Czy zbiorowa mądrość narodów to mit?
Coraz ciszej w polityce o wierze ludzi w tzw. zbiorową mądrość narodową. Chyba dlatego, że historia ludzkości dowodzi coś przeciwnego. Naród jako zbiorowość ludzi zamieszkałych razem na określonym terytorium, to zwyczajny ludzki zbór w znakomitej większości bez znajomości historii i tym samym bez świadomości zagrożeń dla tego zboru i własnej w nim egzystencji.
Jednym z pierwszych przykładów braku owej mądrości zbiorowej ludzi to biblijna kara potopu za ich głupotę nieposłuszeństwa w respektowaniu idei uczciwych /porządnych/ praktyk życia w poszanowaniu reguł gwarantujących powszechny ład społeczny.
Wszystkie historyczne zmiany państwowego ładu społecznego /ewolucje i rewolucje/ były zawsze spowodowane próbami naprawy ludzkiego bałaganu i egoistycznego łajdactwa krzywdzenia jakiejś grupy ludzi przez ludzi innych.
Nigdzie na świecie nie ma kraju /państwa/ wiecznej szczęśliwości lub samych klęsk. W historii sytuacje takie następują po sobie wzorem biblijnych lat chudych i tłustych. Czyli są okresy pomyślności narodów i okresy niepomyślne, a nawet tragicznie złe /wojny/.
Dociekliwi historycy, badacze źródeł takich stanów i ich powiązań ze społecznymi nastrojami, zrodzonymi w masach ludzkich „zauroczanych” narracją politycznych liderów /partii/ zdolnych przekonać ludzi do swoich politycznych racji narracyjnym populizmem, dalekim od gospodarczo społecznej rzeczywistości bagatelizowanej doraźnymi korzyściami wyborców, bez najmniejszego związku z ową gospodarczo-społeczną rzeczywistością.
Jak więc widać tak tworzona rzeczywistość ustrojowa państw nie ma nic wspólnego ze zbiorową mądrością narodów, a tak naprawdę wręcz przeciwnie.
Obrazem zbiorowej mądrości miała być demokracja przedstawicielska, w której większość obywateli powierza w wyborach władzę w państwie ludziom z jakiegoś obozu politycznego z wiarą, że wybrani będą rządzić sprawiedliwie dla dobra ogółu, bez najmniejszych gestów uprzywilejowania większości za nimi głosującej.
Niestety ułomność ludzkiej natury szybko tę regułę wypaczyła, bo wnet okazało się, że równe traktowanie wszystkich obywateli w tej demokracji też „nie wyszło”, bo obóz z którego wyłonione władzę natychmiast przyznał sobie nowe przywileje, źródło nowych konfliktów dzielących obywateli na bliższych władzy /swoich/, uprzywilejowywanych w nominacjach do służby państwowej i podporządkowanego rządowi sektora gospodarczego skomasowanego w spółkach Skarbu Państwa /Polska/.
Na przykład materialna i władcza zachłanność rządzącej w Polsce większości bezsprzecznie pochodzi z narodu, ale narodem nie jest, bo wymownie wyodrębnia się z tego narodu nazywając siebie /we własnym mniemaniu/ lepszą częścią, bardziej reprezentatywną tylko dlatego, że 1/3 Wyborców ustanowiła ich większością parlamentarną /jak obecnie widać rachityczną/ umożliwiającą rządy w Polsce.
W tej sytuacji zachodzi pytanie: gdzie tu jest miejsce na zbiorową modrość narodu? Przecież naród to wszyscy Polacy, którzy dopuścili do dramatycznego wzajemnego skłócenia się i podziału na „dwa wrogie plemiona”, dwa w jednym narodzie. I to ma być mądrość?
Jakąż zbiorową mądrością wykazał się naród afgański? Żadną, bo nawet 20 lat amerykańskiej obecności walczącej z przemocą Talibów i służącą pomocą atytalibskiej opozycji w budowie państwa demokratycznego nie zjednoczyło Afgańczyków w obronie tej idei. Wyjście Amerykanów spowodowało rozpad armii rządowej, ucieczkę prezydenta i błyskawiczny powrót Talibów bez cienia oporu sił państwowych.
Jest więc pytanie: czy zbiorowa mądrość narodów ma gdzieś na świecie miejsce? Nie widzę.
Potrzebny jest więc jakiś wniosek na naprawę obecnej demokracji, ślepej wyznawczyni świętości mandatu wyborczego, nawet tego w posiadaniu posła ograniczonego umysłowo.
Nie należy więc słuchać „zbiorowej mądrości narodu” zawodnej przecież /patrz nazizm, komunizm/, lecz mądrości przedstawicieli narodu, znanych i cenionych –choć bezpartyjnych – i ich wybierać do władz.
A jak ich wyłaniać, to kolejny problem dotyczący ordynacji wyborczej o czym będzie w innej notce.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo