Już drugi raz z rzędu eurodeputowani zamiast w Strasburgu spędzają sesję plenarną w Brukseli. Powodem nie jest jednak nagła niechęć do wydawania unijnych pieniędzy na przejazdy, diety i hotele, ale… katastrofa budowlana. W czasie wakacji zawaliło się bowiem 10% sklepienia sali obrad, przysypując ok. 30 tonami gruzu miejsca zajmowane normalnie przez posłów lewicy oraz Komisję Europejską. Chcąc nie chcąc (zazwyczaj jednak chcąc), deputowani oraz pracownicy musieli więc pozostać w Belgii, zamiast wybrać się na kosztowną comiesięczną pielgrzymkę do stolicy Alzacji. Przyjrzyjmy się bliżej, jak bardzo kosztowną.
Parlament Europejski jest obecnie jedynym zgromadzeniem na świecie, które nie posiada jednej siedziby. Zamiast tego pracuje w dziewięciu głównych budynkach, rozlokowanych w trzech miastach państw członkowskich: Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu. Sytuacja ta stwarza wiele problemów natury finansowej i organizacyjnej. Podział pracy pomiędzy trzy oddalone o siebie miejsca oznacza oczywiście dodatkowe koszty. Budżet Parlamentu Europejskiego na rok 2006 wyniósł 1,322 miliarda EURO, a PE zatrudniał w tym czasie około 4900 osób. Konieczność transportu dokumentów, opłacenia przejazdu (oraz dość szczodrych diet) dla pracowników, tłumaczy oraz dziennikarzy szacowana jest na sumę 209 milionów EURO rocznie, co stanowi prawie 16% środków, którymi dysponuje Parlament. Budynek w Strasburgu wykorzystywany jest jedynie przez 60 dni w roku (choć same obrady trwają tylko 48) , co oznacza że przez całą resztę czasu stoi pusty, wciąż jednak wymaga zatrudniania ochrony oraz ekip zajmujących się jego utrzymaniem. Jego ogrzanie oraz zapewnienie dostaw prądu kosztuje ponad 3 mln € rocznie, sprzątanie około 7 mln €, zaś koszty ochrony przekraczają 5 mln € . Sama jego konstrukcja pociągnęła za sobą znaczne koszty – ponad 360 mln € - i spotkała się z ostrą reakcją w europejskiej prasie.
Może się wydawać, iż zbudowany w 1998 roku budynek jest w doskonałym stanie technicznym. Nic bardziej mylnego – pokazuje to wypadek z początku sierpnia. Jakie byłyby konsekwencje, gdyby taka katastrofa miała miejsce podczas obrad plenarnych? Dziesiątki zabitych i rannych, wyciąganych spod zawalonego stropu… czy są Państwo w stanie wyobrazić sobie podobny wypadek w budynku amerykańskiego Kongresu – Kapitolu lub sali posiedzeń rosyjskiej Dumy Państwowej? Jak Chińczycy, Serbowie, czy też mieszkańcy Suazi mają poważnie traktować instytucję, której siedziba straszy…dziurą w dachu.
Jeszcze większe wydatki związane są ze zwrotem kosztów podróży oraz dietami pobytowymi, wypłacanymi pracownikom oraz tłumaczom. W 2004 roku wyniosły one odpowiednio 2,5 oraz 7,1 mln €, a przejazdy pochłonęły niebagatelną kwotę łącznie 13 209 dni roboczych. Do tego doliczyć należy pieniądze przeznaczane na przeloty oraz dzienne diety (w wysokości 100 €) dla 1550 akredytowanych dziennikarzy oraz trudne do określenia wydatki płacone przez posłów na zakwaterowanie asystentów. Koszty ponoszą też inne instytucje, które zobligowane są do wysyłania swych przedstawicieli na comiesięczne sesje Parlamentu.
Każdy obywatel Unii Europejskiej zna tysiące sposobów na lepsze zagospodarowanie takich kwot. Możemy przeliczać je na kilometry dróg, badania przesiewowe, szczepionki, boiska piłkarskie, czy też radiowozy dla policji. Dla przykładu - roczny budżet średniej wielkości polskiego hospicjum to ok. milion złotych. Nawet jeśli przyjmiemy, iż w krajach takich jak Francja czy Niemcy byłby 3,5-krotnie wyższy (co jest bardzo odważnym założeniem) i tak za zaoszczędzone pieniądze można byłoby utrzymać kilkaset hospicjów na terenie całej Unii Europejskiej.
Nie mniej ważne są tu argumenty ekologiczne – samoloty i samochody przewożące parlamentarzystów, asystentów i urzędników, ciężarówki, wożące dokumenty z Brukseli do Strasburga i z powrotem na 4 dni w miesiącu, produkują w sumie 18 901 ton CO2.
Jednakże pomimo wielu prób rezygnacji z comiesięcznych podróży do Strasburga, podejmowanych przez samych posłów przy wsparciu obywateli (zebrano nawet ponad milion podpisów pod petycją w tej sprawie), sytuacja nie uległa zmianie. Podstawową przeszkodę stanowi postawa francuskich władz, które poza prestiżem goszczenia jednej z siedzib Parlamentu, zyskują także tysiące miejsc pracy w samym mieście – głównie w segmencie usług hotelarskich, gastronomicznych i transportowych. Bez zgody Francji nie jest możliwa rezygnacja z siedziby w Strasburgu, bo do zmian traktatów potrzebna jest jednomyślność wszystkich 27 krajów.
W taki oto sposób Unia szkodzi swojemu wizerunkowi i podsyca, nie pozbawiony racjonalnych przesłanek, mit o rozdętej eurobiurokracji. Dziurę w dachu parlamentu można załatać w ciągu miesiąca. Ale dziura w budżecie pozostanie.
Posłanka Grupy Politycznej Unii na Rzecz Narodów(UEN). Członek - założyciel PiS Sopot, była radna, była posłanka na Sejm RP. Mieszkanka Sopotu, kolekcjonuje porcelanę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka