folt37 folt37
592
BLOG

Socjalistyczne obrzydzanie podatku liniowego

folt37 folt37 Podatki Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Niejaki pan Grzegorz Sroczyński opublikował w „Dużym Formacie” z 15. kwietnia br. artykulik pt. „Krzyczmy w sprawie podatku” z krytyką liniowego podatku dochodowego w działalności gospodarczej 

Autor sugestywnie dowodzi, że liniowy podatek PiT dla samozatrudnionych to „hańba” naszego systemu podatkowego. Korzysta z niego ok. pół miliona Polaków czyli ok. 3% zatrudnionych (z 16 milionów). Średnia zarobków tych 3% Polaków to ok. 17 tys. zł. miesięcznie. Owe zarobki p, Sroczyński porównuje z miesięcznym wynagrodzeniem sprzątaczki brutto ok. 2 tys. zł. miesięcznie. Wynika z tego, że osoba prowadząca własną działalność gospodarczą (samozatrudnienie) z zarobkami 17 tys. zł. jest obciążona podatkiem (z opłatami socjalnymi) „zaledwie” w proporcji 20,4 % dochodów, a sprzątaczka od 2 tys. zł. płaci podatku w wysokości aż 27 % dochodów.

Te populistycznie wywody są adresowane do „świata pracy” w celu obrzydzania samodzielności zatrudnienia i w obronie „godności pracy” najemnej, bez wyszczególniania różnic obu form zarobkowania.  

Szkoda, że autor nie uzmysławia czytelnikowi, że praca na własny rachunek jest obciążona ryzykiem indywidualnej działalności w realiach gospodarczej koniunktury na rynku pracy, zaś umowa o pracę jest wolna od takich zmartwień i od indywidualnego wysiłku utrzymania się na nim (rynku pracy).

Te wywody p. Sroczyńskiego to zwykły socjalizm obarczony demagogią upraszczania problemu zatrudnienia sprowadzanego do zarobków i podatku. A przecież zagadnienia te są wtórne wobec specyfiki gospodarczej pracujących na własny rachunek lub umowę o prace

Kiedy rynek pracy wymusił rozszerzanie samozatrudniania (umowy zlecenia) w miejsce umów o pracę, lewica polityczna wszczęła przeciw temu zajadłą kampanię obraźliwym określeniem tego „umowami śmieciowymi”, co było politycznym przejawem strachu szerekopojetej lewicy politycznej przed społeczeństwem obywatelskim zmniejszającym liczebność mas pracowniczych „zniewolonych” umowami o pracę i z tej racji twardego elektoratu lewicy socjalnej

Obawy te w dużej mierze były (i są) zasadne, bo doświadczeni z pracą na własny rachunek obywatele oprócz samodzielności zarobkowej zdobywają świadomość polityczną budzącą ich z letargu uzależnienia od władzy mentalną przemianą ze zniewolonej klasy pracobiorców w średnią klasę „właścicielską” nie potrzebującą politycznej opieki ze strony wszelkiej maści lewicy socjalnej.

Przecież polskie spektrum polityczne od SLD po PiS pozyskuje wyborcze sympatie polityczne głównie w środowiskach najmniej ambitnych zawodowo i społecznie obywateli. To są grupy oczekujące bezpośrednich partycypacji państwa w ich utrzymanie, tak spektakularnie dowiedzione przez PiS programem 500+.

Takie w/w akcje polityczne i wtórująca im publicystyka socjalnego populizmu otępia świadomość społeczną w kwestiach gospodarczych i finansowych państwa utwierdzając szkodliwą propagandę politycznej lewicy, że wszystkie dobra narodu - w tym praca i zarobki - są funkcją szczodrobliwości władzy składającej się z polityków partyjnych „zatroskanych”  losem „świata pracy” a tym samym niechętnych pracodawcom z gospodarczego sektora prywatnego.

Mamienie społeczeństwa demagogią polityki podatkowej to maksymalne zaciemnianie czytelności podatków pokrętnie przemianowywanych z funkcji zapewniania stabilności państwa zawartych w zadaniach infrastrukturalnych, bezpieczeństwa wewnętrznego i obronności kraju na socjalne, populistycznie zwane „solidaryzmem społecznym”.

Na tym tle głównym polem ścierających się filozofii podatkowych są obowiązujące w cywilizowanych państwach systemy danin publicznych najpopularniejszych pod nazwą podatku liniowego i progresywnego.

Podatek liniowy to bardzo prosty i sprawiedliwy system oparty na jednolitej stopie procentowej (np. 15%), pozbawiony skomplikowanych ulg i zwolnień zawile pogmatwanych nadzwyczajnej mnogości wykładniami interpretacyjnymi konstruowanymi przemyślnie w imię „wszechmocy” władzy państwowej decydującej o zakresie i obszarze stosowanych przez nią (władzę) ulg i zwolnień.  Przy podatku liniowym przytoczone wyżej przykłady podatku PiT obywatela na samozatrudnieniu i sprzątaczki na umowie o pracę zapłacili by podatek w jednolitym procencie (15) od dochodu za pracę.

Podatek progresywny to system wysoce niesprawiedliwy gdzie stawka opodatkowania (procent płaconego podatku) rośnie wraz ze wzrostem dochodu podatnika. Oznacza to, że podatnik o wyższym dochodzie będzie odprowadzał większą jego część w formie podatku, niż podatnik o niższym dochodzie. Stanowi to wyraźną różnicę w stosunku do podatku liniowego, gdzie każdy podatnik płaci taką samą część swoich dochodów (na przykład te przykładowe 15%).

Zastanawiające, dlaczego propaganda partyjnej lewicy tak namolnie narzuca społeczeństwu pogląd o wyższości podatku progresywnego nad liniowym, pomimo iż w świetle arytmetyki jest to oczywisty fałsz, bo skala procentowa jest jedynym logicznym i najbardziej sprawiedliwym czynnikiem rozliczeniowym w stosunkach finansowych zawsze tak samo ułamkowo wymiernym w identycznej proporcji do kwoty wyjściowej rachunku rozliczeniowego. 

Ten sam Grzegorz Sroczyński w tym samym „Dużym Formacie” opublikował obszerny wywiad z prof. Dominikiem Gajewskim o gigantycznych machinacjach podatkowych różnorakich korporacji przemysłowo - finansowych unikających płacenia podatku najprzeróżniejszymi wybiegami pochodzącymi z mnogości przywilejów podatkowych sprytnie stosowanych przez wytrawnych doradców podatkowych często z dorobkiem stażowym w państwowych strukturach podatkowych od ministerstwa finansów po izby i urzędy skarbowe.

Tenże prof. Gajewski dokładnie wyłożył mechanizmy patologii podatkowej krezusów finansowych wszelkiej maści korporacji rynków obrotu towarowo finansowego i ich zagadkowej bezkarności w unikaniu podatków.

Ów przestępczy proceder unikania płacenia podatków przy użyciu skomplikowanej sieci podmiotów finansowo - gospodarczych rozlokowywanych po całym świecie w tak zwanych rajach podatkowych autor nazywa - na wzór handlu narkotykami - procederem dilowania dość frywolnie konkludując, że:

„Z wielkimi firmami dilują Luksemburg, Holandia, Czechy, Irlandia, , zaraz zacznie dilować Londyn. A reszta się zastanawia: „Może warto dołączyć?”

A za podsumowanie tej propagandowo politycznej „ciemni” zamącania obywatelskiej świadomości Polaków bełkotem o solidaryzmie społecznym opartym na „janosikowej” polityce zabierania pieniędzy pracowitym, dobrze zarabiającym Polakom i rozdawania ich biednym tym bardziej leniwym - przytoczę tę oto refleksję profesora Dominika Gajewskiego:

„Polska traci rocznie 46 miliardów złotych podatków niezapłaconych przez międzynarodowe koncerny. Europa - 300 miliardów euro”! 

Wygląda na to, że politycy chętni sięgania po pieniądze dobrze zarabiających rodaków z hasłem „solidaryzmu społecznego” nie palą się do sięgania po owe 46 miliardów zł. nie zapłaconych Polsce podatków przez międzynarodowych tuzów finansowych. 

Może dlatego, że politycznie bardziej opłaca się partiom socjalnym szczuć biednych na bogatych bo to najbardziej prosta skarbnica głosów wyborczych. 

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Gospodarka