Skandaliczny piknik polskich faszystów spod znaku „Duma i Nowoczesność” ku czci Adolfa Hitlera paradoksalnie okazał się pożyteczny, bo zdemaskował ruchy nacjonalistyczne w Polsce maskujące się pod przymiotnikową ozdóbką „narodowe”.
Incydent ten potwierdził zasadność postawy Kościoła Katolickiego, który nazwał ideologię nacjonalizmu złem nie do pogodzenia z wyznaniem katolickim. Przypomnę ten dokument:
„Potrzebny jest w naszej ojczyźnie dobrze nam znany z historii patriotyzm otwarty na solidarną współpracę z innymi narodami i oparty na szacunku dla innych kultur i języków. Patriotyzm bez przemocy i pogardy. Patriotyzm wrażliwy także na cierpienie i krzywdę, która dotyka innych ludzi i inne narody” – podkreślają polscy biskupi w dokumencie społecznym pt. „Chrześcijański kształt patriotyzmu”. Został on przyjęty podczas 375. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie 14 marca 2017 r. .Pasterze Kościoła w Polsce podkreślają, że miłość ojczyzny, umiłowanie rodzimej kultury i tradycji nie dotyczy wyłącznie przeszłości, ale ściśle wiąże się „z naszą dzisiejszą zdolnością do ofiarnego i solidarnego budowania wspólnego dobra”. Jednocześnie dostrzegają postawy przeciwstawiające się godnemu propagowaniu patriotyzmu, czym jest będący formą egoizmu nacjonalizm. Przywołują nauczanie św. Jana Pawła II, który na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1995 r. powiedział: „należy ukazać zasadniczą różnicę, jaka istnieje między szaleńczym nacjonalizmem, głoszącym pogardę dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest godziwą miłością do własnej ojczyzny. Prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych”.
http://episkopat.pl/chrzescijanski-ksztalt-patriotyzmu-nowy-dokument-kep/
Głośna obecnie eskalacja odradzającego się nazizmu w Europie boleśnie dotknęła także Polskę, gdzie w ostatnich dwóch latach rządów PiS nacjonalizm otrzymał przyzwolenie na bezkarne popularyzowanie idei nazistowskich, głównie rasizmu, podczas demonstracji ulicznych od marszu niepodległości po jasnogórskie pielgrzymki.
Skandal w Wodzisławiu Śląskim zmusił ośrodki władzy państwowej do publicznego odcięcia się od nacjonalizmu. Ileż to pada obecnie publicznych „zaklęć” ze strony ministrów polskiego rządu na temat braku przyzwolenia w Polsce na szowinizm i rasizm. Ileż to dzisiaj deklaracyjnych wolt ministrów, dotąd nie zauważających obecności w Polsce nacjonalistyczno – nazistowskich zjawisk, a obecnie „grzmiących” z marsową miną o niedopuszczalności takich zachowań.
Wiceminister resortu spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński tak bardzo się uaktywnił w tych marsowych prezentacjach, że zarzucił TVN zaniedbanie i „niedopuszczaną” zwłokę w zgłoszeniu do prokuratury przestępstwa nazizmu. Kuriozalność tej postawy wiceministra polega na tym, że nagabywany w listopadzie 2017 r. po marszu niepodległości – dlaczego policja – którą nadzoruje wiceminister – nie ściga propagatorów nazizmu demonstrowanego na tym marszu, wiceminister bardzo się temu pytaniu dziwił dowodząc, że tego nie widział. A przecież to narodowa (nomen omen) TVP wyraziście zrejestrowała te nazistowskie transparenty.
Obecny szef p. Zielińskiego minister Joachim Brudziński w sprawozdaniu sejmowym zbagatelizował oznaki nazizmu w Polsce ośmieszającym stwierdzeniem, że nazizm to u nas ułamkowy margines, który wykorzystuje opozycja i elity brukselskie aby wmówić Polakom, że mamy problem z nazizmem.
Z tak prezentowanego dobrego samopoczucia obozu władzy nic dobrego dla Polski nie wynika. Odnosi się wrażenie, że władza odwraca społeczną uwagę od poważnej groźby zakłócania polskiej polityki tolerowaniem skrajnie radykalnych ruchów nacjonalistycznych obrazem czego były hitlerowskie „juwenalia” w Wodzisławiu Śląskim.
Nie ukrywam swojej wrażliwości na praktykę tolerowania szowinizmu narodowego, jako dopuszczalnego nurtu w polskiej polityce, szczególnie wtedy gdy władze państwowe nie są konsekwentne w ściganiu zakazanych polskim prawem owych nurtów, czego przykładem są ostatnie dwa lata rządów obecnego obozu politycznego.
Brak takiej wrażliwości bardzo wymownie dostrzega też pan Piotr Cywiński dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, który w kontekście pamięci o straszliwych zbrodniach faszyzmu, któremu zbyt małej uwadze poświęca powojenne pokolenie ludzi zastępujących w życiu publicznym pokolenie biologicznie już wygasające, noszące w sobie jako ostatni pamięć tych zbrodni.
Tak to wymownie ujął p. Cywiński: „My, powojenni, zostajemy coraz bardziej osamotnieni z bagażem doświadczenia tamtych ludzi i z owym ciężarem radzimy sobie nadal bardo słabo. Na kolejne odsłony ludobójczego szaleństwa nie potrafimy reagować skutecznie”.
Przyglądając się obecnej ekipie polskiego rządu w dużej przecież mierze ludzi z pokolenia „powojennych” uwaga dyrektora Muzeum Auschwitz-Birkenau wydaje się brutalnie prawdziwa.
Oby obecne deklaracje władz zapowiadające koniec tolerancji dla zakazanych prawem nurtów politycznych były tym razem spełnione.
Drastyczny przykład z Wodzisławia – jakże złowrogo zbiegający się z 73. rocznicą wyzwolenia obozu zagłady Auschwitz-Birkenau – powinien to ułatwić.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo