Portal wp.pl rozmawiał z egzaminatorami sprawdzającymi tegoroczne matury. Ponoć nie wygląda to najlepiej:
Ilona ocenia prace maturalne z języka angielskiego od dziewięciu lat. - To pierwszy taki rok. Tak słabych prac jeszcze nie widziałam. - Na poziomie podstawowym tych prac pisemnych często nie było w ogóle. Maturzyści ich po prostu nie pisali. A często te, które były napisane, były tak niekomunikatywne, z błędami... To język nieprzystający maturzyście. Od razu wstawiałam w tych pracach zero punktów - przyznaje Ilona. I dodaje, że jej znajome sprawdzały prace w różnych komisjach i spotkały się z podobnymi problemami. - Każda mówiła tak samo - że w tym roku były wyjątkowo słabe prace. Trudno mi powiedzieć, czy nauka zdalna stricte miała na to wpływ. Może wpływ miało to, że uczniowie mieli miesiąc przerwy - od zakończenia zajęć do zdawania języka angielskiego. To też pewnie robiło swoje, część rzeczy można było zapomnieć.
Adam - matematyka i egzamin 8-klasisty:
Jeśli chodzi o szkołę podstawową, to CKE bardzo się postarała, proponując uczniom próbny egzamin w marcu, ale również udostępniając osiem zestawów zadań do ćwiczeń. To było bardzo duże wsparcie - ocenia. Jego zdaniem z maturą było gorzej. - Samych próbnych egzaminów jest bardzo dużo, mają różne poziomy. CKE zaproponowała maturzystom do ćwiczeń arkusze, które pojawiły się trzy lata wcześniej na maturze. Zadania z matury 2020 niespecjalnie pokrywały się z tym, co było na egzaminie próbnym - wyjaśnia. Gdy uczniowie idą do egzaminu z marszu, to lecą na fali i dużo łatwiej im się pisze te testy - zauważa. W tym roku tak nie było. - Dla ucznia pilnego, a takich nie ma zbyt wielu, okres kwarantanny i opóźnionej matury to dodatkowy bonus czasowy. Miał dodatkowy czas na to, by wyćwiczyć wszystko kilka razy - ocenia Adam. Podkreśla, że uczniowie słabsi nie mają jak radzić sobie ze swoimi brakami. - Słabo sobie radzili w szkole, a sami w domu mają sobie dobrze poradzić? Uczniowie przeciętni, których jest najwięcej, chyba najwięcej stracili - ocenia Adam. Egzaminator na podstawie prac, które sprawdzał, przewiduje, że wyniki z egzaminu ósmoklasisty będą porównywalne do lat poprzednich. Matura natomiast wypadnie raczej słabo. - Niestety uczniowie wypełniali arkusze, które zostały wydrukowane przed ogłoszeniem epidemii. Oznacza to, że CKE nie mogła zareagować na epidemię. W mojej ocenie wyniki będą słabsze, ale to naturalne w obecnej sytuacji edukacyjnej. Ocenę opieram o doświadczenie i pracę z uczniami
Piotr, WoS, sprawdza od 11 lat:
- Poziom trudności egzaminu wydaje się podobny do lat poprzednich. Wyniki będą porównywalne do lat poprzednich, a może i lepsze - mówi nam. I dodaje: - Wiem natomiast, że moi znajomi egzaminatorzy poloniści byli załamani poziomem sprawdzanych prac. Z pewnością zdalne nauczanie i przerwa pomiędzy zakończeniem roku a maturami spowodowała obniżenie poziomu. Sami maturzyści mówili, że jest to dla nich bardzo trudny okres.
Tyle opinie zebrane przez wp.pl. Na ile są one miarodajne?
Oceny zostaną opublikowane 11 sierpnia. Do tego czasu przed ekspertami CKE sporo gimnastyki umysłów, bo maturzyści i egzaminatorzy co mieli zrobić zrobili.
2018, łódzkie, j. polski. Zainteresowanym radzę wrzucić w google pytanie o wyniki matur w określonym roku.
UPD:
przejrzałem sobie parę garści komentarzy ciekaw jak czytelnicy wp.pl widzą przyczyny tego zjawiska, Jeśli ktoś stawiał na zdalne nauczanie, strajk - jak ja, to raczej pomyłka. Najczęściej komentujący piszą, że to wina nauczycieli. No bo np. jeśli uczeń miał przez 12 lat j. angielski, nie miał problemów ze zdaniem to powinien maturę zdać bez większych kłopotów.
No i pytanie: mają ludzie rację czy nie?
https://wiadomosci.wp.pl/matura-2020-wyniki-juz-niedlugo-niepokojace-sygnaly-od-egzaminatorow-6534119343302785a
UPD:
Wybrane komentarze Czytelników:
KLEMENS
Niedawno jechałem SKM w Trójmieście. Naprzeciwko usiadły dwie wiekowe panie. Mimo wieku poznałem moje nauczycielki ze szkoły. Rozmawiały o matematyce i ogólnie o poziomie kształcenia dzisiejszej młodzieży. Z kontekstu wyszło, że obie dorabiają na korepetycjach na emeryturze. Pani matematyczka miała ze sobą bardzo leciwy zbiór zadań z charakterystyczną pomarańczową okładką który pamiętam z czasów kiedy ja chodziłem do szkoły. Powiedziała, że korzystała z niego jeszcze jakieś 15 lat temu w szkole jak pracowała. Dziś nawet najlepsi uczniowie nie są w stanie rozwiązać najprostszych zadań z tego zbioru. To ponad ich siły. A zadania na dzisiejszej maturze określiła jako "niegodne świadectwa dojrzałości".
uczeń
To nie sa wyniki uczniów TYLKO NAUCZYCIELI - NIE POTRAFIĄ UCZYĆ . NIE PRZEKAZUJA WIEDZY . POTRAFIA TYLKO POWIEDZIEĆ , ŻE TAKI JEST PROGRAM SZOK I WSTYD .
Norm
Nie jestem nauczycielem, ale pracowalem kilka miesiecy w szkole, bo mam prawo nauczac w szkolach srednich i nawet wykladac w wyzszych a ktos mnie bardzo prosil o zastepstwo. Jestem zupelnie spoza branzy nauki i oswiaty, zajmuje sie zupelnie czyms innym, wiec moze mam bardziej spojrzenie z zewnatrz. Teza moja jest taka, ze jesli jakiemus nauczycielowi zalezy, zeby w ogole kogos czegos nauczyc, zeby w ogole spelniac jakas pozyteczna role, to winien skoncentrowac sie na tych uczniach, ktorzy zwyczajnie chca sie uczyc i zwyczajnie pracowac tylko z nimi. W kazdej klasie, w kazdej znajdzie sie choc kilku takich, chocby nawet dwojka lub trojka. Wcale niekoniecznie kujonow, ale tych bardziej inteligentnych, w ogole czegokolwiek ciekawych. A reszte uczniow nalezy zwyczajnie olac. Ich sie po prostu i zwyczajnie i tak niczego nie nauczy. A jak sie bedzie probowac, to jedyne co sie osiagnie, to ze nie nauczy sie tam w ogole nikt niczego, rowniez i ci, co by chcieli, gdyby tylko dac im szanse. Ale nie maja tej szansy, bo trzeba uczyc i tych, co zwyczajnie nie chca albo sie zwyczajnie i po prostu nie nadaja. I wielu madrych nauczycieli tak wlasnie robi. Pracuja z tymi, ktorzy chca sie uczyc, a reszta ma zaliczone na minimum i ma zwyczajnie nie przeszkadzac. I to jest doprawdy madry sposob, ktory mi pokazali madrzy nauczyciele. Pracuj tylko z inteligentnymi uczniami, a i oni i ty bedziesz zadowolony. Bedziesz zadowolony wracal do domu a ci uczniowie faktycznie cos osiagna, jest duza szansa. A reszta, czyli przyszli bandyci i przyszle dziwki maja zwyczajnie nie przeszkadzac i za to dostaja minimalne zaliczenia. I tez sa zadowoleni. Dyrekcja tez jest zadowolona. Rodzice, zarowno tych ciekawych nauki, jak i rodzice przyszlych bandytow i przyszlych dziwek tez sa zadowoleni. I ogolnie swiat jest piekny. To nie jest zart, co pisze. Tak robia naprawde madrzy nauczyciele. Nie zbawisz wszystkich. Ale mozesz pomoc tym, co chca.
ef
Egzamin sprawdza 3 kształcenia. W tym roku przyszłych inteligentów powalił czasownik (materiał podstawówki). Poziom prac? Poniżej krytyki. A to zasługa tzw. tekstów kultury, na które zdający może się powoływać. I tak analizując symbolikę w "Weselu", argumentował np. serialem "Kiepscy", bo innych utworów nie znał. Brawo!
Parę spostrzeżeń:
Pozwolę sobie wrzucić swoje trzy grosze. Jeśli chodzi o staż w szkole - jestem młodym nauczycielem (3 lata), jednak z edukacją młodzieży mam do czynienia jeszcze od czasów studiów, pracuję też na uczelni (10 lat). Mam to szczęście, że jestem na bieżąco z podstawą programową z przedmiotów matematyczno-przyrodniczych od szkoły podstawowej po szkołę średnią (również w czasach gimnazjum) i widzę też, jak zmienia się kształcenie na uczelni technicznej w zakresie matematyki i fizyki.
W ogóle nie dziwi mnie spadek poziomu. Reforma edukacji wprowadzająca gimnazja miała kilka odsłon, a ostatnią z nich (2012 r.) to likwidacja liceów ogólnokształcących. Nazwa wprawdzie została, ale po pierwszej klasie tzw. LO (która była dokończeniem treści realizowanych w gimnazjum - przynajmniej w zakresie przedmiotów przyrodniczych), młody człowiek wybierał sobie, czego będzie się uczył. Pozostałe przedmioty szły w tak zwanym bloku. Samego pomysłu nie krytykuję, pod warunkiem, że interdyscyplinarne bloki (np. przyrodniczy) uczyłby przygotowany do tego nauczyciel. Najczęściej było tak, że blok przyrodniczy prowadził albo biolog, albo chemik, albo dzielili godziny między sobą. Niestety, w mojej ocenie to się w ogóle nie sprawdziło. Studenci po klasach mat-fiz nie mieli pojęcia, czym jest chlorofil, na czym polega oddychanie, albo czym jest mol (pojęcie wykorzystywane w fizyce, ale - za moich czasów - utrwalane na chemii w LO). Być może nie jest to istotna przeszkoda, jeśli ktoś chce zostać informatykiem, albo elektronikiem, ale dla ogólnej ogłady, rozwoju myślenia, moim zdaniem konieczne jest rozumienie pewnych procesów chociażby na elementarnym poziomie. Przełknąłbym taki sposób uczenia, gdyby istniała jakaś alternatywa, np. dla 10-30% społeczeństwa tworzymy porządne szkoły, uczące w sposób pełny.
Kolejna sprawa to kształcenie nauczycieli - moim zdaniem fatalne. Przewinąłem się też podczas studiów przez uczelnię pedagogiczną oraz robiłem podyplomówkę na mojej uczelni. O ile uczelnie pedagogiczne nie cieszyły się nigdy dobrą renomą, to zszokowało mnie jak wygląda uzupełnianie wiedzy przez nauczycieli na studiach podyplomowych na jednej z najlepszych uczelni w Polsce. Odwalanka. Przepisywanie rozwiązań zadań z odpowiedzi. I ktoś taki ma uprawienia do uczenia matematyki w LO na poziomie rozszerzonym. Nie wiem, jak było kiedyś, ale jak rozmawiam ze starszymi ode mnie nauczycielami (pół pokolenia i więcej), to mam z nimi o czym porozmawiać - szerokie horyzonty, jakaś argumentacja. Ludzie w moim wieku i młodsi są zafiksowani wyłącznie na swój przedmiot, nic więcej ich nie interesuje - co napisane w książce, tak ma być. I kropka.
Myślę, że do słabego poziomu nauczycieli przyczyniły się zarobki. Wiem, że temat wzbudza kontrowersje, bo uważa się, że nauczyciele pracują za mało - nie mam zamiaru w to wchodzić. Fakt jest taki, że nauczyciel w moim wieku zarabia 2100 zł na rękę ( średnia podawana przez MEN jest brana z choinki, jedyny dodatek, który dostaję, to trzynastka). Jak wspomniałem, mam drugą pracę, w której czas pracy jest elastyczny, więc mogę się jakoś dopasować, poza tym mam też firmę, więc śpię spokojnie (o ile COVID jej nie zniszczy), ale osoba, który wybiera drogę nauczyciela od początku nie ma za bardzo możliwości dorobienia (chyba tylko korepetycje). Co z tego, że urlopu jest więcej, jeśli bezwzględnie jest tak, że masz te 2100 na rękę? Proszę się zastanowić, kto będzie wybierał zawód nauczyciela? Pasjonaci i osoby słabe, które nie poradzą sobie w korpo (np. bardzo słaba znajomość języków, kiepskie zdolności analityczne). I tak kółko się zamyka. Tacy nauczyciele są zainteresowani zawężaniem nauczanych treści i jeszcze większą fragmentacją, bo wtedy można bazować na ogólnikach.
Trzeba wziąć
Pod uwagę, że mamy ok 300tys. maturzystów, podczasa gdy cały rocznik liczy ok 350 tys. dzieciaków. To znaczy, że ponad 80% rocznika (populacji) podchodzi do matury. Pamiętam swoją klasę z podstawówki (kończyłem w roku 93), 28 osób, maturę zrobiło 3, potem z klasy z liceum 32 osoby, na studia poszło 4. To niewielki odsetek, ale byli to ludzie, którzy na prawdę na te studia się nadawali. Trzeba przywrócić szkolnictwo zawodowe i tam powinna trafiać generalna większość. Bo jeśli chcemy na prawdę kogoś uczyć, to intelektualnie nadaje się ok 5% populacji.
Germanista Oczywiscie zgadzam się z tym. Jestem germanista ale takim po kierunku na uniw. w Zurychu i Wiedniu oraz po 25 letnim pobycie w Szwajcarii. Powiem tak większość polskich kolegów germanistow przedstawia dość żenujący poziom znajomosci języka. Widać to po tłumaczeniach przysięgłych gdzie nieznajomość składni oraz wyrażeń językowych bije po oczach. Bo tak się po prostu nie mówi. Podobna sytuacja jest w języku angielskim i z anglistami. Najłatwiej zganić jest młodzież ale przypomnę ze to nauczyciel jest odpowiedzialny za nauczanie a dopiero egzekwowanie wiedzy jest sprawa drugo albo trzeciorzędna. Większość nauczycieli nie tylko tych językowych tego nie rozumie.
UPD
logika
Gdyby matury w Polsce były takie jak na Zachodzie to poziom zdawalności byłby znacznie wyższy, ale zadania na maturze międzynarodowej są z poziomu podstawówki a na maturze polskiej z poziomu najwyższego z podstawy programowej, a te z rozszerzonego to jak egzaminy na studiach. Moja córka zdawała maturę polską - zdała na 3 i 4 czyli bez rewelacji. W następnym roku zdawała międzynarodową - wszystko zaliczyła na 100%. Ciekawe dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta na międzynarodowej maturze zadania są takie same jakie mają uczniowie na lekcjach na poziomie dostosowanym do przeciętnego ucznia. Na polskiej maturze zadania są nietypowe, których uczniowie nie rozwiązują na lekcjach. Są też pytania w stylu co autor miał na myśli? Pewien profesor historii na tego typu pytanie odpowiedziała, a skąd ja mam wiedzieć co autor miał na myśli, przecież on to napisał 200 lat temu.
ja
Zaczynałem pracę jako nauczyciel w 1995 roku. Materiał matematyki jaki trzeba było przepracować z uczniami w klasie 8 (funkcja liniowa, funkcja kwadratowa, funkcje trygonometryczne, układy równań, etc) to obecne wymagania matury podstawowej. Wiedza jaką prezentowali wtedy 8-klasisici w porównaniu z dzisiejszymi maturzystami była przeogromna. Potrafili się uczyć, byli w stanie rozmawiać na abstrakcyjne tematy, zorganizować wycieczkę, wykupić ubezpieczenie, posprawdzać noclegi, załatwić bilety na pociąg, zrobić kanapki, ugotować dla całej grupy pomidorową, a nauczyciel miał coś do powiedzenia.
W ubiegłym roku we wrześniu byłem ze swoją ósma klasą dokładnie w tym samym schronisku w Beskidach co 23 lata temu z ich równolatkami. Tym razem oczywiście wszystko musiałem załatwić sam. Nawet zgody rodziców znosili mi 4 tygodnie, a uzgodnienie z mamusiami miejsca wyjazdu można porównać tylko z pijacką awanturą.
Wszystko pozostałe to dalsza tragikomedia. Pojedźcie z nastolatkami do schroniska na weekend to zrozumiecie o czym mówię. Bez nauczyciela, nie umieją sobie nawet zapiekanki kupić. Proszą o bagietkę z serem, a gdy dostają to co zamówili, robią awanturę, że chcieli co innego. 15-latek płacze i dzwoni do mamy, żeby po niego przyjechała, bo musi sobie SAM pościel na kołdrę założyć. Rozkapryszone pannice oświadczają, że nie idą dalej bo się pocą i makijaż się im rozmazuje. Inne chlipią, że jeszcze nigdy nie szły pod górę, kładą się więc na ścieżce i twierdzą, że dalej nie pójdą. Nie wiedzą jak się ubrać - w południe na ukrop władają kurtki, a rano, w deszczu przy 3 stopniach, chodzą bez skarpetek i w krótkich spodniach. Pakowanie plecaków - tego nie da się opisać. Patrząc jak sobie zęby myją to nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Dwadzieścia lat temu 3-latki robiły to lepiej.
Ale cóż. Dzisiaj mamusie rządzą szkołą. To one decydują o ocenianiu, realizowanym programie nauczania, wycieczkach i wszystkim pociechom załatwiają papiery na jakąś dysfunkcję. Prestiż zawodu??? No cóż, to nie tylko żenująca płaca - dzisiaj rodzice zwracają się do mnie na ty, a uczniowie mówią do mnie panie Pawełku - notabene tak kazała im pani psycholog szkolna.
upd
stary belfer
Jestem nauczycielem z 33-letnim stażem, egzaminatorem. Egzamin maturalny z wiedzy o społeczeństwie był trudny, ale młodzież napisała go nieźle, z historii o wiele łatwiejszy - poziom maturzystów -wyższy. Matura na poziomie podstawowym ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych nie była skomplikowana, ale przesunięcie egzaminów o miesiąc odbiło się na motywacji większości abiturientów. Niestety, testy maturalne na poziomie rozszerzonym często przekraczają podstawę programową, są oderwane od praktycznego nauczania, pisane zwykle przez uniwersyteckich wykładowców, a nie nauczycieli praktyków. Reforma edukacji nie dotknęła w odpowiednim stopniu Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i jej regionalnych ośrodków.
ex-belfer
no i znów potwierdza się moja opinia co do testów egzaminacyjnych - wystarczy na jakiś czas zaprzestać wbijania do głów uczniów określonego "schematu myślowego" i KLAPA, to potwierdza,że nasz system oświatowy nie uczy myślenia, a jedynie realizowania wyuczonych schematów - ale chyba komuś właśnie o to w tym wszystkim chodzi ... dużo godzin w-f i języka angielskiego, a jak najmniej przedmiotów ścisłych - czyli produkcja silnych, potrafiących się porozumieć, niekoniecznie myślących, tanich robotników dla zachodnich pracodawców.
mir
Witam
Napiszę coś o czym nie mówi się głośno. Jestem nauczycielem matematyki z kilkunastoletnim stażem. Moi uczniowie osiągają bardzo dobre wyniki na egzaminach zewnętrznych. Ponadto mam bardzo dobry kontakt z uczniami i rodzicami. Nie pisze tego aby się chwalić tylko żeby Państwo wiedzieli, że jestem nauczycielem któremu zależy na wynikach swoich uczniów. Niestety POZIOM INTELEKTUALNY DZIECI JEST CORAZ NIŻSZY! O wiele więcej wysiłku muszę włożyć obecnie niż kiedyś aby wytłumaczyć dzieciom to samo zagadnienie (nawet bardzo proste). Powiem więcej, czasami nauczyciel musi mieć ponadprzeciętne zdolności dydaktyczne by dotrzeć do Państwa dzieci. Po prostu MASAKRA. Jeżeli trend się utrzyma to za kilka lat poziom zejdzie do zera. Rozmawiałem już wiele razy z innymi nauczycielami (także z innych szkół i innych przedmiotów) na temat moich przemyśleń i niestety wszyscy potwierdzają to co napisałem wcześniej.
Pozdrawiam
całkowicie się zgadzam,wczoraj (10:15)
kompetencje uczniów obniżają się niemal liniowo. Niestety, umysły uczniów stają się mimowolnymi ofiarami postępu technologicznego. Zatrważają mnie sytuacje, gdy uczeń nie potrafi poradzić sobie bez kalkulatora, dziwi się np. mnożeniu pisemnemu, a co to takiego, a po co, przecież ma kalkulator. Mają problemy z czytaniem ze zrozumieniem zadań tekstowych, zaplanowaniem toku działań. Siedziałam w komisji na egzaminie zawodowym, po którym oglądałam zeszyty z zadaniami, gdzie absolwenci mogli dokonywać obliczeń i właściwie powinni rozpisać zadanie, by dojść do wyniku. Zdecydowana większość zeszytów była całkowicie pusta, a odpowiedzi "strzelane", bo może się trafi. Cóż z tego, że można było mieć kalkulator prosty, jak mało kto wiedział, co tam w ten kalkulator wstukać
Dana
wczoraj (09:02)
Uczennica klasy ósmej na korepetycjach nic nie robiła i mówię jej, że nikt tego za nią nie zrobi. Ona mi nie wierzyła...uważała, że na pewno jest jakiś sposób, żeby bez wysiłku się nauczyć języka obcego...tylko ja się nad nią znęcam i nie chce go jej zdradzić ???? serio. Na początku myślałam, że to żart i się pismualysmy, że wszystko z trudem przychodzi...potem okazało się, że ona tak na serio. Rozstałyśmy się.
nauczycielka
Co roku przepuszczałam bardzo słabą uczennicę. Niby się starała uczyć ale chyba więcej czasu spędzała nad dbaniem o swój wygląd. Generalnie prikaz od rządu jest taki aby promować wszystkich uczniów. Do matury zgłosiła się by jako rozszerzony zdawać przedmiot, którego uczę. Na próbnej osiągnęła wynik 0% (co roku przepuszczałam chociaż prawie nic nie umiała). Po egzaminie próbnym ŻADNEJ refleksji - przystąpiła do matury. Potem są takie wyniki. Uczniowie wiedzą, że nie umieją ale liczą, że jakoś to będzie.
?????????????????????/wczoraj (09:02)
12 lat nauki, nawet upośledzony by coś umiał. Ja mam 53 lat. Jak byłam nastolatką uczono rosyjskiego i łaciny ( medyk), więc angielskiego musiałam się uczyć sama z kaset, płyt , a nawet tylko z książek , czytając fonetykę ( chciałam rozumieć co śpiewają w angielskich piosenkach). Do dzisiaj pamiętam gramatykę, czasy.....Aha! Nie jestem nauczycielką. Jestem pielęgniarką, której znajomość angielskiego bardzo pomogła w życiu. Nie musiałam płacić za naukę, korepetycje. Sama się nauczyłam. A nauki w medyku miałam mnóstwo + praktyki w szpitalu. Tylko trzeba musi się chcieć.
Grzegorz
100 matur na jednego sprawdzającego z tego większość to test, który sprawdza się z szablonem. Wkrótce minie 2 miesiące od matur, a oni nadal sprawdzają.
maturzystkaLO
Krótko ,złe wyniki maturalne to pokłosie złego nauczania nauczyciela.
strach
Kryterium matury cieniutkie ( 30% ) - chęci do nauki u młodych - mizerne. A potem idę do lekarza, prawnika, księdza, urzędnika, nauczyciela, policjanta, itp. wykształconego na 40-50 % możliwości.....
śmiechu warte
To jęczenie, że 19-latek potrzebuje nauczyciela żeby przygotować się do matury jest śmiechu warte. W tym wieku człowiek powinien pracować w pełni samodzielnie i korzystać z morza wiedzy dostępnego w internecie. Tam jest wszystko, począwszy od wykładów on-line przez podręczniki, aż do omówień wszystkich lektur i zadań rozwiązywanych krok po kroku na filmikach na YT. O przykładowych arkuszach z lat poprzednich nie wspominając. Trzeba nie mieć mózgu, żeby nie zaliczyć matury choć na 30%.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo