Odpowiedź na tytułowe pytanie jest właściwie prosta. Wystarczy zadumać się nad historią chrystianizmu od daty urodzenia Chrystusa po dzień dzisiejszy, to wszystko staje się jasne. Nauka Chrystusa przeszkadza złym ludziom w realizacji ich chorych ambicji sprawowania władzy i beneficjów z niej płynących.
Herod z obawy utraty tronu /władzy/ chciał zabić małego Jezusa i dlatego dopuścił się rzezi niewiniątek /termin określający historię opisaną w Ewangelii Mateusza – wymordowanie chłopców do lat dwóch z Betlejem i okolicy na polecenie Heroda/. Z tego samego powodu Kapłani żydowscy faktycznie skazali Jezusa na ukrzyżowanie.
Właściwie cała historia chrześcijaństwa jest splamiona krwią w imię walki o władzę tych, co bali się jej utracić i tych co po władzę sięgali. Nie ominęło to samego Kościoła katolickiego pełnego zdarzeń, np. walki o papiestwo czy krwawe stosy dla przeciwników wiary katolickiej.
Znamy też powody rewolucji francuskiej jak i okrutne prześladowania Kościoła przez nazizm i komunizm.
W takiej rzeczywistości „przebiegała historia” i trwa do dzisiaj.
W polskich warunkach komuniści szli po władzę walcząc z wiarą katolicką, a „rewolucja Solidarności” obalając komunizm niosła na sztandarach hasło obrony tejże „wiary ojców”. /Tutaj małe wyjaśnienie: wyznaję pogląd, że spory polityczne z religią w tle są właśnie walką z wiarą, obecność której w społeczeństwie stanowi realną siłę polityczną a nie religia jako taka/.
Dzisiaj jesteśmy świadkami obłudnego epatowanie społeczeństwa /w większości katolickiego/ pokazową religijnością obecnego obozu władzy w Polsce z jednoczesnym rażącym naruszaniem przez tę władzę etyki katolickiej. Na przykład przywoływanie przez polityków Boga podczas parlamentarnego ślubowania na wierność konstytucji, aby w praktyce rządzenia jawnie tej wierności zaprzeczać.
Jakże smutne w tym wszystkim jest też to, iż polscy pasterze Kościoła katolickiego znani z radykalnej obrony etyki i moralności katolickiej niewybredną krytyką społecznego obyczajów seksualnych i zupełnie nieobecnych w zjawiskach łamania na każdym kroku katolickiej etyki i moralności /konstytucji/ przez obóz sprawujący władzę.
Pokazuję tutaj prawdziwe przyczyny tej polskiej amoralności społeczno-katolickiej tak obfitującej w deklaracjach, a deptane w realu. Tą przyczyną jest ludzka chciwość materialna i pazerność władcza nad bliźnimi traktowanymi instrumentalnie li tylko we własnym interesie.
A wszystko dlatego, że cywilizacja konsumpcji wyparła wszystkie cechy przyzwoitości ludzi zaprzedanych mnożeniu dóbr materialnych w imię tylko własnego dobrobytu i przyjemności. Ludzkość wyrzekła się pasterzy na rzecz najmitów zainteresowanych tylko i wyłącznie wynagrodzeniem, bez troski o dobra które te wynagrodzenia emitują.
A to jest właśnie antychrześcijańska postawa. Państwo pracobiorców, to degradacja zaangażowanego etosu pracy.
Zacznę od słów Chrystusa – Boga chrześcijan – nauczającego aby odpowiedzialność za los wiernych /owczarnię/ nie cedować na społeczność pracobiorców /najemników/ tylko na gospodarzach /pasterzach/ zaangażowanych poczuciem własności dóbr dających pracę pracobiorcom /najemnikom/.
Chrystus tak to oznajmił: -ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza;
www Biblia Tysiąclecia - Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu - J 10 (deon.pl)
Tę ewangeliczną przypowieść warto porównać do batalii w polskim sejmie dotyczącą ratyfikacji unijnego programu zwanego „funduszem odbudowy”.
Oba konkurencyjne obozy polityczne w Polsce – ten przy władzy i ten w opozycji – starły się w sejmowej debacie o unijne subwencje zacietrzewioną kłótnią o pieniądze i tylko pieniądze, jedyny współczesny „oręż” polityczny w walce o głosy wyborców w większości tych, którzy utrzymują się z pracy najemnej.
Obóz rządzący widzi w nich polityczny „kapitał” dla utrzymania swojego populistycznego wizerunku „dawcy pieniędzy” środowiskom umownie zwanym „beneficjentami 500+”. Obóz opozycji parlamentarnej tak samo populistyczny jak i rządzący, też mają chęć „rozdawać” państwowe pieniądze populistycznymi obietnicami „dawania ryby” w miejsce wędki.
Obraz tej debaty nie zawierał społecznych apeli o potrzebie nadzwyczajnej mobilizacji do wydajniejszej pracy lecz „mamił” społeczeństwo iluzją zażegnania strat gospodarczych pieniędzmi z Unii, tak jakby nie był wymagany w Polsce większy wysiłek pracy i poświecenia dla przełamania skutków straszliwej zarazy. Zwracam uwagę, że w politycznych narracjach polskie elity władzy o tym milczą. Dlaczego?
Dlatego, że tyle naobiecywali wyborcom, że oni za nich /wyborców/ wszystko załatwią, byle tylko pozwolić im władzę utrzymać /rządzący/ lub zdobyć /opozycja/. A to jest mentalność „najemników”, a nie pasterzy.
Zresztą politycy wyzbyli się cech „pasterzy” w momencie kiedy zamienili misyjne obowiązki parlamentarzystów na zawodowe posady polityków. Krótko mówiąc /w odpowiedniej przenośni/ stali się prostymi najmitami i zgodnie z tą mentalnością angażują się tylko w utrzymaniu swoich poselskich posad /wyrobniczych/ w miejsce „pasterskiego” zatroskania o dobro państwa i społeczeństwa.
Nad wyraz wyraziście zademonstrowali to zawodowi parlamentarzyści Lewicy /Biedronia, Zantberga i Czarzastego/, gdy w czasie zabiegania o mandat posłów wzajemnie się oskarżali o różne świństwa i zarzekali się jak na przykład Zandberg i Biedroń, że nigdy nie wejdą w koalicję z Czarzastym /symbolem afery Rywina/, a dzisiaj są jednomyślnymi parlamentarzystami z wysokimi apanażami i ratującymi PiS przed groźbą przedwczesnych wyborów i utraty władzy.
Nie było to sympatii do PiS /którego nie znoszą/ tylko ze strachu przed tymiż wcześniejszymi wyborami także zagrażającymi im samym utratą mandatów poselskich, co oznacza dla nich stratę owej poselskiej wysoko płatnej pracy zawodowych posłów /najmici/, więc z zimnym wyrachowaniem skalkulowali, że do terminowych wyborów jeszcze dwa lata, czyli 24 miesiące wysokich apanaży /setki tysięcy zł./, za co można dokończyć budowę willi, a przedwczesne wybory stawiały nad tym znak zapytania.
W przestrzeni publicznej mało mówi się o owym wielkim bogactwie polityków i biskupów, którzy przecież zarzekają się, że działają „pro publico bono”, a te wille ;powstają ich skromnego życia i oszczędności.
Czy rzeczywiście atrybutem państwowo-kościelnej „służby” są owe luksusowe wille /za komuny sekretarzy partii/, a dzisiaj ministrów i bonzów władzy PiS /np. Szumowskiego, Morawieckiego oraz Obajtka i biskupów jak np. Sławoja Leszka Głódzia?
Jakoś wielka, autentyczna społeczna praca i troska o potrzebujących pomocy ludzi np. siostry Chmielewskiej i podobnych jej społeczników nie zaprocentowała takimi willami. Może dlatego że owi autentyczni „misjonarze” społecznych spraw są akurat „pasterzami” a nie „najmitami”?
Przecież Chrystus powiedział: :”Najemnik /…./ nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka /…./”
Z tej krótkiej wykładni chyba jasno wynika dlaczego populiści wszystkich stanów nie lubią Chrystusa i nie przestrzegają jego nauk? Bo oni wolą być „najmitami” hojnie czerpiąc dobra powstałe nie z ich wysiłku tylko „owczarni”, w której są jedynie najemnikami, a nie jej „pasterzami”!
Nic na świecie się nie polepszy dopóki nie odbierzemy politycznych posad owym najmitom i nie oddamy się pod wadzę prawdziwych pasterzy.
Dzisiaj Lewica przeszkodziła, więc pilnujmy żeby nie powtórzyła tego za dwa lata.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo