Wczoraj w notce pt. „Każda wojna niesie zniszczenie” wyrażałem protest wobec polskiego dziennikarstwa uzurpującego sobie prawa - których nie mają - do pomawiania ludzi - głównie establishmentu politycznego - o wszelkie możliwe nieprawości bez żadnych dowodów. Oczywiście to samo robią politycy konkurencyjnych wobec siebie partii, czego dowodem są słynne kalumnie o fałszowaniu wyborów.
Obecnym obszarem takich niegodnych zachowań jest opublikowany raport amerykańskiego senatu w sprawie torturowania przez CIA islamskich więźniów podejrzanych o terroryzm przetrzymywanych także na terytorium Polski w Kiejkutach. Nie bez znaczenia w tej sprawie jest nocny telefon prezydenta USA Baracka Obamy do polskiej premier z przeprosinami za tę publikację. To jest dowód na to - jak dzisiaj w poranku radia TOK FM powiedział prof. Daniel Rotfeld - że w całej tej sprawie Polska jest podmiotem poszkodowanym, bo wprowadzonym przez CIA w błąd, co do intencji wydzierżawienie ośrodka wywiadowczego w Kiejkutach.
Opozycja i „bezkompromisowi” dziennikarze fakt ten marginalizują wynosząc na czoło publikacji polskie współsprawstwo w tych karygodnych praktykach CIA. Współbrzmiące z opinią prof. Rotfelda wyjaśnienia byłych polskich dygnitarzy premiera Millera i prezydenta Kwaśniewskiego niektórzy dziennikarze arogancko kontestują własnym przekonaniem o winie Polski. Np. Monika Olejnik we wczorajszej „Kropce nad i” niesłychanie po chamsku zarzuciła prezydentowi Kwaśniewskiemu kłamstwo, kiedy ten wyjaśniał powody i okoliczności udostępnienia Amerykanom ośrodka w Kiejkutach. Takie zachowanie Moniki Olejnik jest smutnym dowodem na arogancję i brak wyczucia istoty polskiej racji stanu pogubionych w rozumieniu swojej roli bezzasadnie zarozumiałych dziennikarzy, którzy w miejsce obiektywnej prezentacji argumentów rozmówców bezczelnym tonem argumenty te kontestują.
Takie zachowania są już poważnym problemem w Polsce gdzie bezkarnie panoszy się fałszywa medialna propaganda lansująca wyłącznie zjawiska negatywne, pośród których przeważają zdarzenia nieprawdziwe, albo drobne, wynoszone do rangi piramidalnych problemów polskiej rzeczywistości.
Dowodząc szkodliwości takiego dziennikarstwa przytoczę z wczorajszej notki cytat za prof. Magdaleną Środą:
„Gdy Kaczyński wymówił słowa o „fałszerstwie wyborczym”, media robiły wszystko, by ludzie to „coś” również dostrzegli. Czy dlatego, że poznali fakty? Nie. Jak mówi mistrz propagandy: kłamstwo powtórzone 100 razy zostaje prawdą. Powtórzone 200 razy staje się faktet”.
Czyżby polscy dziennikarze z pełnymi ustami frazesów o swojej publicznej misji tego nie rozumieli? Myślę, że doskonale to rozumieją, ale swoje morale zredukowali do publicystycznego marketingu mierzonego poczytnością, oglądalnością, itd., co znowu jakże trafnie nazwała prof. Środa:
„Dawniej media chodziły na pasku władzy, która nie lubiła prawdy, dziś większość z nich musi chodzić na pasku sensacji, która zastąpiła prawdę”.
Oto prawdziwe oblicze moralne wielu polskich dziennikarzy i publicystów, którzy znając siłę wpływu mediów na kształtowanie opinii publicznej bałamucą tę opinię mocno fałszywymi interpretacjami zjawisk społeczno-politycznych wpływając tym na nastroje społeczne obniżające i tak niską kulturę polityczną narodu znajdującą odzwierciedlenie we frekwencji wyborczej i lekceważącego stosunku obywateli do państwa polskiego.
Współczucie terrorystom nie upoważnia do dezawuowanie państwowej racji stanu.
Taką postawę polskiego dziennikarstwa trzeba nazwać po imieniu:
WIEKIM SZKODNICTWEM DLA POLSKIEJ DEMOKRACJI
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka