Przesuwanie osi czasu przez podkomisję Antoniego M.
Przesuwanie osi czasu przez podkomisję Antoniego M.
you-know-who you-know-who
1933
BLOG

76. Raport końcowy podkomisji. Kłamstwa o dźwięku w CVR i wybuchu.

you-know-who you-know-who Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Niniejsze postscriptum do wcześniejszych prac nt. katastrofy TU-154 w Smoleńsku 10.04.10 jest komentarzem do niedawnej publikacji fałszywego w każdym calu "końcowego raportu" tzw. podkomisji Antoniego Macierewicza. Tego majstersztyku nieprofesjonalizmu i manipulacji nie mogę bowiem pozostawić bez wyjaśnienia. Odniosę się do jednego tylko aspektu wypracowania wiceszefa PiS: do tego, co zawiera taśma CVR (cockpit voice recorder, czarna skrzynka MARS-BM), a co na jej temat pisze tzw. podkomisja. Po pierwsze wyjaśnię jak nonsensowna jest interpretacja zdarzeń dźwiękowych w CVR w pracach grupirowki AM. Następnie przejdę do ich fałszywego oskarżenia (nie wiadomo dobrze kogo) o rzekomo sfałszowanie nagrania CVR w 2010 r. Okazuje się, że fałsz w "raporcie końcowym" faktycznie jest jasno pokazany. Pochodzi jednak w całości od członków podkomisji. Wykażę to porównując "raport" z fachowymi opracowaniami zapisów dźwięku w tupolewie prezydenckim.


FAŁSZYWA INTERPRETACJA CVR

W celu przepychania tezy o wybuchu w lewym skrzydle (żadne takie zdarzenie nie miało miejsca, skrzydło urwało się na pniu brzozy dra Bodina, zderzenie z brzozą i urwanie skrzydła widzieli i słyszeli naoczni świadkowie), raport Macierewicza  zawiera karykaturalnie nonsensowną interpretację zdarzeń dźwiękowych:

image

Zderzenie z brzozą Bodina było głośno i wyraźnie słyszane przez wielu świadków, zatem nic dziwnego że także zapisało się w CVR jako nagły i bardzo głośny huk uderzenia w pień i łamania konstrukcji skrzydła (po ciągu fal o niskiej amplitudzie widać rozpoczynającą się nagle dużą amplitudę, ograniczoną w istocie przez automatykę zapisu). Głośny dźwięk kontynuuje się przez ponad pół sekundy, kiedy samolot tnie drzewa na działce lekarza smoleńskiego pogotowia Bodina.  To samo towarzyszyło zdarzeniu 38 amerykańskiego systemu ostrzegania pilota TAWS. Wywołane było wlotem przechylonego na lewe skrzydło samolotu znad niezalesionej przestrzeni nad i za ul. Gubienko, w las koło autokomisu. Tam tupolew uderzył w jedno z pierwszych drzew (wiemy to niezależnie od CVR, gdyż TAWS38 zawiera położenie wyznaczone przez GPS).

Podkomisja celowo podsuwa fałszywą interpretację dźwięku z CVR, aby oszukać czym był dźwięk w czerwonej ramce, popadając jednocześnie w jaskrawą sprzeczność z treścią nagrania: w proponowanych przez pisowców momentach czasu (żółte pionowe kreski) huk zderzeń zarówno z dużą brzozą jak i pierwszymi drzewami za ul. Gubienko już dawno trwał, od całej sekundy. O tyle, zupełnie bezpodstawnie, grupirowka AM arbitralnie przesunęła skalę czasu. 

Ale to ma swoje oczywiste konsekwencje. Zakłamali się kompletnie i potknęli o swe sznurówki, mimo że próbowali ukryć wpadkę nie podając osi czasu (co jest skandalem w jakimkolwiek oficjalnym raporcie). Pokażę co oni dosłownie twierdzą. W opowieściach magistra historii Inków A. Macierewicza "wybuch w skrzydle" (bo tym miał być czerwony, nomen omen, zamachistyczny prostokąt) nastąpił "100 m przed brzozą Bodina". Jak można ocenić z podanych niżej prawidłowych wykresów CVR skorelowanych z mapą, czas w nagraniu pomiędzy środkiem prostokąta a żółtą linią opisaną jako "Brzoza" wynosi 2.06 sekundy.  Przy znanej prędkości wzgl. ziemi samolotu równej ok. 77 m/s (wiatr popychał lecący ok. 75 m/s wzgl. powietrza wprzód o +2 m/s) odległość między pisowskim 'miejscem eksplozji w skrzydle' a brzozą Bodina wynosi około 77 m/s * 2.06s = 158 m. Fizyk(a) stwierdza, że skrzydło oderwane na postulowanej wysokości 15 m nad ziemią leci w powietrzu najwyżej 125 m zanim spadnie na ziemię. Innymi słowy, końcówka lewego skrzydła wg szajki Macierewicza nie spadła 110 m ZA brzozą jak to było naprawdę, a 33 metry lub jeszcze dalej PRZED brzozą.

Spodziewam się, że australijska ekspertyza o bumerangach dr Grzegorza Szuladzińskiego zawiera wyjaśnienie tajemniczego lotu powrotnego i rozbieżności o 143 metry. Szuladziński ma ustawicznie kłopoty z zasadą zachowania pędu i kiedyś autentycznie mówił o ruchu skrzydła -bumerangu, chociaż wtedy zaklinał się że eksplozja w skrzydle nastąpiła w punkcie TAWS38, 118 m za brzozą. W tym samym czasie ekspert Rońda pod sankcjami prawnymi twierdził w prokuraturze, że skrzydło odpadło 1000 m przed brzozą Bodina. Cieszę się, że nareszcie Macierewicz musiał wybrać jedną, konkretną wersję wydarzeń: skrzydło odpadło rzekomo 158 m przed brzozą, co zaokrąglili nie wyznając się na matematyce do "100 m". Jest to jeszcze głupsza opowiastka niż w poprzednich latach. Z góry było wiadomo, że będzie ubaw! 


PRAWDZIWA INTERPRETACJA CVR

image

Jak wspomniałem, przy żółtych kreskach brak najmniejszego śladu początku zderzeń. De facto bardzo głośne zderzenie z dwutonową brzozą zapisane jest we wcześniejszym o sekundę miejscu, wskazanym przeze mnie lewą, seledynową linią kropkowaną.  System wczesnego ostrzegania TAWS zapisał w pamięci zdarzenie 38 jako "lądowanie". Nie było to w rzeczywistości lądowaniem, lecz kolizją przechylonego samolotu z lasem pomiędzy ul. Gubienko a al. Kutuzowa, która spowodowała przemieszczenie ramienia czujnika lądowania na lewej goleni podwozia; takie uszkodzenie znaleziono na wraku. Cisza na wykresie natężenia dźwięku poprzedzająca punkt TAWS38 (zaznaczony prawidłowo prawą seledynową linią kropkowaną) kończy się tam, gdzie zaczynają się przeszkody w postaci drzew.

Macierewicz przekonać chce naiwnego czytelnika, że w czerwonej ramce (odgłos z1) słychać odgłos wybuchu w samolocie, który to wybuch obiecywał lecz nie umiał udowodnić przez 10 lat. Jego twierdzenie i teraz jest całkowicie bezpodstawne. Krótkie, dość głośne stuknięcie w zapisie CVR w zaznaczonym miejscu zostało przez mnie zidentyfikowane i dokładnie opisane w 2013 r., m.in. artykule w czasopiśmie Polityka i w rozdziale 35 bloga. To pierwszy identyfikowalny dźwięk kolizji z przedmiotami na ziemi (z1 = zderzenie 1).

Jak pokazuje poniższa dokładna symulacja fizyczna ruchu i obrotu samolotu nałożona na mapę terenu, z zaznaczonym wykresem ciśnienia akustycznego zapisanego w kanale 3 CVR przez 3 mikrofony, obiektem z którym zderzyła się dziobowa część samolotu pod kokpitem była mała kępa drzew #5 na rysunku, leżąca  prawie dokładnie na trajektorii środka masy samolotu. Skrzydło urwane 1.25 sekundy później na brzozie Bodina było punktem referencyjnym mojej korelacji, zatem wykres dźwięku rejestruje to zdarzenie gdy skrzydło mija punkt "B". 

image

 Rys. w maksymalnej rozdzielczości: https://planets.utsc.utoronto.ca/~pawel/pix/map+cv7.png

Zwróćmy uwagę na to, że samolot porusza się z prawa na lewo na tym rysunku, więc wykres dźwięku biegnie w odwrotnym niż na poprzednich ilustracjach kierunku. Małe podziałki na osi czasu są co 0.5s.  Piszący raport Macierewicza nie zaznaczyli tego, iż część dźwięku w sektorze zaznaczonym na pomarańczowo to głos załogi. W środku wykresu to "..rwa mać!!!", a pod koniec lotu (lewa część rysunku) to także przekleństwo i przerażony krzyk. Te głosy załogi nie nakładają się na odgłos zderzeń z przeszkodami terenowymi, co zgadza się dobrze z symulacją beczki smoleńskiej: w zaznaczonych na pomarańczowo odcinkach zapisu, samolot nie znajdował się nad terenem zalesionym i nie kosił gałęzi. A wszędzie tam, gdzie samolot kosił las, słychać to wyraźnie na taśmie czarnej skrzynki głosowej. Kłamliwa interpretacja podkomisji nie potrafi wyjaśnić takiej korelacji mapy i dźwięku, przeczy im w każdym szczególe, co jest widoczne gołym okiem i nie wymaga wielkiej znajomości tematu.  "Raport końcowy" miał być przerażający, a wyszedł tak wszystkie poprzednie - żenujący. 

CZŁONEK PODKOMISJI DR BOGDAN NIENAŁTOWSKI 

image

Na liście sygnatariuszy "raportu" Macierewicza widnieje emerytowany pracownik naukowy UG Bogdan Nienałtowski. Przez ostatnie lata oszust smoleński  nieprawdziwie przedstawia wnioski z prac własnych konsultantów (w tym z WAT). AM pisywał swe raporty właściwie sam, by je móc odczytać raz na rok w tv, jeśli go ktoś wpuści do tv. Nie wiadomo do końca kto naprawdę był na liście sygnatariuszy z własnej woli, a kto wręcz przeciwnie, i czy w ogóle były podpisy. Przykład: Marek Dąbrowski nie jest wymieniony na liście podkomisji; był wyrzucony za nie trzymanie się sztywnej linii partyjnej zamachu w Smoleńsku (miał inne teorie, też niesłuszne, a co gorsze nie zatwierdzone przez KC PiS w osobie wiceprezesa). Za karę wiceprezes opublikował jego załącznik, celowo kontrowersyjny poprzez zamieszczone tam zdjęcia z trwającego dochodzenia, jak teraz mówi MD - bez jego zgody i wbrew jego woli. Zatem nie można dać głowy, że dr Nienałtowski przyzna się do współautorstwa "raportu końcowego". Chodziły słuchy, że odszedł parę lat temu z podkomisji. Jego podpis nazwisko znalazło się jednak pod "raportem" a on nie oprotestował nigdy i nigdzie swego udziału w hucpie. Przedstawiał się jako ekspert od dźwięku, otrzymał od tzw. podkomisji materiały z nagrań CVR i je analizował, po czym dostarczył Macierewiczowi swoją opinię, którą rozdano też innym współpracownikom AM. Gwarantuję to, gdyż wiem to od jednego z nich. Nie wiemy tylko tego, na ile błędną narrację Nienałtowskiego jeszcze wzmógł dla potrzeb Kłamstwa Smoleńskiego Antoni M. Zatem do rzeczy, a rzecz będzie o złośliwej bezmyślności tez nt. CVR spisanych w "raporcie" z dnia 11 kwietnia 2022 r.

INSYNUACJE O MANIPULACJACH PRĘDKOŚCIĄ BIEGU TAŚMY 

W "raporcie" poświęcono w sumie ok. 2 stron stron insynuacjom o rzekomej manualnej zmianie prędkości przesuwu taśmy w nagraniach, w celu zdezorientowania eksperta Nienałtowskiego i innych wykrywaczy zamachu. Zdjęcia magnetofonu MARS-NW, stacjonarnego sprzętu do odczytu taśm z rejestratora w TU-154 na ziemi, pokazują gałkę kalibracyjną którą można zmodyfikować kalibrację prędkości przesuwu taśmy. Rzekomo podczas ostatnich, najlepszych, nagrań CVR w Moskwie w r. 2014 dokonywano manipulacji tą gałką w czasie nagrań. Oczywiście niczego takiego nie było. Jaki "dowód" przytacza Macierewicz i szajka? 

"MARS-NW został wyposażony w pokrętło do płynnego zmieniania prędkości obrotowej szpul, powodującej płynną zmianę liniowej prędkości przesuwu taśmy. I tak np. zostało ono wykorzystane w Moskwie przez A. Artymowicza do wytworzenia podwójnych kopii, przez odgrywanie taśmy za pomocą MARS 31, przy dwóch różnych nastawach prędkości, czego odzwierciedleniem są oznaczniki „V1” i „V2”, dodane do nazw kopii plików cyfrowych." (str. 104 "raportu" AM 2022). 

Nic podobnego nie było oczywiście robione ani w 2014 r. ani nigdy indziej. Grupirowka Macierewicza nie rozumie, że przez V1, V2 w nazwach plików cyfrowych oznacza się skrótowo "Version 1" i "Version 2". Wiadomo dobrze z Zał. 8 do opinii kompleksowej zespołu biegłych prokuratury A. Milkiewicza, iż zrobiono w Moskwie podwójne kopie nagrań na dokładnie tak samo skonfigurowanym magnetofonie MARS, w celu usunięcia dropoutów i zwiększenia stosunku sygnału do szumu, w późniejszej zaawansowanej analizie cyfrowej. Niemcy w tej chwili odetchnęli pewnie z ulgą, gdyż potencjalnie V1 i V2 w oskarżycielskim tekście Macierewicza mogło przecież oznaczać zastosowanie do zamachu skrzydlatych rakiet V1, a także większych V2 von Brauna. 

RZEKOMA INGERENCJA W NAGRANIA Z 2010 r.

 Po co w ogóle Macierewicz/Nienałtowski wspominają nagrania z 2014 r. których nienawidzą, gdyż są to najlepsze technicznie i nie sprzyjające oszustwom podkomisji nagrania (opublikowane przez TVN24). I dlaczego nawet nie wspominają o nagraniach Instytutu Sehna z 2011 r.? Sprawa jest prosta. Cała uwaga miała zostać skierowana na jakoby sfałszowne nagrania z kwietnia 2010 r., a mechanizmem manipulacji miało być właśnie to rzekome kręcenie gałką kalibracyjną prędkości przy nagraniach w 2010 r.! Na str. 104-106 czytamy: 

"...zmiany skokowe dla przydźwiękowego sygnału, pochodzącego od stabilizowanego układu zasilania napędu rejestratora, zostały zidentyfikowane w cyfrowych kopiach „czarnej skrzynki” MARS-BM samolotu Tu-154M nr 101. Są one wyrazem ingerencji, bo w tym czasie nie było ani defektu urządzenia, ani zaburzeń w zasilaniu rejestratora. "

a także mamy taki oto zakłamany opis ich rys. 2.40:  image

I tak proszę Państwa, grupirowka Macierewicza ośmiesza się i demaskuje w swej czytance dla łatwowiernych pisowców nie tylko zafałszowaniem identyfikacji zdarzeń w CVR, ale też jeszcze paru rzeczy:

1. Kompletna nieznajomość działania rejestratora pokładowego MARS-BM. Nachylenie spektrum przydźwięku bierze się z powoli zmieniającej się prędkości taśmy w tym urządzeniu. Zmiany częstotliwości są tego odbiciem. Tak właśnie pracuje MARS-BM; utrzymuje jak potrafi (nie najlepiej) prędkość kątową szpulki, a nie prędkość liniową taśmy. Dryf częstotliwości nie pochodzi bynajmniej z żadnej próby kręcenia gałką na sprzęcie naziemnym w czasie odczytu. Zielony wykres to partackie zestawienie nieskorygowanych nagrań strony B i A, bez linearyzacji, która daje czas w wynikowym nagraniu biegnący jednostajnie. Poprawne zestawienie zobaczymy niżej.

2. Wg raportu Macierewicza w kwietniu 2010 r. sfałszowano 23.8 s nagrania wstawiając jakiś dziwny szum. Bynajmniej! To próba manipulacji w wykonaniu podkomisji. Wyjaśniam.

Miejsce gdzie zaczyna się oznaczony na rysunku "dowodowy" głośniejszy szum to miejsce bardzo krótkiego (trwającego drobny ułamek sekundy) działania mechanizmu autorewersu MARSa-BM. Ten rejestrator ma zapewnić co najmniej 15 minut nagrania na każdej stronie taśmy (nagrywa 4 ścieżki na zminę w lewo i w prawo na tej samej półcalowej taśmie magnetycznej, w sumie zawierającej 8 ścieżek), w sumie co najmniej 30 minut. Ten wymóg nagranie z lotu PLF 101 spełnia, gdyż zawiera ostatnie 38 minut lotu. Ale autorewers, którego zadaniem jest nie dociągnięcie taśmy do jej fizycznego końca, co spowodowałoby jej spadek ze szpulki, działa nieco losowo w ostatnich minutach biegu taśmy: w różnych lotach TU-154 nr 101 autorewers działał w różnych miejscach. Na końcówkach taśmy są zawsze dźwiękowe śmiecie z poprzednich lotów. Ten szum dodał członek podkomisji, zapewne sam Nienałtowski, zestawiając błędnie strony A i B w jedną całość. Szum nie pochodzi z lotu wypadkowego.

Ekspert EU odpowiedzialny za analizę CVR i FDR (więcej o zamówionych, otrzymanych i od 2 lat ukrywanych przez Antoniego M ekspertyzach specjalistów europejskich komisji badania wypadków lotniczych pisałem tutaj w rozdz. 64) potwierdził, że nagrania z r. 2010 nie były umieszczone na jednej osi czasu, a istnieją w postaci oddzielnych zapisów strony A i B taśmy (w dwóch kier. na taśmie). W takiej formie dostał on od Biniendy w 2019 r. do analizy dane z 2010 r. i tak też były nagrania odsłuchiwane w CLKP i ABW w r. 2010, jako osobne części ze stron A i B. Ktoś, kto nie miał pojęcia o działaniu rejestratora, podjął się zlepienia strony B i A w jedną całość, nie rozumiejąc jak się to robi i weryfikuje. Jeśli miał pojęcie, to celowo oszukał. 


POPRAWNIE OPRACOWANE NAGRANIE

Dla porównania, poniżej widzimy moje zobrazowanie zapisu dźwięku z 2014 r., opublikowanego w programie Czarno na Białym stacji TVN24 w 2016 r.; dźwięk pochodzi z prac zespołu biegłych Prokuratury Krajowej (dawniej WPO). W lewej części wykresu pokazuję ten sam fragment nagrania CVR, gdzie zadziałał autorewers powodując skokową zmianę prędkości przesuwu taśmy.

Nota bene, na obu rysunkach (powyższym i poniższym) widzimy wycinek widma długiego fragment dźwięku z kanału radiowego (nie z 3 mikrofonów w kabinie tupolewa). Zobrazowane rozmowy to korespondencja radiowa pilotów z kontrolerem nad Białorusią, na długo przed wypadkiem. Fragment ma zerowe znaczenie dla poznania przyczyn i przebiegu samego wypadku. Tego naturalnie nie powiedziano w idiotycznym oskarżeniu przez podkomisję  nie wiadomo kogo o sfałszowanie akurat tego, zupełnie nieważnego, kawałka taśmy.  Najłagodniejsza diagnoza jest tu taka: jak zawsze, każda rzecz której komisarze ludowi nie zrozumieli, nie ważne czy istotna czy nie, zostaje wyrwana z kontekstu i ogłoszona niezbitem dowodem ich głoszonych od 12 lat bujd. Ostrzejsza diagnoza jest taka, że to nie nieuctwo a celowe i świadome oszustwo, takie jak to z 2013 r., z 'dokumentami' Macierewicza zawierającymi sfałszowane informacje pochodzące od 'intenautów' z Rosji. 

image


W poprawnej linearyzacji stron A i B (przeskok B-->A tam, gdzie zmienia się częstotliwość pomarańczowo zilustrowanej składowej spektralnej zapisu) nie ma ani szumu wstawionego przez Nienałtowskiego, ani dryfu częstotliwości pokazanego przydźwięku, ponieważ tu linearyzacja nagrania została wykonana dokładnie i poprawiła efekt dryfującej prędkości taśmy w pokładowym rejestratorze MARS-BM. Autor amatorskiego wykresu wyjechał z nagraniem strony B poza zapis z dnia 10 kw. 2010 i najechał aż 23.8 s (nie zauważając karygodnej pomyłki) dalej, nagrywając szum z jednego z poprzednich lotów 101ki. Ponieważ jednak odległość między widocznymi na zielonym wykresie wypowiedziami ATC i pilotów w kanale radiowym są w podobnym do prawdziwego odstępie, manipulant/ignorant wyciął w zielnym zapisie sporo oryginalnego nagrania lotu wypadkowego!

 Materiały z 2010 r. są ogólnie niskiej jakości i nikt (ani IES z Krakowa, ani ZB z Warszawy) obecnie nie używa ich do analizy rozmów w tupolewie prezydenta. Istnieją nowsze i pełniejsze nagrania i transkrypty. Jedyne, po co te nagrania opisane są na wielu stronach w wypracowaniu Antoniego Macierewicza to po to, by przekonać czytelnika, że w nagraniach CVR ktoś dokonywał ustawicznie rzekomych ingerencji. Że nie są to wiarygodne zapisy. A to dlatego, że jest dokładnie odwrotnie i że to niszczy tezy zamachowe: CVR jest super dokładnym świadkiem tego co się zdarzyło (są naturalnie i żywi świadkowie i dziesiątki przyciętych drzew-świadków, i inne czarne skrzynki i urządzenia). W CVR precyzyjnie zapisane są: ewidentne naciski na pilotów (np. oficer łącznikowy Kazana instruujący kapitana, że "będziemy próbować do skutku"), bardzo liczne błędy decyzyjne pilotów spowodowane niewyszkoleniem, są słyszane uderzenia w drzewa bardzo dokładnie w momencie gdy samolot nad/pod tymi przeszkodami leciał, brak rzekomych wybuchów (co opisałem m.in. tutaj) oraz przekleństwa i krzyki załogi przed ostatecznym uderzeniem w ziemię, które zniszczyło kadłub. 


PODSUMOWUJĄC

Do celów uzasadniania tezy o rzekomych wybuchach i zamachu smoleńskiego podkomisja dokonała fałszywej interpretacji CVR, arbitralnie przesuwając podziałki na osi czasu aż o sekundę. 

Wbrew śmiesznym domysłom podkomisiów spowodowanych  nieznajomością j. ang. (znaczenia v1, v2 w nazwach plików z nagraniami), nikt nigdy ruszał w czasie nagrań gałką kalibracji prędkości taśmy w MARS-NW.  "Raport końcowy" odzwierciedla jedynie krańcową bezmyślność zamachistów. B. Nienałtowski lub ktoś podobny wprowadził do zapisu aż 23.8 s materiału z innego lotu (śmiecie za punktem autorewersu na str. B), usuwając jednocześnie około dwadzieścia sekund prawdziwego zapisu z lotu 10 kwietnia na stronie A. Każdy rozgarnięty student zauważyłby naturalnie, że kody czasowe we fragmencie wskazanych 24 sekund są niewłaściwe, są z innego lotu. Czyżby pseudoekspert nie potrafił ani zrozumieć efektu dryfu częstotliwości, ani zestawić i zlinearyzować zapisu, by usunąć efekt zmiennej szybkości przesuwu taśmy? Tezy o locie wysoko nad brzozą i o ingerencji złych ludzi w zapisy CVR są z góry, od dawna powziętymi konkluzjami. Zadano je do udowodnienia członkom szajki Antoniego Macierewicza. Nie wyszło. Z 'raportu końcowego' wynika nonsensownie, że skrzydło zostało wysadzone w powietrze 160 m przed brzozą Bodina. To typowa fizyka smoleńska: końcówka skrzydła nie doleciałaby wtedy nawet do brzozy, a co dopiero 110 m za nią, jak w rzeczywistości.  Aby zdarzenia w FDR i CVR były zgodne w czasie, a samolot po oderwaniu 1/3 lewego skrzydła spadł tam gdzie spadł (zgodnie z aerodynamiką), musiał utracić tę część skrzydła na brzozie Bodina (co niezależnie potwierdziły badania DNA wiórów brzozy w skrzydle i odłamków skrzydła w pniu). Zgodnie ze scenariuszem wybuchu 100m lub więcej przed brzozą, samolot spadłby na szosę Kutuzowa lub przed nią. 

Nieuki po zdefraudowaniu dziesiątków milionów złotych z kieszeni podatników, zostawiają po sobie na koniec worek kłamst najeżony licznymi szydłami. O lepsze samo-zaoranie wręcz trudno prosić.


(c) P. Artymowicz, 30 kw. 2022 r.


PS. https://www.salon24.pl/u/mjaworski/1224387,wybuch-100-metrow-przed-brzoza-w-raporcie-macierewicza-to-oszustwo


Zobacz galerię zdjęć:

wąski zakres widma z "raportu końcowego": błędnie zestawione strony B i A CVR
wąski zakres widma z "raportu końcowego": błędnie zestawione strony B i A CVR poprawne zestawienie stron B i A, widmo tego samego fragmenty CVR

Nazywam się Paweł Artymowicz, ale wolę tu występować jako YKW. Moje wyniki zatwierdził w 2018 r. i podał za wzór W. Biniendzie jako wiarygodne wódz J. Kaczyński (naprawdę! oto link). Latam wzdłuż i wszerz kontynentu amerykańskiego (link do mapki), w 2019 r. 40 godz. za sterami, ok. 10 tys. km; Jestem niezłym (link), szeroko cytowanym profesorem fizyki i astrofizyki [link] (zestawienie ze znanymi osobami poniżej). Kilka krajów nadało mi najwyższe stopnie naukowe. Ale cóż, że byłem stypendystą Hubble'a (prestiżowa pozycja fundowana przez NASA) jeśli nie umiałbym nic policzyć i rozwikłać części "zagadki smoleńskiej". To co mówię i liczę wybroni się samo. Nie mieszam się do polityki, ale gdy polityka zaczyna gwałcić fizykę, a na dodatek moje ulubione hobby - latanie, to bronię tych drugich, obnażając różne obrażające je teorie z zakresu "fizyki smoleńskiej". Zwracam się do was per "drogi nicku" lub per pan/pani jeśli się podpisujecie nazwiskiem. Zapraszam do obejrzenia wywiadów i felietonów w artykule biograficznym wiki. Uzupełnienie o wskaźnikach naukowych w 2014 (za Google Scholar): Mam wysoki indeks Hirscha h=30, i10=41, oraz ponad 4 razy więcej cytowań na pracę niż średnia w mojej dziedzinie - fizyce. Moja liczba cytowań to ponad 4100 [obecnie 7500+, h=35]. Dla porównania, prof. Binienda miał wtedy dużo niższy wskaźnik h=14,  900 cytowań oraz 1.2 razy średnią liczbę cytowań na pracę w dziedzinie inżynierii. Inni zamachiści (Nowaczyk, Berczyński, Szuladzinski, Rońda i in. 'profesorowie') są kompletnie nieznaczący w nauce/inż. Częściowe  archiwum: http://fizyka-smolenska.blogspot.com. Prowadziłem też blog http://pawelartymowicz.natemat.pl. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Polityka