Protesty związane z ogłoszeniem wyników wyborów prezydenckich są dość obszernie komentowane na S24. Wstrzymując się na razie z własnym komentarzem chciałbym "tradycyjnie" zwrócić uwagę na wątki, których raczej nie dostrzegam w dyskusji o całej sytuacji. Pierwszym jest obecność jednej ze stron żywo zainteresowanych krainą leżącą nad Dźwiną i Niemnem.
Nie chcę na siłę parafrazować, więc zacytuję fragment tekstu prof. B. Góralczyka z portalu "Obserwator Finansowy" z maja tego roku:
Z perspektywy Pekinu niedemokratyczny reżim z dużą dozą państwowego interwencjonizmu i deklarowanego „socjalizmu”, na dodatek nie całkiem zależny od Moskwy, miał swoje atuty. A gdy jesienią 2013 r. ogłoszono ambitne plany Prezydenta Chin Xi Jinpinga mówiące o wizji budowy dwóch nowych Jedwabnych Szlaków (Belt and Road Initative – BRI), miejsce Białorusi w chińskich kalkulacjach błyskawicznie wzrosło, bo znalazła się na głównej osi Szlaku lądowego.
Chińskie inwestycje i większe zainteresowanie rozpoczęło się w połowie pierwszej dekady obecnego stulecia, w ramach prowadzonej już wtedy przez Pekin polityki wychodzenia na świat (zou chuqiu). Szacuje się, że w latach 2000 – 2014 Chiny dostarczyły Białorusi kredytów i pożyczek na łączną sumę 7,4 mld dol. Do poważnego, gospodarczego i handlowego zaangażowania doszło więc jeszcze przed rozpoczęciem zupełnie nowej, geostrategicznej gry w ramach inicjatywy BRI.
Prawdziwy przełom nastąpił podczas wizyty Xi Jinpinga, pierwszej tego typu w wykonaniu chińskiego przywódcy, na Białorusi w kwietniu 2015 r. Podpisano kilkadziesiąt porozumień na łączną kwotę 15,7 mld dolarów, a więc niebotyczną z punktu widzenia tego relatywnie biednego kraju o ograniczonych możliwościach i kontaktach. Obejmowały przede wszystkim projekty infrastrukturalne, głównie przemysłowe i komunikacyjne, ale też np. szkoły, multikina, a nawet kasyna, nie mówiąc o chińskiej pomocy w budowie systemu rakietowego Polonez. Oferta była więc bardzo szeroka.
Ciekawe, że w bieżących komentarzach do aktualnej sytuacji ta skala zaangażowania się nie przewija. Niczego nie sugeruję - po prostu zwracam uwagę. Mamy w tym składzie porcelany słonia, który - w jak w wielu miejscach i sytuacjach (do czasu) - wydaje się być niewidzialny.
Druga, związana z tytułem notki, rzecz to pewne szczegóły, które zwracają uwagę w dostępnych relacjach. Przypadek pierwszy z brzegu. Portal Radia Svoboda opublikował fotoreportaż z wczorajszego "pokojowego/antyprzemocowego łańcucha kobiet". Niżej trzy zdjęcia.
("Chcemy pokojowej transformacji milicjo chroń swój naród")
Hmm... Black Lives Matter? W "Nad Niemnem" tego nie grali...
Tłem dla takich akcji jest zupełnie inny sposób działania protestujących, niż np. na Ukrainie w 2013/14. Przemieszczają się w niewielkich mobilnych grupach. Zwraca uwagę, że demonstracje mają miejsce również w wyborczym "mateczniku" Łukaszenki, czyli na głębokiej prowincji. Jego przeciwnicy doprowadzają milicję niemal do "antymotoryzacyjnej" psychozy filmując z samochodów kolejne zdarzenia, nie zatrzymując się na polecenie i blokując ronda i skrzyżowania w ten sposób, by uniemożliwić przemieszczanie się służbowego transportu. W efekcie wczoraj doszło do przypadków ostrzelania z broni gładkolufowej i taranowania często przypadkowych samochodów.
Do tego wszystkiego dochodzi tło propagandowe - m.in. raczej z innej strony.... Wczoraj, za publikacją portalu TUT.by na serwisie Telegram, rozniosła się wieść o "obozie koncentracyjnym" w dzielnicy Oktiabrskaja w Mińsku. Jako komentarz do filmików takich jak poniższy.
Jak widać milicja ostro traktuje zatrzymanych. Do "obozu" jednak tej sytuacji "trochę" brakuje.
Jedno o tym wszystkim można napisać na pewno. Inaczej, niż na Ukrainie zainteresowani zagraniczni gracze z różnych stron wyjątkowo się nie wychylają. Tym bardziej warto, lecąc m.in. za Sapkowskim, próbować nie mylić nieba z gwiazdami odbitymi na powierzchni stawu.
Inne tematy w dziale Polityka