Czasopismo Głos Nauczycielski związane z ZNP informuje o nowym projekcie rozporządzenia MEN:
Najbardziej kontrowersyjny pomysł MEiN dotyczy jednak warunków kształcenia w szkołach. Ministerstwo edukacji zwiększyło limity uczniów, po osiągnięcia których należy podzielić oddział na grupy na niektórych zajęciach w szkole.
Obecnie taki podział jest konieczny na zajęciach z informatyki i języków obcych nowożytnych (w przypadku oddziałów liczących więcej niż 24 uczniów), na obowiązkowych zajęciach wychowania fizycznego (maksymalnie 26 uczniów w grupie) oraz na obowiązkowych zajęciach edukacyjnych z zakresu kształcenia ogólnego/zawodowego, dla których z treści programu nauczania wynika konieczność prowadzenia ćwiczeń, w tym laboratoryjnych (w przypadku oddziałów liczących więcej niż 30 uczniów).
Limity te zostaną podwyższone do poziomu:
* zajęcia obowiązkowe z informatyki, języków obcych i wychowania fizycznego – 30 uczniów
* obowiązkowe zajęcia edukacyjne z zakresu kształcenia ogólnego oraz zajęcia z kształcenia zawodowego, dla których z treści programu nauczania wynika konieczność prowadzenia ćwiczeń – 34 uczniów
Co to oznacza w praktyce? Brak podziału na grupy. Czyli:
a. języków uczniowie będą sie uczyć "na sucho", praktycznie bez konwersacji
b. brak jakichkolwiek eksperymentów, laboratoriów na przedmiotach przyrodniczych - są zbyt niebezpieczne w takich warunkach
c. na informatyce, brak jakichkolwiek zajęć wymagających dłuższego skupienia uczniów. Zwykle sala komputerowa liczy 16 komputerów, często są to też mniejsze sale. Wynika stąd, że na komputer będzie przypadać dwóch uczniów, chcąc nie chcąc będą wywoływali gwar, jeśli nałoży się na to szum szum komputerów pracujących na maxa, twarde ściany, nie otwieranie okien zimą, - tworzą się warunki, w których nauka jest niemożliwa.
d. brak jakichkolwiek sensownych warsztatów na przedmiotach zawodowych - ograniczą się one do wykładania teorii (przy okazji ciekawe, czy praktyczne egzaminy zawodowe też będą zdawane grupowo, skoro uczniowie na lekcjach przygotowują się do nich we dwóch czy trzech przy jednym komputerze).
Jakie jest uzasadnienie projektu rozporządzenia?
Według MEiN utrzymanie obecnych limitów nie jest możliwe. “W obecnej sytuacji wynikającej z przyjmowania do szkół znacznej liczby uczniów będących obywatelami Ukrainy, podział taki musiałby nastąpić. Wiązałoby się to ze zwiększeniem liczby godzin nauczycielskich, miejscem do ich realizacji (praktycznie na 2 i pół miesiąca). Z związku z brakami kadrowymi i lokalowymi konieczne jest wprowadzenie okresowych zmian w tym zakresie” – czytamy w uzasadnieniu do rozporządzenia.
Jak to wielokrotnie zapewniał pan minister profesor Czarnek: polskie dzieci nie stracą na przybyciu do szkół dzieci z Ukrainy i nie będą poszkodowane.
Eh ten wunderteam z Alei Szucha. Już lepiej było gdy ministrem był Piontkowski. Ministerstwo przypominało wtedy mumię - jak i trochę sam minister - nie działo się nic. Przyszła jednak energiczna ekipa, która koniecznie coś musi robić i robi, jak ruski sołdat delikatne badania sprzętem precyzyjnym.
****************
UPD
Chyba jednak trzeba trochę ugryźć się we własny język i przyznać rację wunderteamowi z Szucha, bo to rozporządzenie jednak ma sens. Sensownym czyni je:
a. termin - tylko do końca bieżącego roku szkolnego
b. czas wydania - po przesłaniu arkuszy organizacyjnych na nowy rok szkolny, co oznacza, że ministerstwo nie ma intencji by ta prowizorka była trwała.
Powiedzmy sobie szczerze, wójtowie nie zarekrutują dodatkowych nauczycieli wrażliwych przedmiotów na 2-3 m-ce pracy. Jeśli chodzi o uczniów to na zajęciach językowych czy grupa będzie liczyła 24 os. czy 30 to i tak nauczą się tego języka słabo, bo to za duże grupy. Jeśli chodzi o zajęcia z komputerami - informatykę, to 24 osobowa klasa albo uczy się na 12 komputerach - wtedy udaje naukę, bo jest 2 os. na komputer, a czy będzie udawać przy 2 czy 3 os. to nie jest większa różnica prócz kwestii zdrowotnych, ale głównie dla nauczyciela więc można to pominąć jako nie stanowiące problemu. Jeśli zaś 24 os. uczy się na 24 komputerach i dojdzie 6 nowych os. to po prostu te 6-12 os. będzie miało straty, ale pozostałe 18 Prawdziwie poszkodowane są jedynie warsztaty i zajęcia zawodowe, bo jeśli do 24 os. dojdzie dodatkowe 10 to jednak to znaczy, że można prowadzić jedynie zajęcia teoretyczne. Tyle, że w szkołach średnich zostało góra 5 tygodni nauki, a w technikach i zawodówkach jeszcze mniej, w podstawówkach ze 2 m-ce. Nie ma o co kruszyć kopii.
Fakt, że w tym punkcie MEiN ma rację nie zmienia jednak mojej ogólnej nieufności w stosunku do ekipy prof. Czarnka. Miałem nadzieję, że ten energiczny i ambitny polityk zrobi coś sensownego w działce edukacji, niestety były to nadzieje płonne. Widać, że Czarnek chce, ale porusza się w tej nowej dla siebie dziedzinie jak słoń w składzie porcelany, a jego systematyczne zakłamywania rzeczywistości o tym jak to dobrze chciał zrobić nauczycielom i jakie przygotował podwyżki są wprost nie do zniesienia. Jeśli będzie, jak dotąd, starał się trzymać jedynie z samorządami i to głównie PO-wskimi to nic w edukacji nie dokona, ponieważ prezydenci wielkich miast - szczwane lisy, które jadły chleb z wielu pieców - koniec końców i tak go oszukają i wystrychną na dudka. Wydaje się też, że prof. Czarnek kompletnie nie ma pojęcia o tym co PiS wcześniej obiecywał i co częściowo robił w edukacji. Jedynym pozytywem może tutaj być wdrożenie nowego przedmiotu o historii najnowszej zapowiedź powrotu do PO. Tyle, że osobiście sądzę, że Czarnek sporo na tym straci, bo to nie jest przypadkiem, że prezes Kaczyński przez kilka lat zapowiadał, że PiS zadba o nauczanie historii i wychowanie patriotyczne, a jednocześnie przez te lata żaden pisowski minister nawet nie dotykał tematu. To samo z zakazem wstępu lewackich organizacji do szkół. IMO działo się tak nie przez nieudolność kolejnych ekip ministerskich, ale było jak miało być, a Czarnek ten ład narusza. Ma za to mój plus, ale za troglodyckość w podejściu do tzw. pragmatyki nauczycielskiej tak długi minus, że przewyższa ten plus. Nie ma polskości bez rodziny i bez kościoła. Nie ma polskiej inteligencji bez polskich nauczycieli. Obie te wartości są wyjątkowo cenne, bo potrafiły przetrwać nawet bez polskiego państwa. Warto by ludzie pokroju prof. Czarnka przypomnieli sobie te prawdy nim kolejny raz ruszą do kolejnej nieudanej szarży - kulą w płot. Bo każda szkoła, nie tylko polska, nie stoi uczniem, nie stoi rodzicem, ani samorządem, ministerstwem, sprzętem czy kasą, tylko stoi nauczycielem. Co po tablicach multimedialnych, najdroższych komputerach, sztucznej inteligencji, maszynach CNC jeśli nie będzie człowieka, który będzie pilnował, by tych cacek nie zepsuć i wskazywał jak je obsłużyć? Warto by każdy, kto szykuje się do oplucia tego postu, zastanowił się przedtem nad pytaniem jaka szkoła jest najlepsza? Podpowiem: ta w której są najlepsi nauczyciele. Żadnej innej nie było i nie będzie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo