Od niepamiętnych czasów ludzie miotają się w swoich sumieniach świadomością, że różnią się między sobą tak bardzo, że w imię własnych racji dopuszczają się nawet zbrodni.
Zmieniające się cywilizacje zawsze są uzasadniane „walką ze złem i promowaniem dobra” i tak samo zawsze okazują się nie skuteczne.
Wyjaśniam, że nie kwestionuję zmian proporcji dobra i zła na korzyść dobra, ale w skali globalnej zła jest ciągle więcej.
Obecna cywilizacja /głównie zachodnia/ funkcjonuje głównie pod „sztandarem” seksualizmu, znaczonego głośnymi aferami pedofilii i bezpardonowej walki z dwupłciowością naszego gatunku.
Pod owym „sztandarem” nie mieszczą się jednak wszyscy ludzie z powodu wspomnianej już różnorodności poglądów i wierzeń.
Różnorodność ową próbują godzić politycy i religie. Niestety obie liderskie grupy tych środowisk /przynajmniej w Polsce/ zamiast godzić, to jeszcze bardziej pogłębiają te podziały autorytarną strategią „rządu dusz” zwaną w polityce populizmem, a fanatyzmem w religii.
W najnowszej historii ludzkości oba te środowiska, czyli politycy i „przywódcy” religijni najczęściej dążyli do celu własnymi drogami do liderowania społeczeństwu wyraźnie jednak oddzielając sakrum od profanum.
Polakom najbliższy jest przykład polski, gdzie obecny poligon zmagań o „rząd dusz” politycy u władzy i zwierzchnicy KK solidarnie połączyli zgodną współpracą na rzecz autorytaryzmu „sojuszu tronu z ołtarzem” drogą wymuszenia pełnego posłuszeństwa narodu tej zmówionej, narodowo-katolickiej „władzy”.
Największą kontrowersją tego sojuszu jest przymuszanie wszystkich Polaków do uznawania wyłącznie polityki obecnej władzy i katolickiej religii.
A przecież - jak się rzekło - jesteśmy różni i jako tacy mamy w demokratycznym państwie swoje prawa i te same gwarancje konstytucyjne do wolności sumienia i wyznania oraz odmienności posiadania swoich politycznych i światopoglądowych zapatrywań.
Doczekałem się /jako katolik/, że owe polityczno-religijne problemy współczesnej Polski są przedmiotem debat w środowisku polskiego, katolickiego duszpasterstwa językiem zatroskania zarówno o miejsce religii w życiu społecznym i jej odmiennej roli w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego zamiast społeczności socjalnej, beneficjenta państwowego dawcy dóbr wszelakich.
Taką dysputę otworzył w Tygodniku Powszechnym /nr 7 z 14 lutego/ o. Wiesław Dawidowski – augustianin doktor teologii, prowincjał augustianów w Polsce – obszernym artykułem pt. „Kot Eliota”.
Rad bym tutaj wkleić cały wywód o. Dawidowskiego, ale zgodnie z regułami bloga ograniczę się do wstępu i tez wiodących tej wypowiedzi:
Wstęp.
„Kościół jest sakramentem zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego. Jest też ludem pielgrzymującym jako wspólnota, a ze względu na swoją synodalność jest Kościołem słuchającym. Te trzy obrazy Kościoła przypomniał na otwarcie ostatniego konsystorza w zwyczajowym homagium skierowanym do papieża nowo mianowany kardynał Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów.
Obrazy te, należące do teologicznego abecadła, wciąż są bardziej przedmiotem rozważań w salach wykładowych niż doświadczeniem codziennego życia. Można powiedzieć więcej: od kilku lat doświadczamy procesu odwrotnego – nasz rodzimy Kościół w Polsce stał się Kościołem dzielącym, odrzucającym i wewnętrznie podzielonym. Przybrał rozmiary hipopotama z poematu T.S. Eliota, symbolizującego laodycejską wspólnotę sytych i zadowolonych. Wreszcie, będąc słusznie Kościołem nauczającym, stał się niestety Kościołem głuchych.
Tezy wypowiedzi:
*Biskupi i księża utracili zdolność słuchania tego, co mają do powiedzenia świeccy. Przywrócenie tej zdolności jest warunkiem reform.
*Kościół instytucjonalny w Polsce – zamiast być sakramentem jedności – stał się ostatnio Kościołem dzielącym, odrzucającym i wewnętrznie podzielonym.
*Usankcjonowanie przez papieża posług lektorek i akolitek lwia część duchowieństwa w Polsce odczytuje jako zamach na kapłańskie funkcje mężczyzn.
*Słabość polskiego kleru tkwi w błędnej i płytkiej recenzji nauczania Jana Pawła II, a także w umniejszaniu znaczenie czy wręcz demonizowania pontyfikatu Franciszka.
*Kapłani powinni liczyć się z tym, że wśród słuchających są ludzie lepiej teologicznie i filozoficznie wykształceni od ich. Powinni więc zacząć od słuchania Boga, czyli od modlitwy, ale też od wsłuchiwania się w ludzi ich potrzeby i troski.
*Masowe w ostatnich tygodniach wypisywanie się młodzieży z katechezy szkolnej to brak społecznego nasłuchu.
*Czas wysłuchać wezwań papieża Franciszka do wewnętrznej reformy – nie tylko modernizacji struktur, ale też radykalnego nawrócenia na Ewangelię.
*W grę wchodzi synod plenarny Kościoła w Polsce, gdzie pierwszym i podstawowym aktem byłby trud wysłuchania wielu osób.
*Podczas spotkania papieża Franciszka z katechetami i biskupami Franciszek wezwał episkopat Włoch do odbycia właśnie ogólnonarodowego synodu.
*A zatem zanim zaczniemy nauczać wysłuchajmy nie słuchanych.
Do powyższego dodaję kilka słów cytujących w tej tematyce śp. abp Józefa Życińskiego wspominanego przez ks. Włodzimierz Skocznego z okazji 10-tej rocznicy śmierci
*Był wyjątkowym biskupem. W diecezji ternowskiej dokonał cyfryzacji. Wprowadzi jawne roczne rozliczenia finansowe diecezji. PILNOWAŁ BY WYBORY DO RAD PARAFIALNYCH BY ŁY RZECZYWIŚCIE WYBORAMI, A NIE NOMINACJAMI PROBOSZCZA.
www. Kot Eliota | Tygodnik Powszechny
Jak widać polscy katolicy i obywatele demokratycznego państwa ostrzegający przed antydemokratyczną deformację ustroju Polski z udziałem polskich hierarchów KK doczekali się odważnych głosów księży katolickich podzielających te obawy i nawołujących biskupów do zerwania koalicji „tronu z ołtarzem” oraz przywrócenia katolickiej narracji publicystycznej polskiego kleru w zgodności z Ewangelią.
Jest więc nadzieja na obywatelskie ucywilizowanie instytucjonalnego kościoła katolickiego w Polsce.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo