Już ponad dwuletnie rządy PiS ekspresowo przekształcające ustój Polski z państwa demokracji liberalnej na narodowo-katolicką są w narastającym konflikcie, co najmniej z połową narodu polskiego i całą Unią Europejską.
Konflikt został wywołany nie tyle faktem samych zmian ile ich procedowaniem sprzecznym z konstytucją, która jako gwarant porządku prawnego w państwie dopuszcza takie zmiany dopiero po uzyskaniu przez reformatorów większości konstytucyjnej uprawniającej do zmiany ustawy zasadniczej ustanawiającej ustrój państwa.
PiS nie ma takiej większości, dlatego omija konstytucję antydemokratycznym podporządkowaniem swojemu rządowi konstytucyjnych władz nadzorujących przestrzegania prawa jak Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i sądy powszechne, które w postaci niezależnych instytucji mogły by kwestionować ową niekonstytucyjność zmian ustrojowych.
Jak są podporządkowane rządowi, to nie kwestionują, więc rząd bez przeszkód kontynuuje reformy ustrojowe od oświaty, media po politykę historyczną z ostrym wyakcentowaniem wyższości cech narodowych nieuzasadnionym idealizowaniem nacjonalnych zalet Polaków i skrywaniem ciemniejszych kart naszej historii.
Taka strategia ustrojowej transformacji musiała natrafić na sprzeciw demokratycznej społeczności naszego kraju i Unii Europejskiej, której Polska jako członek narusza postanowienia traktatu akcesyjnego Unii obwarowującego nasze członkostwo twardym zobowiązaniem respektowania wartości ustrojowych całej wspólnoty, czyli pluralistycznej demokracji liberalnej z trójpodziałem władzy na ustawodawcą, wykonawczą i sądowniczą.
Państwa członkowskie UE odstępujące od tych reguł ustrojowych są napominane do zaniechania destrukcji ustroju demokratycznego, a w razie odmowy podporządkowania się unijnemu prawu marginalizowane aż do skutku.
W takiej właśnie sytuacji jest obecnie Polska pod rządami PiS, który komplikuje polityczne stosunki wewnętrzne i zagraniczne w stopniu grożącym zupełną marginalizacją Polski w stosunkach z Zachodem, jako związku państw demokratycznych ściśle związanych wspólnotą wartości ustrojowych i pluralistycznej cywilizacji tolerującej różnice religijno-kulturowo-narodowościowe.
Wbrew tym prawnym regułom Unijnym rząd polski z niezrozumiałym uporem ignoruje te napomnienia wchodząc w ostre starcie ze Wspólnotą, która demokratyczną większością państw członkowskich wszczyna wobec nas procedury dyscyplinujące w coraz ostrzejszych formach.
Lekceważenie opinii Komisji Weneckiej i decyzji Strasburskiego Trybunału Sprawiedliwości doprowadziło do uruchomienia „atomowej” procedury z art. 7 Traktatu z jasnym kierunkiem przymuszenia Polski do zatrzymania destrukcji ustrojowej i powrotu do reguł trójpodziału władzy, a w razie braku podporządkowania się zupełne zmarginalizowanie naszego państwa z wizją wydalenia z Unii Europejskiej.
Pomimo tego europejskiego procesu ostrzegawczego rząd polski i politycy obozu rządzącego kontynuują anty unijną narrację i ustawami z przeciwnego do demokracji arsenału ideowego, zachodzi podejrzenie, że PiS chce zerwać związki z UE demonstrowaną niezgodą na prawo unijne, które Polska ratyfikowała jako swoje.
Degradowanie roli Polski w UE kolejnymi sprzeciwami państw unijnych wobec naszej postawy począwszy od nokautu 27/1 w glosowaniu wybierającym przewodniczącego Rady Europejskiej i ostatnio pozbawienie prestiżowej funkcji wiceprzewodniczącego PE z PiS Ryszarda Czarneckiego, to obraz tej smutnej degradacji.
Ta niechęć do Polski rozszerza się poza granice Europy na cały Zachód włącznie z USA, które jednoznacznie ostrzegają o groźbie rewizji dotychczasowych dobrych stosunków wzajemnych, co oznacza zapowiedź zupełnego osamotnienia Polski na politycznej arenie demokratycznego świata.
Jeżeli w tej atmosferze katastrofalnego pogarszania się naszej pozycji na mapie świata politycy PiS (z euro parlamentarzystami na czele) zaostrzają antyzachodnią retorykę, a przegrany na zero w PE Ryszard Czarnecki publicznie podtrzymuje swoje daleko nieparlamentarne wyzwisko pod adresem p. Róży Thun porównywaniem jej do polskich szmalcowników, to znaczy, że Polska przeżywa najboleśniejszy okres degradacji wizerunkowej na świecie ostatnich 70 lat.
Nietrudno zgadnąć jaki wizerunkowy balast zostawi nam PiS tracąc władzę i jakie będziemy musieli ponieść koszty naprawy tej szkody.
Jestem ciekaw czy mają tego świadomości polscy obywatele - apologeci rządów PiS? Bo, to że politycy obozu rządzącego zupełnie się tym nie przejmują wątpliwości nie mam.
I to jest najsmutniejsza refleksja z tej notki.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka