Przedwczorajszy blamaż reprezentacji Polski w Euro 2020 został przez wielu dziennikarzy i komentatorów rozłożony na czynniki pierwsze. W znakomitej większości są to oceny bez wątpienia słuszne, co więcej, pozbawione tak charakterystycznego w poprzednich latach lukrowania rzeczywistości na modłę "Polacy, nic się nie stało".
Bowiem stało się, i to bardzo wiele. Przegraliśmy kolejny mecz otwarcia na wielkiej imprezie w XXI wieku, choć warto zauważyć, że zrobiliśmy to w nieco lepszym stylu niż poprzednie. Co ciekawe, niemal nikt nie podkreśla w mediach tego faktu - wszyscy zwracają uwagę niemal wyłącznie na rezultat. To pokazuje, jak bardzo rozbudzone były nadzieje przed turniejem (mimo przedturniejowych zapowiedzi o braku oczekiwań wobec reprezentacji), a także, że to już nie są te czasy, w których kadrze można było wybaczyć wszystko i znajdować przy tym dziesiątki kolejnych usprawiedliwień fatalnych występów.
Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę nie na fakt samej taktyki (a raczej jej brak), bądź na kuriozalne błędy poszczególnych formacji (a zwłaszcza obronnej). Tym co od lat przykuwa moją uwagę w kontekście naszej narodowej drużyny jest... jej nieistnienie. Nieistnienie zwartego zespołu z prawdziwego zdarzenia, który rozumiałby się bez słów, nie tylko na boisku. Michał Kołodziejczyk w swoim wczorajszym felietonie w dość gorzkich słowach wypowiedział się na temat atmosfery panującej w polskiej reprezentacji, pisząc że jest ona w gruncie rzeczy drugorzędna, a piłkarze mogliby się nawet nawzajem nie znosić, byle byli w stanie osiągać dobre wyniki.
Moim zdaniem, atmosfera w zespole biorącym udział w tak dużej imprezie jaką są Mistrzostwa Europy, jest sprawą kluczową. Piłkarze nie lubiący się nawzajem z pewnością mieliby dużą trudność we współpracy na boisku. Wyglądaliby dokładnie tak, jak... nasi w meczu ze Słowacją. Bowiem wbrew cukierkowym relacjom Wojciecha Szczęsnego, odnoszę nieodparte wrażenie że prawdziwa atmosfera w reprezentacji jest bardzo daleka od optymalnej.
Oczywiście żaden z piłkarzy nie przyzna tego wprost, jednak nawet z przekazów medialnych, nagrań ze zgrupowań, a także "międzywierszów" można wyczytać, że kilka gwiazd które przyjeżdżają na kadrę i są pewne miejsca w składzie, stanowi odrębną grupę wobec całej reszty, która musi szukać aprobaty trenera i nieustannie walczyć o miejsce w pierwszej jedenastce. Taka sytuacja nie może oddziaływać pozytywnie - jeżeli jest pewna nieformalna grupa "uprzywilejowanych" w stosunku do reszty, trudno mówić o budowie jedności drużyny.
Druga kwestia to przywództwo. Od wielu lat Robert Lewandowski z niezrozumiałych dla mnie powodów nosi na swoim lewym ramieniu opaskę kapitana reprezentacji Polski, mimo zupełnego braku charyzmy niezbędnego do piastowania tej funkcji. Przy całym szacunku dla osiągnięć sportowych i profesjonalizmu Lewego, naprawdę trudno nie odnieść wrażenia, że został kapitanem kadry za "zasługi", a także z uwagi na brak alternatywnej kandydatury.
Nie chcę w żadnym wypadku czynić mu z tego faktu zarzutu. Chciałbym raczej zwrócić uwagę na to, że wybitny piłkarz nie staje się automatycznie świetnym kapitanem, a umiejętności boiskowe wcale nie muszą iść w parze z mentalnymi. Nie trzeba być wybitnym znawcą ludzkiej psychiki by dostrzec, że Lewandowski jest zdecydowanym introwertykiem, niechętnie skupiającym na sobie uwagę mediów i równie niechętnie biorącym na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Piłkarz Bayernu woli raczej zrobić swoje na boisku, dążyć w swoim tempie i zakresie do ustalonych przez siebie celów, aniżeli skupiać się na szerszej całości. Nie ma w nim mentalności np. "boskiego" Cristiano, który w kluczowych momentach jest w stanie wygrać mecz niemal w pojedynkę. Sęk w tym, że takie możliwości w przypadku piłkarzy tkwią nie tyle w umiejętnościach, co w głowie.
Polscy piłkarze od lat nie potrafią odnieść sukcesu w narodowych barwach nie dlatego, że nie potrafią grać w piłkę. W mojej ocenie brakuje im lidera potrafiącego ich scalić, trenera potrafiącego zbudować z nich zgrany team, i mentalności "wojowników" która buduje zwycięzców. Bez tych atrybutów możemy mieć w kadrze choćby i dwudziestu Lewandowskich. I ani jednego wygranego trofeum.
Inne tematy w dziale Sport