Tytuł został zapożyczony z tekstu Agaty Bielik-Robson „Nie ma mieszczańskiej kanapy” /dodatek GW „Wolna Sobota” /17.09.20/ polemizującego z ocenną odmiennością pojęcia frustracji.
Autorka przejawia zatroskanie o losy ludzi LGBT+ w Polsce, która – zdaniem autorki – ciemnieje, dziczeje i której bardziej liberalna część coraz większym trudem walczy o przeżycie.
Moją starczą nudę zabijam śledzeniem publikacji o dziwactwach współczesnego świata prezentowanych w najróżniejszych intelektualnych „produktach” zamawianych przez różne środowiska walczące o jakieś własne interesy.
Sztandarowym zagadnieniem tego intelektualnego sporu jest homoseksualizm – anormalność seksualnego pociągu osoby ludzkiej do osobnika tej samej płci – co stanowi zaprzeczenie sensu płciowości jako biologicznego regulatora prokreacji gatunku, owej przyrodniczej normy permanentnego odradzanie się życia na ziemi. Dwupłciowość większości gatunków fauny i flory zamieszkujących ziemię jest gwarantem zapewniającym owo odradzanie się życia i jego ziemskie trwanie.
Na tym tle wyrósł duży intelektualny konflikt pomiędzy ludźmi wiernymi przyrodniczemu porządkowi życia na ziemi jako normy /choć ze zdarzającymi się dysfunkcjami/ i tymi, którzy te dysfunkcje traktują jako kolejne, inne normy.
Ruch LGBT wyrósł właśnie na istnieniu zjawiska homoseksualizmu pośród wielu wykształconych, wybitnych intelektualistów i myślicieli, którzy uznali tę swoją, seksualnie odmienną potrzebę cielesną jako ważną w stopniu wartym intelektualnej batalii na rzecz zrównania homoseksualizmu z heteroseksualizmem ze wszystkimi konsekwencjami prawno administracyjnymi w zakresie małżeństw i rodziny.
Nie dziwi więc, że obecna, pro homoseksualna poprawność polityczna Zachodu wielce natrętna w tonie narracji zaprzecza biologicznej anormalności homoseksualizmu uznając go za równoprawną z heteroseksualizmem normą człowieczej seksualności uprawniającą do jednakowej małżeńsko-rodzinnej legislacji prawnej.
Tę indoktrynacyjną propagandowo narrację ruchu LGBT zadziwiająco zgodnie popiera liczna grupa polskich intelektualistów i ugrupowań społeczno-politycznych lewego skrzydła polskiej sceny politycznej w stopniu niezrozumiale emocjonalnego zaangażowania obroną tych – co by nie mówić – ideowych teorii o pełnej równoprawności homoseksualizmu z heteroseksualizmem,
To wysoce emocjonalne wspieranie postulatów LGBT przez wspomniane polskie środowiska społeczno-polityczne kłóci się z ich pragmatyzmem politycznym demonstrowanych w innych sprawach.
Jednak dziwnie nie razi ich paranoiczna wręcz komiczność zachowań par homoseksualnych określających swoją partnerska pozycję w związku „mężem” i „żoną”. Albo bezkrytyczna obrona postaw i zachowań p. Margot /Łukasz Jurewicz/ - osoby niebinarnej, czyli nie rozróżniającej swojej płci. Jego przesłanie to protest wobec płciowości człowieka tak wyrażony: „mi od zawsze przeszkadzały narzucone przez społeczeństwo normy płciowe”. Swój sprzeciw zaś demonstruje nienawistną agresją demonstrowaną w obwieszaniu pomników tęczowymi flagami znaczonymi wulgaryzmami.
A tak reaguje na to ks. Wojciech Lemański kapłan znany z tolerancji wobec LGBT:
„Gdy zobaczyłem flagę na Syrence i pomniku Kopernika, nie wzbudziło to we mnie żadnych emocji. Tęcza nie obraża. Ale gdy przeczytałem manifest, miałem głęboką nadzieję, że nie ma go pod bazyliką św. Krzyża. Ale był i moja wyrozumiałość się skurczyła. Z większością tekstu trudno dyskutować. On jest wręcz zawstydzający dla nas, heteryków. Homofobia odebrała niektórym życie, państwo nie dba o bezpieczeństwo tych ludzi, wielu wręcz prześladuje. Ale hasła „jebcie się” na pomniku Chrystusa już trudno mi bronić”.
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23573958,o-czym-przeczytacie-w-nowym-duzym-formacie-juz-w.html
Zgadzam się z ks. Lemańskim. Wielokrotnie broniłem tutaj tolerancji i wolności wyboru drogi życiowej osób homoseksualnych z prawem do związków partnerskich tej samej płci, jednak bez instytucjonalnej formuły małżeństwo wyraźnie odróżniane biologiczną dwupłciowością, której przecież nie honorują homoseksualiści.
Ludzka odrębność płciowa jest faktem, Współżyjące ze sobą osoby tej samej płci nie mogą więc udawać odrębności anatomicznej i fizjologicznej dla obu płci.
Nie mogą przecież naśladować zachowań par heteroseksualnych zwrotami mąż i żona, bo nimi nie są. Proponuję im uniwersalny zwrot miłosno pieszczotliwy „kochanie” bardzo przecież popularny także w związkach małżeńskich / nie mylić z partnerskimi/.
Cywilizacja zna przecież byty różnoimienne równoprawnie egzystujące ze sobą, albo obok siebie w tym samym świecie, więc związki partnerskie mogą też z powodzeniem tak samo egzystować w całkowitej harmonii w pluralistycznym społeczeństwie.
I to jest najlepszy kompromis dla tych odmiennych kulturowo bytów cywilizacyjnych jakimi są małżeństwo i związek partnerski.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo