Dziennik - Gazeta Prawna informuje o kuriozalnej decyzji Sądu Najwyższego w kwestii ujawnienia wyciągów ze służbowych kart pracowników SN. O wyciągi te zwróciła się jedna z fundacji w ramach informacji publicznej. Sąd odmówił. Sprawa oparła się o Naczelny Sąd Administracyjny, który stwierdził, że informacja o wyciągach z kart służbowych pracowników SN jest informacją publiczną.
W odpowiedzi Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. M. Gersdorf ogłosiła decyzję odmowną, którą streścić można następująco: Sędzia przysięga dochowywać tajemnicy chronionej prawem, prawem takim jest regulamin banku, istnieje też tajemnica bankowa, sędziowie nie mogą więc ujawnić swoich służbowych wydatków. (szerzej na dole notki kursywą).
Jakie znaczenie ma ta decyzja SN dla zwykłych obywateli?
Duże. Bo każdy obywatel Rzeczypospolitej jest z mocy prawa zobowiązany do przestrzegania tajemnicy chronionej prawem, podobnie jak sędziowie, podobnie jak oni nie może też tej tajemnicy łamać.
Wyobraźmy sobie więc następującą sytuację: obywatel ubiega się o kredyt hipoteczny, bank zwraca się o 3-miesięczny wyciąg z konta. I co? Praworządny obywatel stojąc na gruncie rozstrzygnięcia SN nie może takiego wyciągu przedstawić, w ten sposób łamałby bowiem regulamin banku i tajemnicę bankową. Te zaś akty i wartości prawne mają w hierarchii polskiego prawa priorytet wyższy niż ustawy sejmowe poparte wyrokami Naczelnego Sądu Administracyjnego (a przynajmniej tak wynika z ogłoszonej przez panią Gersdorf decyzji).
Sytuacja druga: Urząd Skarbowy ma wątpliwości odnośnie dochodów obywatela, prosi o wyciągi bankowe i sytuacja się powtarza. Praworządny obywatel stojąc na gruncie decyzji Sądu Najwyższego nie może takiego wyciągu przedstawić, w ten sposób bowiem łamałby tajemnicę prawnie chronioną, nie tylko narażając się na stosowne sankcje, ale przede wszystkim łamiąc praworządność.
Pojawiają się też kwestia kolejna, czy banki i urzędy a nawet policja mogą w ogóle prosić obywatela o przedstawianie wyciągów bankowych? Wszak byłoby to wyraźne podżeganie do łamania prawa. A co np. z billingami? Czy ich treść nie jest chroniona regulaminami telekomów?
Zauważmy: sprawa niby niewielka: ujawnienie wyciągów z kart służbowych pracowników sądu, a jak duże konsekwencje niesie dla całego państwa.
Żart oczywiście.
Żadne tego typu konsekwencje nie będą miały miejsca. Ponieważ mogłyby się one zdarzyć jedynie w państwie prawa, a III RP takim nie jest i nigdy nie była.
W III RP obowiązują dwa systemy prawne, jeden dla Towarzystwa drugi dla plebsu. Co ma zresztą swoje historyczne podwaliny: "Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie", "Prawo w Rzeczypospolitej jest jak pajęczyna, bąk się przebije ugrzęźnie muszyna", jak też ugruntowaną tradycję w bliskiej przeszłości: sklepy za żółtymi firankami i zupełnie inne zasady funkcjonowania dla członków "przewodniej siły narodu".
Może więc pan sędzia wynosić ze sklepu pamięci flash za 2,5 tys. a gdy go złapie ochrona zasłonić się immunitetem, może też pani sędzia SN drwić sobie z ustaw. I to wszystko będzie zgodne z prawem. Gdyby jednak pozwolił sobie na to zwykły obywatel szybko odczułby każącą rękę państwa. Też zgodnie z prawem.
Czy tak pozostanie? Są niejakie jaskółki, np. wszczęcie właśnie przez prokuraturę śledztwa przeciw Hannie Gronkiewicz Waltz w sprawie przyjęcia przez nią lub wiceprezydenta łapówki w wysokości 2,5 mln zł. Dotąd jeśli ktoś kradł miliony był poza zasięgiem polskiego prawa. Na razie to jednak jaskółki nie fakty.
Fragmenty artykułu z DGP:
Kilka tygodni temu informowałem państwa, że już niebawem dowiemy się, ile wydali i za co płacili służbowymi kartami sędziowie Sądu Najwyższego ("Służbowe wydatki podane jak na tacy", DGP z 20 grudnia 2016 r.). Naczelny Sąd Administracyjny - wbrew stanowisku SN - uznał bowiem, że tego typu informacja jest, pisząc prawniczo, informacją publiczną. (...)
Ale okazało się, że pierwszy prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf rzeczywiście odmówiła wyłożenia kart na stół.
Użyta argumentacja jest zaś jeszcze bardziej kuriozalna niż zasłanianie się upadłością sądu. Jak bowiem czytamy w wydanej decyzji odmownej, udostępnienie informacji o wydatkach ze służbowych kart jest niemożliwe ze względu na... rotę przysięgi sędziego. Gdyby ktoś nie znał, służę: "ślubuję uroczyście jako sędzia Sądu Najwyższego służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, stać na straży prawa, obowiązki sędziego wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać zgodnie z przepisami prawa, bezstronnie według mego sumienia, dochować tajemnicy prawnie chronionej, a w postępowaniu kierować się zasadami godności i uczciwości".
No i w ocenie Sądu Najwyższego ujawnienie wydatków sędziów - za które oczywiście zapłacili podatnicy - stanowiłoby niedochowanie tajemnicy. Profesor Gersdorf przypomina, że przysięga ta wiąże ją tak samo, jak wszystkich innych sędziów. I, choćby najbardziej chciała, nie może podać numerów kart płatniczych. Zabrania tego bowiem regulamin banku, w którym jak byk stoi, że "ze względów bezpieczeństwa numer karty ani inne dane widniejące na karcie nie mogą być udostępniane osobom trzecim". No i w grę - co podkreśla SN w wydanej decyzji - wchodzi też tajemnica bankowa.
(...)Krzysztof Izdebski z fundacji, który wydaną decyzję komentuje tak: "zaskoczyło nas to, że powołano się na przepisy, które sprawy w ogóle nie dotyczą, jak na wspomnianą już treść roty sędziego Sądu Najwyższego, ale również ogólnie przywołaną tajemnicę bankową, która dotyczy wyłącznie pracowników banku, a nie dysponenta rachunku. Odniesiono się również do udostępnienia informacji, których w ogóle nie żądaliśmy. Nie żądaliśmy np. udostępnienia numerów kart, a mimo to w uzasadnieniu decyzji przedstawiono stosunkowo obszernie, dlaczego... odmówiono nam dostępu do tych informacji".
link do całości artykułu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo