Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Pamiętam to jak przez mgłę. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych sir Malcolm Rifkind (wtedy bodajże jeszcze nie sir, ale bodajże tylko konserwatywny wiceminister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii w konserwatywnym rządzie późniejszej baronowej Margarety Hildy Thatcher) przybył do niechlubnej pamięci Peerelu i jako pierwszy zachodni dyplomata w ramach swojej wizyty odbył spotkanie z polską (głównie solidarnościową) opozycją, czym wywołał decybelowy harmider zjednoczonej jaruzelszczyzny. Rzecznik rządu niejaki Jerzy Urban nie miał się z oburzenia.
Morawiecki rozwiał wątpliwośi - to stanowisko rządu.
Dobrym obyczajem jest utrzymywanie stosunków z rzadzącymi i opozycją w krajach demokratycznych więc trzba by napisać wprost, że Cichanouska błędnie uznała Polskę za taki kraj.