Poważne i autorytatywne środowiska prawnicze w Polsce nie zostawiają wątpliwości, że dokonanie wyboru nowego składu sędziów Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa nastąpiło z wyraźnym naruszeniem konstytucji.
Autorytety owe skierowały więc w tej sprawie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytania prejudycjalne z wnioskiem o zbadanie prawomocności tych zmian w Polsce.
W świetle prawa unijnego polski wymiar sprawiedliwości jest równorzędny z unijnym, a polskie sądy są równocześnie sądami unijnymi. Pytania prejudycjalne miały więc na celu rozwianie wątpliwości co do legalności wyboru sędziów do sztandarowych w praworządnym państwie instytucji polskiego sądownictwa i czy nie są one w konflikcie z prawem unijnym.
TSUE przyjął zapytania i przeprowadził wysłuchanie stron w tej sprawie. Zgodnie z unijną procedurą po wysłuchaniu opinię wyda rzecznik generalny TSUE, która będzie uwzględniana w orzeczeniu trybunału. Opinię rzecznik przedstawi 23 maja 2019 r.
Zatrwożone niepewnością wyczekiwania polskiego rządu co do treści tej opinii władzom polskim „puściły nerwy” i na wniosek PiS zapytały polski (ten zmodyfikowany) Trybunał Konstytucyjny o konstytucyjną zgodność tych sędziowskich nominacji.
TK nie zawiódł rządu i stwierdził, że procedowanie tych powołań jest zgodne z ustawą zasadniczą.
Gdyby nie trwające postępowanie przed TSUE sprawa byłaby zamknięta. Tak jednak nie jest, bo sprawa trwa, a treść orzeczenia TSUE jest jeszcze niewiadoma.
Ten prawniczy trick polskich władz wyraźnie pogorszył pozycję rządu w oczach TSUE oraz KE i autorytetów prawniczych z kilku powodów:
1. Kuriozalnym jest, że autor ustaw sądowych (PiS) pyta TK o ich konstytucyjność, czyli sugeruje, że nie jest jej pewien,
2. W zespole orzekającym TK zasiadał sędzia wybrany niekonstytucyjnie (dubler) na miejsca już zajęte (co jest przedmiotem badań TSUE),
3. W przypadku niekorzystnego dla Polski werdyktu TSUE i odmowy przez Polskę (pod pretekstem wyroku TK) jego wykonania nastąpi „wrogie” zaostrzenie stosunków rządu polskiego z Unią Europejską.
Wszystko to zdecydowanie pogorszy Polski wizerunek w Europie i powiększa litanię niekorzystnych zarzutów wobec naszego państwa w postępowaniu wszczętym przeciwko nam z artykułu nr 7 Traktatu z zarzutem naruszania w Polsce praworządności.
Dlaczego w tytule wymieniono polexit? Dlatego, że w Unii trwają prace nad wyposażeniem Wspólnoty w instrumenty pozwalające pozbawić członkowstwa państwo, które nie respektuje praw unijnych (traktatów) i nie wykonuje wyroków TSUE przez co traci status państwa demokratycznego, a takie państwo nie może być członkiem demokratycznej wspólnoty..
Wniosek prosty. Jeżeli prawo pozwalające na wydaleni ze wspólnoty państwa naruszającego reguły unijne zostanie ustanowione, Polska niechybnie będzie kandydatem do wydalonia. Inna perspektywa polexitu to dobrowolne wystąpienie Polski z UE (wzorem Wielkiej Brytanii), o czym podobno przebąkuje się w najwyższych sferach obecnej władzy.
A tak marsz PiS do polexitu widzi prof. Wojciech Sadurki:
„Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie neo-KRS jest pierwszym formalnym krokiem w kierunku wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Bo gdy TSUE uzna niezgodność KRS z kryteriami niezależności sądownictwa, rząd PiS wyciągnie dzisiejszy „wyrok”, będzie to wypowiedzenie pierwszeństwa UE. Czyli warunku uczestnictwa w Unii Europejskiej”. (Twitter: @WojSadurski).
Tak czy siak, słowo polexit użyte w tytule jest zasadne.
A jak będzie pokaże czas!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka