Kiedy przeczytałem felieton poety Jacka Podsiadłego „Jak tworzę” (TP z 30. maja 2021 r.), to estetyka mojego samopoczucia wyraźnie się polepszyła.
Podsiadło mianowicie stwierdził prawdę wyznawaną także przeze mnie - , że „Poezja to też język, którego nie można się nauczyć, jak tylko ze słuchu”.
Jestem zwykłym „konsumentem” tekstów pisanych tych prozaicznych od literatury faktu, po beletrystykę i tych wierszowanych zarówno w konstelacji rymowano-rytmicznej jak i ekwilibrystyczno-prozaicznej w formule wykpionej przez Podsiadło taką uwagą:
„Jak wiecie jestem poetą. Tworzę zatem wiersze, zaś moim ulubionym tworzywem jest samo życie, z którego czerpię garściami. I zauważyłem ciekawą rzecz: że już bardzo dawno nie napisałem wiersza nowoczesnego. Takiego wiecie, który już sto lat temu był nowoczesny: bez kropek, bez dużych liter, bez rymów, bez niczego”.
Dalsze rozważania poety w materii tego poetyckiego, twórczego dylematu są wielce wymowne:
„Język chce do nas przemówić. Wiersz pragnie rygoru i niema na to rady. Jak próbujesz napisać wiersz pozbawiony rytmu, to musisz stosować bardzo wymyślne formy rytmiczne, jak chcesz pozbawić wiersz rymu, szukasz rymów jak najbardziej odległych. I nie wymyślimy już żadnych innych form niż hybrydy. Poeta zawsze stoi w punkcie wyjścia, co wcale mu nie umożliwia między planetarnych rajz”.
Refleksja z przeczytanego felietonu Jacka Podsiadły są ilustracją zawirowań współczesnej cywilizacji, która „puchnie” absurdami w literackim rozumieniu Podsiadły „bez kropek, bez dużych liter, bez rymów, bez niczego”.
No właśnie. Do owej literackiej tezy o zdaniach bez kropek, bez dużych liter, bez rymów, bez niczego pasuje jak ulał teoria gender podstawa filozofii społeczno-politycznej ruchu LGBT. Gender niczym owa bez kropek, rytmu itp. poezja wymyśliła ową hybrydę obyczajową, np. płci kulturowej, równoznaczności seksu jednopłciowego z heteroseksualnym, równości opiekuńczej macierzyństwa i ojcostwa – czili biologiczne „hybrydy” niczym poezję „bez kropek, bez dużych liter, bez rymów, bez niczego”.
A degeneracja ludzkiego gatunku objawia się zupełnie niepojętą obojętnością na otaczające nas idiotyzmy, fałsze oszustwa, itd. całej tej cywilizacyjnej współczesności od polityki, religii po obyczajność.
Zachęcony wywodami Jacka Podsiadły chcę pokazać dla porównania wierszowane dywagacje feministki Kiry Pietrek (nowa cywilizacyjna fala) i przeciwstawne jej mój anty feministyczny /nie mylić feminizmu z równouprawnieniem/:
Skarga feministki (Kira Pietrek)
mój pracodawca zdaje sobie sprawę
żona jest tylko narzędziem
pozostawia ją w moich rękach
potrafi być dobrym narzędziem mówi
jeśli się nią pokieruje
tajna organizacja narodów rozwiedzionych
wyklucza depresyjnie nastawione mężatki
materiałoznawstwo przestało być obleganym kierunkiem
odkąd dzielimy świat na plastik papier i szkło
wykluczyliśmy tuż przed stosunkiem
ocieplenie klimatyczne
jako realny problem ludzkości
córki szejka daj gwałcą i pożerają
początek stosunku ma trwać 20 jebanych kurwa minut
a nie 3 7 albo 15 sekund
jeżeli nie podoba ci się tyłek tej laski
to po co ją rżniesz z całych sił
jeśli jesteś buddystą bądź buddystą
jeśli jesteś katolikiem napluj sobie na dłonie
dwa razy tchórzu
jeżeli jesteś otyły to znaczy że masz lustro
jeżeli jesteś cieniasem
pracujesz po pracy
wracasz z pracy i pracujesz po pracy
czujesz się mniej wykorzystywana bo szef pracuje razem z tobą
właśnie wtedy czujesz się wykorzystywana
Tęsknota (Ja)
Budzę się rano i wołam mamo!
Lecz odpowiada mi cisza.
Wstaję zaspany i chcę do mamy!
A mamy nie ma, bo wyszła.
Mama jest piękna i bardzo kochana,
tylko, że mocno zapracowana.
Pracuje dużo, bo spłaca raty
sama za wszystko, bo nie ma taty.
Tata był zacofany,
i nie rozumiał mamy!
Tata chciał z mamy zrobić kucharkę -
a mama tego nie chciała,
bo mama zdolna jest i wykształcona
więc dobrą pracę wybrała.
Pracuje dużo od rana do nocy
pieniędzy mnóstwo zarabia.
Jest czegoś szefem, ma swój gabinet,
ale do domu zbyt późno wraca.
Wszystko mam w domu,
co dusza zapragnie,
niczego mi nie brakuje,
czasami jednak płaczę cichutko,
gdy mamy wyczekuję.
Tak bardzo chciałbym, by moja mama
nie była taka bogata,
żeby czekała ma mnie gdy wracam
i żeby z nami był tata.
Chciałbym codziennie z mamą i tatą
jeść obiad i grać w warcaby.
Szkoda, że mama nie jest kucharką,
że ciasta nie piecze i nie gotuje
tak smacznie, jak babcia nasza.
Ja się ożenię kiedyś z kucharką
taką normalną nie wykształconą,
Chcę aby była dla dzieci matką,
co piecze, gotuje i w domu zawsze
ich oczekuje.
Może me życie dla dzieci biednych
jest jakąś godną zazdrości marką,
Ja jednak wiem, że kiedy dorosnę
OŻENIĘ SIĘ Z KUCHARKĄ!!
Powtórzę za Podsiadłym. Tyle w temacie!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura