Mogliśmy wczoraj przeczytać na portalu
Wprost.24:
Niech żaden pismak nie straszy Polaków tym, że jak zabraknie nam 300 km autostrady, to zabiorą nam organizację Euro 2012. To bzdura. Jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, to nic nam nie grozi - powiedział w Pabianicach minister sportu i turystyki Mirosław Drzewiecki.
Minister przyjechał do Pabianic na uroczyste otwarcie przy Zespole Szkół Nr 2 boiska ze sztuczną nawierzchnią, wykonanego w ramach programu "Orlik 2012". Podkreślił, że obok organizacji Euro 2012 to najważniejszy projekt sportowy wdrażany przez rząd Donalda Tuska. (...)
(
źródło)
Oczywiście reakcja mediów na ten kolejny z licznych przykładów "zmiany standardów" nie zaskakuje w najmniejszym stopniu. Zdecydowałem się jednak odczekać dobę, oczekując z ciekawością na komentarze o "pogardzie dla ludzi mediów", "narzucaniu opinii", czy wręcz "zagrożeniu wolności słowa".
A tu cisza.
Akurat ta sprawa jest bez znaczenia. Po prostu po raz kolejny mamy do czynienia z istotą "Ery Miłości" - to, czego nie ma na stronach głównych największych portali - nie istnieje. Mija niemal tydzień od informacji o
pomocy, jakiej Janowi Wejchertowi udzielała SB, o
której w szerszym kontekście pisałem niedawno (o czym też cicho).
Serio, samego mnie nudzi powtarzanie utartych już twierdzeń dot. rozbieżności między
Matrixem, a otaczającą nas rzeczywistością, ale skoro blog może być "kroniką czasów zarazy"... ;) Pismaki "nie straszą Polaków" - spokojna głowa.
Przy okazji, ostatnio blogowanie jako temat, coraz bardziej dziennikarzy zajmuje. Na portalu
Polityka.pl możemy przeczytac tekst Edwina Bendyka:
“Digital Inspiration” zauważa, że zgodnie Google Trends (narzędzie oferowane przez Google do badania zmian zainteresowania różnymi tematami) zainteresowanie blogami przekroczyło zainteresowanie, jakie żywią internauci wobec gazet i czasopism. Sprawdziłem, co mówi Google Trends o Polsce - okazuje się, że nasi internauci już dawno wyprzedzili ten trend. To dowód nie tyle na awangardową postawę polskich internautów, co najlepsza ilustracja konserwatyzmu polskiej prasy ciągle nie mogącej sobie znaleźć miejsca w Sieci.
Poniżej graf pokazujący trend za ostatnie 12 miesięcy dla Polski. Linia czerwona, to blogi; niebieska - prasa; pomarańczowa - czasopisma.
(źródło)
Temat ten pojawił się również w innym lewicowym medium. Na
Przekrój.pl możemy znaleźć tekst Romana Kurkiewicza: "
Matura sięgnęła blogu".
Jest to ciekawa rzecz odnosząca się doi przygody autora z
Salonem 24. Przerysowuje on "wyznanie wiary" i podsumowuje ww. przygodę:
Wierzę, że jak każdy coś powie, to jest lepiej, niż kiedy mówi ten, który ma coś do powiedzenia. Wierzę, że mądrość pojedynczego blogera przewyższa mądrość archaicznych zespołów redakcyjnych. Wierzę, że kiedy nie trzeba z nikim uzgadniać, czy nie przegiąłem pały w tekście, to jej wówczas nie przeginam. Wierzę, że pierwsze czytanie moich tekstów przeze mnie samego oraz rodzące się samozadowolenie- będzie widoczne dla innych i przyjęte z zachwytem. Cieszę się, że nie muszę czekać na druk, na który – jak się okazuje – jest zawsze za wcześnie, tylko biorę sprawę w swoje klawisze i jednym kliknięciem egzystuję w debacie. Wierzę, że komentowanie od świtu do nocy, przez całą noc i kolejny dzień uzmysławia mi bardziej jeszcze, że naprawdę mam coś do powiedzenia. Wierzę, że frajda ze skomentowania mojego tekstu przez kilkudziesięciu podobnych do mnie jest nieporównywalna z niczym. Wierzę, że ostrzej znaczy wyraziściej. Wierzę, że szybciej znaczy mądrzej. Wierzę, że żywe jest mocne. A mocne prawdziwe. Wierzę w moc i sławę, bogactwo i nieuchronność blogowania. Bo nie wierzę, że można to sobie odpuścić. Nikt mi na drodze nie stanie, przecież widać, jaki mam talent. Wierzę, że jeśli nie zwracam uwagi na tak zwaną polityczną poprawność, to znaczy, że jestem naprawdę odważny. Wierzę, że pisanie anonimowo jest dziś nowym imieniem odwagi i heroiczności. Wierzę w siebie jak w siebie samego”.
Kiedy w 2006 roku zostałem doproszony przez Igora Janke do blogowiska Salon 24, blogowałem z rzadka przez rok. I z jaką ulgą już tego nie robię! Tak bardzo mi się odechciało blogować, że nawet wypisać mi się z tego blogu nie chciało. (...)
(
źródło)
Przypominam, że autorami
obu tekstów są osoby, które przewinęły się przez największą obecnie blogerską platformę (alpage statanas ;) publicystyczną. Obaj już na S24 nie piszą. Tło tekstu R. Kurkiewicza świetnie może zilustrować
jego jedyny komentarz na moim blogu w S24 - dot.
wpisu o "słynnej" akcji CBA przeciwko dr G.
Tekstu mojej notki nie ma sensu przypominać - zwłaszcza, że robiłem to niedawno. Dotyczyła ona w skrócie manipulacji mediów wrogich PiS w prezentacji sprawy ww. doktora, zaczynając się od krytyki faktu, że kryptonim "Mengele" mógł dotyczyć czegokolwiek (pierwszy akapit). Zawiera też kolejne aktualizacje stanu wiedzy na dzień 31.05.2007, kiedy to "Gazeta Wyborcza" fałszywie podała, że CBA postępowanie w sprawie dr G. opatrzyła kryptonimem "Mengele".
Tekst pana Kurkiewicza jest jednak bardzo charakterystyczny:
Świetny komentarz! Ale kto dopisał brednie po pierwszym akapicie???
Taki dobry komentarz zepsuty... Ktoś się podpiął pod Foxxa i dopisał mu dalszy ciąg. A dalszy ciąg jest uciążliwy...
I po co był ten cały trud i tworzenie parodii blogerskiego "wyznania wiary"? Wszak powyższe cztery wersy wystarczą. Nie jest wygodnie czytać w szeroko dostępnym medium o faktach i poglądach, które są "uciążliwe".
Tekst E. Bendyka przekonuje natomiast, że to rodzaj szeptu rozpaczy ;) Parafrazując R. Kurkiewicza - e-siostry i e-bracia! Warto pisać, również rzeczy uciążliwe, bo wiele osób - nie mogąc ich znaleźć w
mainstreamowych mediach - szuka ich u nas.
Z blogiem!
PS Jeżeli chodzi o "uciążliwość", przypominam zresztą notkę
Nietzsche nieprzeczytany.
Inne tematy w dziale Polityka