Wybuch afer z kupowaniem dyplomów studiów wyższych dowodzi o biurokratyzacji życia publicznego w Polsce o mocno przesadnej wymagalności dyplomu studiów wyższych.
To jest kolejna mania cywilizacyjna technokratycznego populizmu jako budulca „toru przeszkód” dla wszelkiej maści stanowisk i kierowniczych funkcji głownie w sektorach publicznych.
Na potrzeby maniakalnego rynku „zwierzchników”, „menedżerów”, „kierowników”, itd. koniecznie z wyższym wykształceniem, ktoś przedsiębiorczy wymyślił odpłatną „kuźnię” takich dyplomów z pełną świadomością ich wyłącznie fasadowej roli.
Tysiące ludzi w Polsce posiada fantastyczny dorobek zawodowy mimo braku cenzusu wyższego wykształcenia - często na odpowiedzialnych stanowiskach – pozbawiono tych stanowisk, bo „bezmózgowcy” nadzoru państwowego ustanowili wymóg wykształcenia wyższego.
Wielu „bohaterom” owych sukcesów postawiono warunek utrzymania stanowiska pod warunkiem zdobycia dyplomu uczelni wyższej. Niektórzy wykształcenie uzupełniali, inni z różnych powodów nie mogli więc dyplomy kupowali „na bazarze” lub w Collegium Humanum.
Lista znanych osób w Polsce /w tym polityków/ z dyplomami tej prywatnej uczelni jest długa. Są tam też tacy co ukończyli studia w normalnym trybie. Ci poza tym trybem postępowali źle, ale to inny temat.
Zastanawia strategia państwa oceniającego kadry pracownicze /głównie na stanowiskach kierowniczych/, że weryfikują ich przydatność odsuwa się ludzi z braku wymaganego wykształcenia, choć z gigantycznym dorobkiem zawodowym. To stratega oczywistego szkodnictwa dla państwa.
Na koniec dwa przykłady praktyk oceniania fachowości kadr w USA /kapitalizm/ i w Polsce / formalizm populistyczny/:
• w USA przyjmując do pracy tokarza /mój znajomy/ majster postawił go przy tokarce, pokazał rysunek przedmiotu do obróbki i kazał się zawołać na oględziny wyrobu. Bezbłędnie wytoczony wyrób spowodował decyzje przyjęcia do pracy.
• w polskiej spółce SP staranie o pracę tokarza zaczyna się o przedstawienie „cyrografów” od świadectw szkolnych po opinie wcześniejszych pracodawców.
W Polsce odżywa żart z PRL o ocenie pracownika: „dobry fachowiec ale bezpartyjny”.
I na koniec:
Dwóch prezydentów Polski: jeden /były/ bez dyplomu ukończenia studiów, drugi /obecny/ z doktoratem UJ. Pierwszy z notą bardzo dobrą, drugi /obecny/ z notą ledwie dostateczną.
Tak to właśnie wygląda z panoramą Collegium Humanum w tle.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo