O różnicy wielkości żołądków pracowników przemysłu stoczniowego z różnych państw Unii Europejskiej.
Proszę o wybaczenie, iż znów będzie o nierównym traktowaniu podmiotów z krajów „starej” i „nowej” Unii, ale sprawa tego wymaga. Tak więc będę i tym mówić…nie do znudzenia. Do skutku.
Kraje, takie jak Niemcy czy Francja ratują swój przemysł pompując gigantyczne sumy, na przykład wspierając koncerny motoryzacyjne. Komisja Europejska, ze szczególnym uwzględnieniem Komisarz Neelie Kroes, nie doszukuje się w tym niedozwolonego subwencjonowania podmiotów gospodarczych przez państwo. Natomiast w przypadku dotowania (mówimy tu w dodatku o czasie przeszłym) polskiego przemysłu stoczniowego, jest to działanie niedopuszczalne. Tego typu subwencje należy natychmiast zwrócić, co doprowadzi automatycznie do bankructwa przedsiębiorstw branży okrętowej lub w czasie kryzysu - do podziału stoczni na kawałki i sprzedaży za zaniżoną cenę. Tym sposobem Komisarz ds. konkurencji pozbywa się konkurencji właśnie. Francuskie, renacjonalizowane stocznie nie będą musiały walczyć o zamówienia z polskimi.
Głównym argumentem Pani Komisarz jest fakt, iż wsparcie polskich rządów dla stoczni miało miejsce przed kryzysem, podczas gdy obecne działania innych krajów europejskich mają związek właśnie z walką z tymże. Nie mam zamiaru udowadniać Pani Komisarz, iż polska gospodarka przez kilkadziesiąt lat funkcjonowała w absurdalnym ustroju politycznym i gospodarczym, którego jednym z objawów był chroniczny kryzys wszelkich obszarów gospodarki. To właśnie w związku z transformacją polityczną i gospodarczą polskie rządy musiały wspierać przemysł okrętowy. Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej mieszkańcy dawnego RFN wspierają „podatkiem solidarnościowym” dawny obszar NRD. To jednak nikogo w Komisji Europejskiej nie oburza.
Właśnie dlatego potrzebujemy silnej i zdecydowanej reprezentacji Polski w Parlamencie Europejskim. Reprezentacji, która nie będzie zgadzać się na tego typu hipokryzję i nierówność w traktowaniu podmiotów pochodzących z rożnych państw Unii. Przedstawicieli, którzy cenią wyżej interes Rzeczpospolitej niż uśmiech i przyjacielskie poklepywania na europejskich salonach. Tych, dla których jednym drogowskazem jest prawda i godne reprezentowanie wyborców, nawet kosztem osobistych ambicji i tytułów.
Właśnie takie były konkluzje spotkania dotyczącego sytuacji polskiego przemysłu stoczniowego, które miało miejsce w ostatnią sobotę w siedzibie Gdańskiej Kurii Metropolitalnej. Jego gospodarzem był Metropolita Gdański - Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, a gośćmi – Lech Kaczyński, Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, przedstawiciele NSZZ Solidarność i ja.
Mam nadzieję, że podczas kolejnej kadencji Parlamentu Europejskiego reprezentacja Prawa i Sprawiedliwości będzie na tyle liczna, iż zdoła wytłumaczyć niektórym europejskim hipokrytom o ustach pełnych frazesów o „solidarności”, że żołądki polskich, francuskich, niemieckich czy węgierskich pracowników są dokładnie takiej samej wielkości.
Posłanka Grupy Politycznej Unii na Rzecz Narodów(UEN). Członek - założyciel PiS Sopot, była radna, była posłanka na Sejm RP. Mieszkanka Sopotu, kolekcjonuje porcelanę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka