Moją wczorajszą notkę krytykują zwolennicy nacjonalizmu zarzutem mojej zgody na cedowanie pewnych elementów narodowej suwerenności na rzecz UE.
Przed absurdalnością takiego zarzutu nie ma sensu się bronić, ale przemilczać też nie można. Dlatego pozwolę sobie krótko przytoczyć, szkodliwe poczynania obecnego ministra edukacji i nauki polegające na zabiegach nacjonalistycznej modernizacji programów szkolnych z historią na czele.
Owa szkodliwość, to sekowanie polskiej historii narodowo – katolicką sztancą idealizowania polskich historycznych dziejów bogoojczyźnianą szlachetnością narodu polskiego wolnego od wad i zwykłych ludzkich nieprawości.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiada nowy przedmiot „historia i teraźniejszość”, bo „pokolenie obecnych 20-latków ma luki w wiedzy z Historii. Informacja o planach ministerstwa opublikowana została na koncie resortu Twitterze” z takimi informacjami:
• „- Uczniowie od pierwszych klas szkół ponadpodstawowych dostaną nowy przedmiot, który będzie nazywał się „historia i teraźniejszość”.
• „Będzie to ogromna zmiana - mówił w maju Kaczyński. Dodał wówczas, że „chodzi o to, aby młodzi ludzie poznawali Polskę, kulturę, by się z nią wiązali, dzisiaj bywa z tym różnie”.
• „- Chcemy zrobić tak, jak zapowiedzieliśmy w Polskim Ładzie, czyli zrobić dwutorowo: historia Polski i historia powszechna w szkołach ponadpodstawowych ze zwiększoną liczbą – wyjaśnia minister”.
• „Uczeń na nowym przedmiocie nauczy sie m.in. wyjaśniać, "dlaczego katastrofę z dnia 10 kwietnia 2010 roku należy traktować jako największą tragedię w powojennej historii Polski. Będzie też potrafił: "wskazać i scharakteryzować najpoważniejsze wyzwania stojące przed Polską u progu trzeciej dekady XXI wieku." Oczywiście nie będzie musiał sam sobie tym jakoś zaprzątać głowy, bo projekt usłużnie wymienia, że chodzi o: kryzys demograficzny, utrzymanie tożsamości kulturowej, koszty finansowe i społeczne „polityki klimatycznej”.
• „Uczeń nauczy się także charakteryzować rolę Kościoła katolickiego w Polsce w okresie po wprowadzeniu stanu wojennego (pomoc wszystkim prześladowanym, kultura bez cenzury, msze za ojczyznę, osoba bł. ks. Jerzego Popiełuszki, pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski w 1983 i 1987 roku). Ale program nie skupia się wyłącznie na Polsce, adept historii i teraźniejszości wyjaśni, czym był dla świata wybor Karola Wojtyły na papieża, a także o prześladowaniach ze względu na wyznanie - na przykładzie chrześcijan. Nauczy się też: "przedstawiać zaangażowanie Polski (rządu i organizacji pozarządowych np. „Kościół w potrzebie”) na rzecz osób prześladowanych na całym świecie z powodu swojego wyznania (pomoc dla chrześcijan) oraz dla ofiar wojen domowych (Syria, Afganistan)", a na deser opowie o skutkach rewolucji seksualnej i neomarksizmu”.
• „Twórcy programu uważają przedmiot, "za doskonałą okazję do wzbogacenia celebracji takich dni jak: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Dzień Samorządu Terytorialnego, Narodowy Dzień Pamięci Poznańskiego Czerwca 1956, Dzień Papieża Jana Pawła II, Dzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego".
https://www.prawo.pl/oswiata/historia-i-terazniejszosc-podstawa-programowa,511669.html
Skoro obecny obóz władzy z takim zatroskaniem emituję w programie „prawdę historyczną” o Polsce min. przez kontrowersyjny Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych /NSZ/, to dlaczego program „podstawy i teraźniejszości” milczy o przestępczych /zabójstwa/, antysemickich incydentach NSZ, a także góralskiego nacjonalizmu Podhala pod nazwą „Goralenvolk” tak przypomniany przez Wiesława Władykę:
Goralenvolk - wstydliwa karta Podhala
„Historia Goralenvolku to historia tzw. narodu góralskiego, wykreowanego przez okupanta niemieckiego po 1939 r.
O korzeniach germańskich i odmienności od polskości świadczyć miała kultura góralska, z jej muzyką, tańcami, ubiorami, budownictwem, gwarą. Wskazywano między innymi na podobną formę spinek gockich i góralskich, na podobieństwo tyrolskiego jodłowania i góralskiego zaśpiewu oraz na niemieckie nazwy miast i wsi w tym rejonie (Dursztyn, Falsztyn, Frydman, Grywałd itd.). Górale mieli różnić się od Polaków typem urody, inaczej mówiąc, typem rasowym, czyli tzw. dynarskim, a w wielu wypadkach wręcz nordyckim.
Rychło po wybuchu wojny okazało się, jak wielu Polaków z Zakopanego aktywnie włączyły się w działania powołanych różnych komitetów i instytucji Goralenvolku. A w nich znaleźli się między innymi Wacław Krzeptowski i Józef Cukier – pierwsze dwa nazwiska łączone z Goralenvolkiem. Wkrótce dołączały do nich następne: dr Henryk Szatkowski, Andrzej Krzeptowski i Stefan Krzeptowski.
Byli to ludzie znani, zwłaszcza Wacław Krzeptowski, zwany zarówno przez zwolenników jak i szyderców góralskim księciem. Pochodzący z szanowanej rodziny, spowinowacony z innymi rodami Zakopanego, bogaty i wpływowy, współpracował kiedyś z Wincentym Witosem, znał osobiście Ignacego Mościckiego i Rydza-Śmigłego, miał niezłe kontakty polityczne z obozem rządzącym i opozycją ludową. Był hrubym gazdą, jak mówiono na Podhalu.
To Wacław Krzeptowski stał na czele delegacji górali, która 7 listopada 1939 r. złożyła na Wawelu wyrazy uznania czy raczej po prostu hołd Hansowi Frankowi. Pięć dni później witał tegoż gubernatora generalnego w Zakopanem i dziękował mu za „oswobodzenie górali od ucisku polskich władz”. Kolejnym krokiem, po dwóch tygodniach, było zwołanie przez Krzeptowskiego przedwojennego Związku Górali, przekształcenie go w Goralenverein oraz przyjęcie idei Goralenvolku”.
www.Goralenvolk - wstydliwa karta Podhala | Góralu, czy ci nie żal? - Polityka.pl
Wszystkim moim krytykom, obrońców nacjonalizmu przypominam ów wstydliwy epizod ruchów nacjonalistycznych XX w. Oni zwykli wypominać komunistom ich ideologię za jej ciemnie strony, udając, że ich nacjonalizm takich stron nie ma.
Historia jest nauką o dziejach ludów /narodów/, powinna te dzieje prezentować w całości, a nie tylko w wycinkach miłych aktualnie rządzącym.
Tak nauczycielsko pięknie ujął to aktor Jerzy Radziwiłowicz :
„nauczyciel powinien być przewodnikiem, a nie „wpajaczem słusznej sprawy”.
I niech ten cytat będzie podsumowaniem notki.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo