Niepojąco narastająca fala skandali politycznych w polskim obozie rządzącym nie doczekała się /niestety/ należytej reakcji ze strony konstytucyjnych organów państwa do dokładnego ich zbadania, wskazania sprawców i pokazowego ukarania ich w imię transparentności rządzenia i skutecznego zapobiegania patologicznym zjawiskom demoralizacji wielu obszarów władzy.
Głównym obrazem przypadków owej patologii były zatrzymane przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zabiegi władzy wykonawczej do podporządkowania sobie całego polskiego sądownictwa, udanego już w Trybunale Konstytucyjnym i Krajowej Radzie Sądownictwa, ale uniemożliwione przez TSUE w Sądzie Najwyższym.
Zmuszony do zatrzymania reformy SN obóz rządzący /z prezydentem na czele/ odebrał wyrok TSUE jako bolesny cios wobec swojej propagandowej narracji pomawiania polskich sędziów /głownie SN/ o komunistyczną, nierozliczoną przeszłość, jako dyskwalifikującą do wykonywania zawodu sędziego w III RP.
Zastanawiająco wymownym jest też to, że w tej kampanii wiodącą rolę PiS powierzyło swojemu posłowi Stanisławowi Piotrowiczowi, byłemu komunistycznemu prokuratorowi stanu wojennego i aktywiście komunistycznej partii rządzącej /PZPR/ do końca jej istnienia. Kontrast wymownie rażący antykomunistyczną narracją PiS z praktyką powołania b. komunistycznego funkcjonariusza czasów PRL na funkcję „dekomunizatora” sądów jest oczywisty.
Mylili się wszyscy (na czele z TSUE) licząc na pogodzenie się PiS z unijnym przymusem zatrzymania reformy SN, co pokazała owa najgłośniejsza afera rządowa ostatniego 30-tolecia tak oznajmiona opinii publicznej:
Afera w resorcie sprawiedliwości: "Kasta" nęka I prezes SN
„Jak pisze Onet członkami grupy "Kasta" na WhatsApp mieli być m.in. były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak i jego współpracownik w resorcie, sędzia Jakub Iwaniec. Po publikacjach Onetu, które ujawniły, że zachęcali oni internautkę Emilię do działań, których celem było oczernianie sędziów krytycznych wobec reform sądownictwa wprowadzanych przez obecny rząd, Piebiak podał się do dymisji, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w trybie natychmiastowym skrócił delegację sędziego Iwańca do resortu”.
https://www.rp.pl/Sadownictwo/190829796-Afera-w-resorcie-sprawiedliwosci-Kasta-neka-I-prezes-SN.html
Resume nawiązane do tytułu.
Skandal w Ministerstwie Sprawiedliwości jest tak gigantyczny, że bez najmniejszych wątpliwości natychmiast powinien być zdymisjonowany minister Zbigniew Ziobro. Nie ma żadnych argumentów usprawiedliwiających ministra od jego odpowiedzialności politycznej i wstrzymania dymisji. Obojętnym jest czy minister wiedział o istnieniu „grupy przestępczej” w „jego” ministerstwie, inicjującej hajterskie paszkwile na przeciwników politycznych, czy nie wiedział. Jeżeli wiedział, już nie powinien być szefem resortu. Jeżeli nie wiedział również podlega dymisji, z powodu zupełnego nie panowania nad swoimi wiceministrami, przyjaciółmi partyjnymi z własnego jego wniosku nominowanymi na swoich zastępców.
Co może się stać gorszego w kierowanym przez ministra resorcie od zorganizowanej pod jego nosem owej przestępczej grupy z udziałem wiceministrów - najbliższych współpracowników? Chyba najwyżej jakiś akt zbrodni.
Polskie państwo nie odwołuje ministra, władza bełkocze o wyimaginowanej, jakiejś „bratobójczej” walce ze sobą zblazowanych grup sędziów o wpływy w państwie, a rzeczywistość skrzeczy!
Bez dymisji ministra Ziobry władza państwowa traci legitymację do mówienia o swojej transparentności w rządzeniu państwem.
Dymisja lub jej brak jest probierzem zgodności stopnia praworządności postaw rządu z jego praktykami.
Wołajmy: sprawdzamy!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo