałka Sejmu wciąż ubliża przeciwnikom politycznym z prezydentem włącznie - usłyszał w powązkowskich alejkach pod swoim adresem okrzyk "błazen". Problem dla nich stanowi fakt, że wielu Powstańców bardzo serio traktuje urzędy państwa, którego powstanie ich pokolenie kosztowało tak wiele. Ich głos jest cichy, bo media zwracają się do nich tylko pierwszego sierpnia każdego roku, by po raz kolejny zadać pytanie "czy Powstanie miało sens" oraz "jak to było iść kanałem - to niesamowite!".

Mimo takiej postawy Kombatantów - niechętny pomruk był reakcją na fragment przedwczorajszego przemówienia urzędującego premiera podczas Apelu Poległych. Jaki fragment? Ano taki, w którym przytoczył on opowiastkę, jak to właśnie czytał książkę profesora (dzień później przedstawianego już jako "minister") Bartoszewskiego (przypomnijmy, że premier nie czytał Traktatu Lizbońskiego, który podpisał), po raz kolejny osadzając go w roli "publicznej ikony Powstania" (czyli automatycznie usuwając w cień całą rzeszę ludzi, która w 1944 zrobiła nieporównywalnie więcej). Wyjątkowo ciężki przypadek - zeszłoroczna wizyta w Stoczni Gdańskiej, gdy stoczniowcy nie chcieli słuchać "publicznej ikony Solidarności", L. Wałęsy - w którego "blasku" D. Tusk smażył się przed przyśpieszonymi wyborami, nikogo niczego nie nauczyła. Swoją drogą ciekawie się obserwuje kolejne zestawienia medialnego Matrixa z rzeczywistością. Inną interesującą obserwacją jest spostrzeżenie, że te wszystkie "gwiazdy społecznej wyobraźni", które w gronie kilkunastu osób wydają sobie wzajemnie "certyfikat autoryteta" - wcześniej, czy później nie wytrzymują tego psychicznie i w sytuacji, gdy reszta nie nadąża za stadem potakiwaczy - reagują obelgami pod adresem tych pierwszych. Ale to już temat na inny tekst. Podobnie, jak niezwykłe zjawisko - kolejne rocznice wybuchu PW są jedynymi okazjami, w których L. Kaczyńskiemu nie zdarzają się lapsusy językowe - a zawsze mówi z głowy.

Tymczasem wczoraj na Kopcu Powstania Warszawskiego, szef straży miejskiej (jak pamiętamy, były ochroniarz Hanny Gronkiewicz-Waltz, który wygrał konkurs, z którego wycofali się wszyscy pozostali kandydaci) był łaskaw powiedzieć, jak w tytule notki, a pani prezydent odwoływała się do nie znanej nikomu książki Jana Pawła II "Pamięć i ojczyzna". Przybyłych na Pl. Krasińskich uraczyła dla odmiany odczytanym z kartki karamburem: (cytat z pamięci)
Zwracam się do symbolicznych dzieci i wnuków tych, którzy przeżyli oraz prawdziwych dzieci i wnuków tych, którzy nie żyją.
Cytat również z pamięci. Moja propozycja dla wszystkich pouczających Powstańców, jak się mają zachowywać jest więc taka - sami sobie ustawcie stołki do oglądania uroczystości na telebimie, a Tych, do których święto to należy bez ograniczeń wpuście na kwatery Ich kolegów i koleżanek. Przecież chodzi tylko o to, żeby występ rocznicowych neofitów utrwaliły kamery. Tym lepiej - wczoraj ekipy techniczne Polsat News i TVN 24 skakały po grobach żołnierzy baonów "Wigry" i "Miotła", rozstawiając platformy dla reporterów i kamerzystów w ten sposób, że część rodzin poległych nie mogła się do nich dostać, co spowodowało zresztą duże oburzenie obecnych na cmentarzu. Moje hasło na początek sierpnia 2008 - telebim dla polityków - Gloria Victis dla Bohaterów i Ich rodzin.

PS Do znanych pieriepałek stołecznego ratusza związanych z (nie)wpuszczaniem różnych osób i delegacji do stref zamkniętych wczoraj doszła i ta, że pod pomnik GV nie wpuszczono pocztów jednego ze środowisk związanych z batalionem "Parasol" oraz Solidarności Walczącej. "Bo nie".
Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (90)

Inne tematy w dziale Polityka