Mniej doświadczeni obywatele i publicyści dziwią się niepomiernie dlaczego po 40-tu latach siermiężnego socjalizmu cieszy się on nadal znaczną popularnością polskiego ludu.
Częściowej odpowiedzi udziela Jacek Żakowski w felietonie pt. „Ten trup wylazł z szafy, bo podtuczył się na naszych słabościach” (Polityka z 16. Lipca) pisząc między innymi:
*PRL się wielu Polakom podobała – w 1989 r. co trzeci głos był za tym, by nic nie zmieniać.
*Wtedy i zawsze potem 30-50 proc. miało Polskę w nosie i nie głosowało.
*Przekonanie, że „demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów”, przez całe ćwierćwiecze podzielało 60-70 proc. pytanych, a grupa niezdecydowanych malała na rzecz odpowiedzi „nie”.
*Europa nie była oczywistym wyborem Polaków – w referendum akcesyjnym głosowało tylko 58 proc. i co czwarty głos był przeciw (de facto absencja też była głosem przeciw).
*Wtedy i zawsze potem 30-50 proc. miało Polskę w nosie i nie głosowało.
Przekonanie, że „demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów”, przez całe ćwierćwiecze podzielało 60-70 proc. pytanych, a grupa niezdecydowanych malała na rzecz odpowiedzi „nie”.
Europa nie była oczywistym wyborem Polaków – w referendum akcesyjnym głosowało tylko 58 proc. i co czwarty głos był przeciw (de facto absencja też była głosem przeciw).
Tezę te potwierdzają statystyki przynależności Polaków do partii komunistycznej tak wykazane w badaniach socjologicznych prof. Edmunda Wnuk-Lilpińskiego:
„*PZPR była ugrupowaniem masowym. Jej szeregi liczono początkowo w setkach tysięcy, a z biegiem lat w milionach członków i kandydatów. Zgodnie z założeniami Podstawowe Organizacje Partyjne (POP) miały funkcjonować w zakładach pracy, uspołecznionych gospodarstwach rolnych, jednostkach wojskowych (w sposób jawny od 1948 r.). Zadaniem członków partii było propagowanie idei komunistycznej w miejscu zatrudnienia oraz zamieszkania. W 1949 r. zewidencjonowano 1 361 000 członków PZPR, 1956 r. 1 376 000 członków, 1969 r. 2 095 684 członków, 1970 r. 2 319 000 członków, 1980 r. około 3 000 000 członków, 1989/90 około 2 000 000 członków.
*Aż 80 proc. respondentów uznawało, że zasadniczym motywem akcesu do partii była ”troska o dobro własne”. Motywy ideologiczne (szczególnie po 1956 r.) miały odgrywać minimalną rolę, co pokrywa się z badaniami Edmunda Wnuk – Lipińskiego (1988).
http://historia.org.pl/2014/07/22/nie-takie-oczywiste-kilka-informacji-o-liczebnosci-i-skladzie-spolecznym-pzpr-1948-1990/
Wydawało się, że sierpniowa rewolucja strajkowa 1980 definitywnie zdezawuowała polityczną utopijność ustroju socjalistycznego. Prędko jednaj pojęliśmy, że to nie była rewolucja antysosjalistyczna tylko antyestablishmentowa akcentowana słynnym hasłem „socjalizm tak wypaczenia nie”, co jakże wymownie odnotował „przegląd socjalistycny”:
„Coraz mniej ludzi pamięta, że pierwsza „Solidarność” w końcówce sierpnia 1980 roku uzyskała wielkie społeczne poparcie m.in. a może przede wszystkim na fali hasła „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”. To hasło funkcjonowało do roku 90. Później wszyscy nagle o nim zapomnieli”.
http://www.przeglad-socjalistyczny.pl/aziemski/814-1980
Jak się okazuje dzisiaj to jednak nie zapomnieli. Przecież praktyka polityczna PiS z zadziwiającym podobieństwem odbudowuje idee socjalistyczne uzupełniane (ubogacone) jedynie religijno-katolicką retoryką Radia Maryja - centrum medialnego rządowej „dobrej zmiany”, bardzo pokupną socjalistyczno-katolicką narracją adresowaną do szerokich rzesz polskiej prowincji (z natury rzeczy o mniejszej wiedzy polityczno-historycznej) a za to z ciągle obecną nostalgią za socjalizmem.
Toruńskie ośrodki medialne aż kipią od frazeologii socjalistycznej pozytywnie wyróżnianej pochwałami państwowych struktur gospodarczych, jako wspólnotowego dobra narodowego przeciwstawianego własności prywatnej szczególnie tej utworzonej na sprywatyzowanych działach polskiej gospodarki. Proces ten PiS i Radio Maryja określa frazą „wyprzedaży sreber rodowych” - czyli państwowych. Oba te ośrodki politycznej propagandy obozu rządzącego przeciwstawiają się skutecznie reprywatyzacji prywatnego mienia obywateli polskich zrabowanych im po wojnie przez komunistów– oczywiście z wyłączeniem dóbr kościelnych – uznając ten proces za historycznie nieodwracalny.
Ta pozorowana indolencja («niezaradność lub bierność») nazywa się w języku ludowym „udawaniem Greka”, bo to przecież skrupulatnie wyrachowana polityka korzyści wyborczych PiS opartych głównie na elektoracie owych „rzesz polskiej prowincji (z natury rzeczy o mniejszej wiedzy polityczno-historycznej) z ciągle obecną nostalgią za socjalizmem”.
Polska przeżywa dzisiaj dramat zmagań zawsze obecnych w narodzie pod postacią zróżnicowanych postaw, wierzeń i poglądów, które od wieków konfliktowały nas z powodu fałszywego, zarozumiałego egoizmu niwelowania tego obywatelskiego, naturalnego zróżnicowania przymusem przyjęcia filozofii życia grup społecznych okresowo politycznie silniejszych łudząc się uległością pozostałych i ich rezygnacją ze swoich wartości.
Wczoraj przed gmachem Sejmu widzieliśmy obywatelski protest przeciwko reformie polskiego sądownictwa, któremu po upadku socjalizmu przywrócono niezależność sądów i niezawisłość sędziów, co teraz tak bardzo drażni PiS. Wniosek może być tylko taki, że owa przywrócona niezależność instytucji sądowych i niezawisłość sędziów jest solą w oku lidera partii, który ma świadomość niekonstytucyjności planowanych reform, które przy niezależnych i niezawisłych instytucjach byłyby skutecznie kontestowane przez TK i sądy a to uniemożliwiało by planowane reformy. Każdy, nawet średnio pojmujący porządek konstytucyjnego trójpodziału władzy dostrzega w tej polityce PiS intencje definitywnej zmiany ustroju za wszelką cenę, co zresztą prezes Kaczyński rozbrajająco szczerze wyznał, że owe niezależne kadry sądownicze muszą ulec wymianie, bo stwarzają zagrożenie torpedowania owych reform.
Ostrość oceny tego wczorajszego protestu przez media rządowe i toruńskie, protestu sygnowanego przez najwybitniejszych weteranów opozycji demokratycznej z czasów reżymu komunistycznego, weteranów wiarygodnych, bo swoją antykomunistyczną postawę okupili latami więzienia, bezczelnie dzisiaj postponowanych przez PiS demagogią okrągłostołowej zdrady przy jednoczesnym wynoszeniu na liderów obozu rządzącego funkcjonariuszy komunistycznego stanu wojennego np. prokuratora Stanisława Piotrowicza, głównego w Sejmie referenta programu reformy sądów.
Słyszy się tu i ówdzie, że ten stan rzeczy jest ironią hostii. To powierzchowna diagnoza. Prawdziwa zaś tkwi w przywracaniu „demokracji sterowanej” znanej aż nadto dobrze z czasów PRL-u, ustroju o jedno partyjności władzy robotniczo-chłopskiej z konstytucyjną gwarancją przewodniej roli partii rządzącej. A tak wysoka pozycja w PiS wybitnego praktyka i znawcy ładu ustrojowego w PRL, prokuratora tamtego porządku p. Stanisława Piotrowicza niepokojąco nasuwa podejrzenie do reaktywowania (a może tylko powtórzenia) tamtej „sprawiedliwości” ludowej.
Lud generalnie kocha socjalizm i dlatego obecni reformatorzy pozyskują jego przychylność obietnicami jego przywrócenia.
Jeżeli polskie elity intelektualne i inteligencja w ogóle nie poprą aktywnie takich protestów jak ten wczorajszy, to będą współodpowiedzialne za degradację w Polsce cywilizacji europejskiej (Zachodu), bo lud zadowolony z socjalnej symboliki „500+” dorośnie do przeciwstawienia się takiemu porządkowi ustrojowemu dopiero kiedy władzy zabraknie pieniędzy na owe „500+”.
Przypominam, że PRL upadł dopiero wtedy kiedy na półkach sklepowych pozostał tylko ocet!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka