Przebrzmiały echa kościelnych dzwonów i kazania jednego z biskupów nad grobem ateisty prof. Geremka oraz kolejne połajanki i obelgi A. Michnika pod adresem przeciwników politycznych oraz instytucji, których istnienia ten "król demokracji" sobie nie życzy, serwowane znad rzeczonej mogiły... Cichną pośród głosów pełnych żalu nad agresją w polityce i faryzejskiej afirmacji tzw. "dialogu" i "dobra"...
Pył po tej żenadzie opada i mamy kolejny dzień z życia III RP.
W "Rzepie" dla urozmaicenia dwie ciekawe informacje. Afera sopocka nabiera tempa, obejmując wiceprezydenta - działacza PO, który miał zażądać łapówki od syna byłej senator SLD (co tamten zeznał w prokuraturze - tak się złożyło, że ten biedak jest dla odmiany podejrzany o wyłudzenia pieniędzy i przywłaszczenie mienia -
cały tekst)
Druga rzecz, to brak odpowiedzi rządu na propozycję rządu Iraku, że zakupi w Polsce uzbrojenie, maszyny rolnicze oraz... fabrykę.
„Mamy pieniądze i chcemy je wydać w Polsce” – deklarowali iraccy ministrowie podczas marcowej wizyty w Bagdadzie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysława Stasiaka.
Najpoważniej wyglądała sprawa kontraktu na sprzęt wojskowy. Irakijczycy chcieli kupić kilkaset kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, czołgów T-72 oraz samochodów pancernych Dzik. Oprócz tego proponowali, aby Polacy dostarczali im traktory i inne maszyny rolnicze oraz wybudowali fabrykę mleka w proszku. Irakijczycy sugerowali, że część sprzętu mogłaby być dostarczana do sąsiedniego, bezpieczniejszego Kuwejtu.
Bagdad oczekiwał szybkiej odpowiedzi – na niektóre propozycje nawet w ciągu dwóch tygodni.
Po powrocie z Iraku o propozycjach Stasiak poinformował rząd. Według BBN ministrowie rządu Donalda Tuska mieli wtedy zapewniać o swoim zainteresowaniu. Dziś się okazuje, że choć czas naglił, odpowiedź dla Irakijczyków okazała się więcej niż skromna. Jedynie wiceszef MSWiA Adam Rapacki przedstawił ofertę szkolenia irackich policjantów w ośrodku w Szczytnie.
(
źródło i całość)
Tymczasem "Dziennik" informuje o poważnych przypuszczeniach, że ABW stosowała podsłuchy. Miejmy nadzieję, że "obrońcy demokracji" oraz dzielni "komisarze" sejmowi zechcą zainteresować się sprawą:
W polskim kontrwywiadzie działał utajniony wydział, który od 1990 r. mógł stosować nielegalną inwigilację – ustalił DZIENNIK. Kolejni szefowie kontrwywiadu akceptowali działania wydziału, którym kierował funkcjonariusz z kilkunastoletnim doświadczeniem w Służbie Bezpieczeństwa.
Czy przez lata w ramach ABW powstało państwo w państwie, które bez kontroli i poza prawem stosowało nielegalną inwigilację, czyli np. podsłuchy i obserwację? DZIENNIK dotarł do poufnego dokumentu, który może o tym świadczyć. Jego autorem jest Bogdan Święczkowski, były szef tajnych służb. Adresatem pisma wysłanego we wrześniu 2006 r. jest generał Maciej Hunia, który niemal przez dekadę kierował polską walką ze szpiegami. "Polecam zaniechać z dniem dzisiejszym działań podejmowanych nie w trybie art. 27 ustawy o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Od teraz procedury mają być w pełni zgodne z tym artykułem" - nakazał Święczkowski.
Dla wtajemniczonych w pracę służb to bulwersujące stwierdzenie, bo art. 27 ustawy o tajnych służbach mówi o kontroli operacyjnej, czyli tłumacząc z języka służb, o śledzeniu, podsłuchiwaniu oraz tajnym przeglądaniu korespondencji. Oznacza to, że Święczkowski musiał mieć informacje, że kontrwywiad łamie prawo.
Gdy DZIENNIK poszedł tropem owego pisma okazało się, że przez lata w Urzędzie Ochrony Państwa, a następnie w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego działała zakamuflowana komórka zajmująca się inwigilacją wyłącznie na potrzeby kontrwywiadu. Informatorzy opisują ją jako uprawnioną do stosowania podsłuchów oraz inwigilowania podejrzanych poza procedurami, które obowiązują inne departamenty w ABW. Te, aby śledzić i podsłuchiwać, muszą uzyskać zgodę przełożonych, zaś samą inwigilację prowadzi niezależny od nich departament zabezpieczenia technicznego. "Wydział VI to spadek po Służbie Bezpieczeństwa. Kontrwywiad przeszedł proces weryfikacji komunistycznych służb prawie nietknięty. Szefem wydziału był oficer z kilkunastoletnim stażem w SB" - tłumaczy oficer ABW. (...)
Sytuacja trwała aż do września 2006 r., czyli do przyjścia do ABW Bogdana Święczkowskiego, który nakazał rozwiązanie osławionego wydziału VI w cywilnym kontrwywiadzie. Pojawili się tam również kontrolerzy, którzy - według informacji DZIENNIKA - stwierdzili, że wiele czynności podejmowanych przez kontrwywiad nie było rejestrowanych a w dokumentacji panował niewyobrażalny gdzie indziej bałagan. Także w sprawach dotyczących podsłuchów.
Ze stanowiskiem pożegnał się wtedy gen. Maciej Hunia, który został wysłany do czeskiej Pragi. Po zwycięstwie PO w zeszłorocznych wyborach Hunia powrócił na szczyty służb i został szefem wojskowego wywiadu. W czerwcu premier Donald Tusk powierzył mu kierowanie Agencją Wywiadu. Kandydatura czeka już tylko na opinię prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kiedy wczoraj DZIENNIK zapytał Bogdana Święczkowskiego o pismo z 2006 r., krótko odparł: "Żadnych komentarzy, to poufne sprawy". Generał Hunia nie odpowiedział na pytania.
(
źródło)
Jak to się stało, że na trop sprawy tego kalibru nie wpadł tak "dobrze poinformowany" P. Reszka? W każdym razie wiele wskazuje na to, że mamy namacalny przykład praktycznych działań sojuszu służbowego zaplecza SLD i PO, o którym kilkakrotnie pisałem... Tak, wiem - mnie samego to już nudzi, jednak mam wrażenie, że dzięki "walce buldogów pod dywanem", która odbywa się aktualnie w służbach, zaczynają na zewnątrz wypadać dość intrygujące ochłapy. Rzeczą, która na pewno zwraca uwagę jest słabość służbistów będących na zapleczu Platformy do byłych SB-ków. Tym bardziej, ze najwyraźniej są oni wykorzystywani do tej samej roboty, co przed '89 - vide płk. Lesiak.
A co znajdziemy na SG Gazety.pl?