Wyścig karierowiczów polityki zabiegających o elektorat wyborczy, to główne źródło idei państwa scentralizowanego, budowanego na gruzach dawnej obywatelskości wyeliminowanej przez ów polityczno finansowy kartel zniewalający demokrację.
Modelem tym zastała skażona też Unia Europejska jako wspólnota owych kartelowo-finansowych państw centralizujących rozdawnicze finanse wspólnotowe na cele gospodarczo-ustrojowe, wyrównujące dotacjami cywilizacyjno gospodarcze poziomy między państwami członkami UE. Nie uniknięto jednak subwencyjnych błędów w formie antyrynkowych dopłat w tym do produkcji rolnej typowo biurokratycznie kwalifikowanych. Np.:
• pomidory - 2 047,34 zł/ha;
• chmiel - 1985,54 zł/ha;
• truskawki - 1 237,42 zł/ha;
• konopie włókniste - 134,35 zł/ha.
• rośliny strączkowe na nasiona - 823,91 zł/ha;
• rośliny pastewne - 471,53 zł/ha;
• buraki cukrowe - 1 391,96 zł/ha;
Każdy polski rolnik otrzymał także jednolitą płatność obszarową. W 2023 roku stawka ta wynosiła 166 euro na 1 ha ziemi.
Jak podaje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa do 17 listopada 2023 r. rolnicy otrzymali 8,26 mld zł /słownie osiem miliardów, dwieście sześćdziesiąt milionów zł./ z tytułu płatności bezpośrednich i obszarowych
Taką opiekuńczą rolę próbował też – jak wiadomo - sprawować komunizm pod marksowskim hasłem „sprawiedliwości społecznej”. Idea ta zbankrutowała jednak z kretesem. Skąd więc dzisiejsza, współczesna liberalno-demokratyczna Europa tak uparcie zdąża do tej opiekuńczości skoro deklaratywnie nazywa siebie liberalną demokracją rynkową.
Odpowiedź jest prosta. Bo - mimo nazwy – taką nie jest. Jaką więc jest? Oficjalnie nijaką. A nieoficjalnie jest „kartelem” polityków i finansjery kupujących władzę od socjalnych społeczeństw.
Przecież to jest wyraźne podobieństwo do komunistycznego centralnego planowania.
Polscy rolnicy /chłopi/ otrzymali w 2023 r. nadzwyczaj sowity „prezent” z UE w dopłatach na kwotę 8 miliardów i 260 milionów złotych polskich.
Czym więc kierują się dzisiaj rolnicy w anty unijnych protestach? Jedyny tego powód to przysłowiowa chciwość i nieoświecona naiwność podsycana przyjętymi do swoich protestów krzykaczy politycznych urabiających protestujących na własne, partyjne ciasto wyborcze wykrzykiwaniem - np. przez konfederatów /Sławomir Mentzen /, że mamy obecnie terror PO zapamiętany z konfederackich „marszów niepodległości” czasów pierwszego premierostwa Tuska.
Chłopi nie wiedzą, a Mentzen nie mówi, że konfederaci maszerowali wtedy pod faszystowskimi hasłami i emblematami nienawiści.
Zaś prawdziwy powód obecnych protestów /oprócz polskich spekulacji ukraińskim zbożem/ przybliża czytelnikom TP Krzysztaf Story w TP nr 9 z 28 lutego:
„Wspólna polityka rolna UE pochłania jedną trzecią unijnego budżetu. Do 2027 r. z naszych podatków pójdzie na ten cel jeszcze ponad 300 mld euro. I od dekad funkcjonuje to na zasadzie: „większy dostaje więcej”, a to zabójcze dla rolników i środowiska. Od 2005 do 2020 r. liczba gospodarstw w UE zmniejszyła się o 40 proc., a z branży wypadło ponad 5 mln ludzi. Organizacje rolnicze, takie jak Copa Cogeca, wykorzystują małych rolników, by bronić interesów wielkich agroholdingów. Według ustaleń dziennikarzy DeSmog przez ponad trzy lata, gdy w Brukseli dyskutowano o Zielonym Ładzie, lobbyści z branży spotykali się z szóstką europosłów średnio... dwa razy na tydzień (ponad 400 spotkań). W tym czasie producenci pestycydów wydali na lobbing w PE ponad 35 mln euro”.
I dalej:
„Wszystkie argumenty przegrywają z jednym: idą wybory. Protesty rolników od Rzymu po Warszawę to polityczne żniwa dla populistycznych partii, a Komisja Europejska w popłochu wycofuje się z kolejnych zapisów. Ograniczenia pestycydowe na razie wylądowały w koszu, wymóg odłogowania ziemi odłożono o rok, a w najnowszym harmonogramie reform – rolnictwo prawie zupełnie wycięto. Realny staje się upadek Zielonego Ładu w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego. Polski rolnik za kilkanaście lat słono za to zapłaci”.
Tak wygląda postępujący centralizm państw europejskich zawładniętych rządami karteli „polityków i finansjery” przekształcających państwa w ich dochodowe korporacje kartelowych rządów na szczeblach władzy i podporządkowane sobie społeczeństwa zamienione w pracobiorców podległych im, w ich „państwowych folwarkach”.
Owi protestujący na traktorach i bijący brawa perorującym politykom scentralizowanych państw są właśnie nieświadomymi ich pracobiorcami.
Trzeba się bać!
Komentarze
Pokaż komentarze (6)