Nord Stream przygotowuje nam scenariusz, którego nie powstydziłby się sam mistrz grozy. Zaczyna się od trzęsienia ziemi…a później napięcie nieprzerwanie wzrasta.
W latach 1940 – 1984 Finowie wpuścili do Bałtyku ogromne ilości odpadów pozostałych po produkcji papieru. Odpady te zawierają między innymi bardzo niebezpieczne dla zdrowia dioksyny - to właśnie zatrucie ową substancja było przyczyną niedawnej serii zgonów niemowląt w Chinach. Jej działanie mogliśmy także obserwować na przykładzie nieudanej próby pozbawienia życia Prezydenta Wiktora Juszczenki podczas Pomarańczowej Rewolucji.
Obecnie toksyczne dioksyny zalegają zaledwie 20 cm pod dnem Bałtyku w Zatoce Fińskiej. Zgodzicie się Państwo, iż ta wiadomość jest już wystarczająco niepokojąca, lecz niestety to jeszcze nie koniec. Kolejny element tejże „piekielnej układanki” jest równie widowiskowy… Według fińskich badań toksycznym odpadom towarzyszy - niczym zapałka lontowi – około 900 min morskich z okresu II Wojny Światowej. Zwycięska flota Związku Radzieckiego uznała za stosowne zatopić je także (gdyż takich miejsc na Bałtyku jest bardzo wiele) w Zatoce Fińskiej. W tym samym miejscu, w którym Finowie składowali swoje śmiercionośne chemikalia.
Mamy więc już toksyczną bombę, potężny zapalnik… brakuje tylko kogoś, kto kierując się krótkowzrocznością lub złą wolą będzie dążył do tragedii. Oczywiście znalazł się ktoś taki. Voila!
Miny naturalnie przeszkodzą w budowie gazociągu północnego, więc Nord Stream musi je usunąć. W jaki sposób? Prosty – detonując je.
Plany firmy są następujące – chce ona przeprowadzić od 30 do 900 eksplozji na przestrzeni 100 dni. Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, żeby uświadomić sobie, jakie będzie to miało następstwa dla środowiska naturalnego. Ogromne ilości rakotwórczych i toksycznych dioksyn przez ponad 3 miesiące będą dokładnie mieszane z wodą morską, zatruwając bałtycką faunę i florę. Sytuacja już dziś nie jest optymistyczna. Szwedzcy naukowcy biją na alarm, że śledzie z naszego morza zawierają zbyt wysoki poziom tych substancji i mogą być niebezpieczne dla zdrowia. Negatywne skutki odczują wkrótce mieszkańcy wszystkich krajów położonych dookoła Bałtyku. W wypadku budowy gazociągu i związanych z nią rosyjskich fajerwerków w Zatoce Fińskiej, konsekwencje dla Morza Bałtyckiego będą tragiczne. Doprowadzi to do prawdziwej katastrofy ekologicznej – według słów szwedzkiego ministra ochrony środowiska, Andreasa Carlgrena, który był gościem dzisiejszego posiedzenia Intergrupy Bałtyckiej w PE, z 26 ekosystemów istniejących w obrębie Morza Bałtyckiego normalnie funkcjonuje tylko 10. I jest coraz gorzej, a nie lepiej…
Najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że w oficjalnych wynikach badań wpływu budowy gazociągu północnego na środowisko naturalne przedstawionych przez Nord Stream nie ma ani jednego słowa na temat dioksyn. Niestety – to, że przedstawiciele koncernu nie mówią o problemie nie sprawi, że on zniknie. Tak więc albo teraz coś z tym zrobimy, albo za kilka lat będziemy przyglądać się jak nasze morze zmienia się w martwe, cuchnące bajoro.
Nie wiem jak Państwo – ale ja nie zamierzam na to pozwolić!
Posłanka Grupy Politycznej Unii na Rzecz Narodów(UEN). Członek - założyciel PiS Sopot, była radna, była posłanka na Sejm RP. Mieszkanka Sopotu, kolekcjonuje porcelanę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka