Europa nie jest już dziś taka sama jak w czasie soboru wKonstancji. Ale i tak bez dyskusji o dogmatach się nie obyło.
Honorowym gościem dzisiejszego posiedzenia Parlamentu Europejskiego był Prezydent Czech - Vaclav Klaus. Muszę przyznać, że z dużym zaciekawieniem czekałam na jego spotkanie z przewodniczącym Pötteringiem – wszyscy chyba pamiętają, jak skończyła się poprzednia rozmowa obu dżentelmenów (choć właściwie tylko jeden z nich z nich jest godny tego miana).
Pöttering witając Prezydenta był bardzo ostrożny w doborze tematów – odniósł się głównie do historii Czech, nie wspominając o ewidentnych różnicach politycznych pomiędzy nim, a gościem Parlamentu. Gość natomiast w swoim wystąpieniu różnic tych wytknąć nie omieszkał.
Główną tezą przemówienia było stwierdzenie, że nie ma jednej z góry wyznaczonej drogi do integracji europejskiej. Sama coraz głębsza integracja polityczna nie jest zaś dogmatem, którego nie można podważyć – choć ci, którzy próbują to uczynić, od razu uznawani są za przeciwników zjednoczonej Europy. Według Klausa takie myślenie to ślepy zaułek – bo na tym przecież właśnie polega demokracja, żeby prezentować różne poglądy. Zaznaczył przy tym, że dla Europy Wschodniej nie było i nie ma innej alternatywy niż członkowstwo w UE.
Klaus przemawiał dość długo i mówił o wielu kwestiach, których przytaczać nie będę, bo niedługo w mediach dostępne będzie całe wystąpienie Prezydenta. Zamiast tego skupię się na reakcji eurodeputowanych na jego słowa. Techniczne sesje Parlamentu są zazwyczaj dość nużące i nudne. Ale gdy na sesji przemawia jakaś znana persona, od razu robi się ciekawie – i nie inaczej było tym razem. Słowom głowy Republiki Czeskiej towarzyszyło buczenie i tupanie lewej strony sali. Co ostrzejsze zdania kwitowane były gromkimi brawami prawej części (gwoli ścisłości – ostatnich rzędów po prawej stronie, bo tam zasiadają przedstawiciele ugrupowań najbardziej identyfikujących się z poglądami Klausa).
Bierny nie pozostał też sam przewodniczący Pöttering, którego „niepoprawna politycznie” wypowiedź gościa (tzn. prezentująca poglądy odmienne od „europejskiego dogmatu”) niezmiernie rozzłościła. Starając się zachować spokój, acz gestykulując przy tym niczym człowiek atakowany przez stado ptaków w filmie Hitchcocka zauważył, iż funkcjonujemy w systemie demokratycznym i dzięki temu każdy, również Pan Klaus, może swobodnie przedstawić swoje stanowisko. Dodał też, że żyjemy w „jednej europejskiej rodzinie” i jak w każdej rodzinie mamy różne podejście do pewnych kwestii. Zakończył zaś stwierdzeniem, że ostatnie słowo i tak należy do większości.
Czyli nihil novi. Tak samo jak na Hradczanach jakiś czas temu (swoją drogą dobrze, że prezydent Klaus jest dżentelmenem, a nie człowiekiem bardzo porywczym, bo w przeciwnym przypadku po zachowaniu panów Pötteringa i Cohn-Bendita moglibyśmy mieć nową defenestrację praską… Ciekawe, czy ta doprowadziłaby do kolejnej wojny 30-letniej lub krucjat na Czechy ), tak i tutaj europejscy „liderzy” ustami przewodniczącego PE pokazali miejsce osób o odmiennych poglądach. Dogmaty można krytykować, ale nie można ich podważyć. Bo dogmaty ustalają Ci, którzy zostali wybrani przez większość.
Bruksela locuta , causa finita.
Posłanka Grupy Politycznej Unii na Rzecz Narodów(UEN). Członek - założyciel PiS Sopot, była radna, była posłanka na Sejm RP. Mieszkanka Sopotu, kolekcjonuje porcelanę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka