Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas corocznej zadumy nad życiem i jego przemijaniem.
Świat materialny po prostu jest i bezwiednie podlega prawom natury, a tylko człowiek próbuje zrozumieć wszechświat /świat/ z filozoficznym skutkiem „wiem, że nic nie wiem” /Sokrates/.
Pomimo tej refleksji inteligencja ludzka „wodzi nas za nos” i wpuszcza „w maliny” egzystencjonalnych domniemań wysnuwanych w oparciu o naukę zupełnie bezbronną wobec niewyobrażalnej skali kosmosu, którego ogrom i prawa nim sterujące są /jak do tej pory/ poza zasięgiem percepcyjnej inteligencji naszego gatunku.
„Wolna Sobota” /magazyn GW z 1 listopada 2021 r./ zamieściła obszerne rozprawki na ten temat:
• „I tak na marginesie, to umrzemy” – autorstwa Kacpra Kalinowskiego, oraz
• „W gwiazdach będziemy nieśmiertelni” – autorka p. dr Weronika Śliwa.
Autor „I tak na marginesie, to umrzemy” cytuje Alberta Einsteina: „Chcę odejść wtedy kiedy sam zechcę – sztuczne przedłużanie życia jest niesmaczne”.
To sugestia, że wszelkie usiłowania na dłuższy /niż nam przeznaczony/ czas życia są naiwne i właśnie niesmaczne.
Dla mnie najbardziej refleksyjne słowa o majestacie śmierci pogardzanej przez współczesną cywilizację dobrobytu są takie uwagi Kacpra Kalinowskiego:
„Śmierć to skandal, o którym nie wypada rozmawiać. Wszelkie bowiem przejawy żałoby i jej symbole /…/ są dowodem, że śmierć naprawdę istnieje, że jest nie do zaakceptowania, że jest największym ze skandali istnienia i co więcej, skandalem nieuleczalnym i złowieszczym”.
Tak to zjawisko diagnozuje prof. Mikołejko. Pozostaje bowiem w prowokacyjnej sprzeczności z promowaną na wszelkie sposoby iluzją, czy wręcz „łże religią” wiecznego, zdrowego i uwolnionego od troki życia – z jej szczególnymi „kapłanami” (fitness), świątyniami (siłownia, spa), rytuałami (zdrowa żywność, nie picie, nie palenie), wizjami raju (wieczne wakacje na Karaibach, nartach w Szwajcarii, itp.).
Czyli to są nasze współczesno-kulturowe i cywilizacyjne zainteresowania życiowe. Żyć bez trosk /także tej dotyczącej śmierci/, nie dbać o jutro i o innych, tak jakby nie było faktu przemijania. Nasza kultura i cywilizacja TO MY i tylko my, a kto nie z nami ten wróg. Czyli wroga unicestwić, odsunąć na daleki margines żeby było dużo miejsca dla nas. Lustrem tej filozofii współczesności jest polityka. Co tam inni ludzie ginący gdzieś na mokradłach granicznych lub innowiercy? My, ci z tych siłowni, spa, nart, Karaibów jesteśmy nieśmiertelną solą tej ziemi. Inni, te ludzkie odpady niech sobie umierają na bagnach, z głodu albo zabijani w wojnach domowych. Nie będą nam przeszkadzać w życiu, na które przecież tylko my zasługujemy.
Oni właśnie – ci obojętni na tragedię innych – powinni wczytać się w kolejną rozprawkę dr Weroniki Śliwy „W gwiazdach będziemy nieśmiertelni”.
Tak pisze p. doktor o ziemskiej platformie naszego życia:
„ Jednak już dziś obserwacje z kosmosu pomagają monitorować stan naszego globu; ukazują ocieplenie klimatu, zanik pokrywy lodowej pobliżu północnego bieguna, wzrost poziomu mórz /…/.” To – zapowiedź degradacji życiodajnych warunków ziemi. Ta świadomość inicjuje naszą cywilizację do penetracji kosmosu w szukaniu tam miejsca dla ewentualnej ucieczki z umierającej ziemi na przyjaźniejszą planetę.
Pani doktor pisze: „Być może życie jest w kosmosie powszechne, a nawet zdarza mu się dojść do etapu inteligentnej cywilizacji – a jednak każda z nich nieuchronnie ginie tak szybko, że na wzajemną komunikację po prostu nie starcza już czasu. Jakie elementy autodestrukcji mogą być zaszyte w takie rozwiązanie, nietrudno się domyślić, jeśli uzmysłowimy sobie, że najbliższa godzina naszego istnienia bezpośrednio zależy od jednego naciśnięcia palca na odpowiednim guziku”.
Podobno refleksje to przywilej inteligencji. Skoro tak, to strach pomyśleć o poziomie inteligencji ludzkości, która powierza swój los dając nad sobą władzę ludziom przez siebie wybieranym, którzy nie dostrzegają fenomenu przemijania i uprzykrzają życie innym jakby sami mieli żyć wiecznie. To spostrzeżenie potwierdzają starcy przy władzy, którzy u schyłku życia urządzają ludziom porządek społeczny na swoją modłę, choć już sami /starość/ z niej nie skorzystają.
Ciekawe czy w dniu dzisiejszym pomyślą oni choć przez moment, że głupio postępują przymuszaniem innych do własnych kaprysów urządzania życia, bo ono jest tak krótkie i kruche, że lepiej je ludziom umilać niż ich krzywdzić.
Nie chce się wierzyć, ale władcy tego świata są chyba przekonani o swojej nieprzemijalności. To tym bardziej zaskakujące, bo przecież niektórzy wręcz fanatycznie „celebrują” pamięć ludzi bliskich ich fanatycznych poglądów.
Mimo wszystko trzeba im dzisiaj dedykować zakonne pozdrowienie „memento morii”.
Vis maior!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura