Przed podjęciem - a raczej ogłoszeniem - decyzji. D. Tusk ujawnił stanowisko swojego rządu w sprawie tzw. tarczy antyrakietowej. Przypomina ono bardzo to, co słyszeliśmy na konferencjach prasowych po kolejnych negocjacjach koalicyjnych PiS - PO w 2005. Szef PO wychodził przed kamery i wygłaszał kilkunastominutowy speech pod tytułem "tak, ale".
Jak wiemy z późniejszej wypowiedzi J. M. Rokity, już wtedy została podjęta decyzja o nie wchodzeniu do takiej koalicji, bo "PiS miałoby za dużo władzy". Cóż, trudno odmówić celności takiemu sposobowi myślenia. W końcu to z niego wynikało postawienie warunków zaporowych - słynnych 21 postulatów Rokity. Wszak jego efektem stała się koalicja PiS-SO-LPR, w której pierwsza z tych partii uzyskała znacznie więcej władzy, niż by to było możliwe w koalicji z Platformą. Toż to strategiczny geniusz.
Prawdopodobnie sytuacja z tarczą nie będzie inna. Raczej znajdzie się ktoś, kto nie będzie się obawiał dynamiki słupków sondażowych, czy reakcji państw trzecich. Jeżeli udałoby się to maleńkiej Litwie, która dodatkowo jako była republika sowiecka ma sytuację znacznie trudniejszą, niż Polska... Byłby to kolejny "sukces" Irlandii II, której jednym z największych aktualnych zmartwień jest wynik referendum w Irlandii I.
Swoją drogą zabawne jest porównanie głosów tych samych komentatorów, którzy najpierw przyjmowali każde warunki akcesji do UE, a później (najmniej korzystne) systemy głosowania proponowane w Traktacie Lizbońskim i sam traktat - aż po poparcie dla szantażowania Irlandii I, a dzisiaj odmieniają przez wszystkie przypadki formułki w rodzaju "dobro Polski", "brak zgody na dyktat", "rząd odpowiada za to, co się dzieje w granicach Polski, a nie gdzie indziej"... Urocze.
Inne tematy w dziale Polityka