Autobus smoleński wyruszył pod szyldem "Zespół Parlamentarny". Potem przemalowano go i wywieszono szyld "Podkomisja". W grupirowkach Antoniego M zajęli miejsca blogerzy salonu24. Jeden z nich, konduktor-architekt Marek Dąbrowski, napisał list do prokuratury. Było to doniesienie o tym, jak sztuczna mgła helowa strąciła w Smoleńsku tupolewa prezydenckiego.
DĄBROWSKI, BERCZYŃSKI
Znamy się z Dąbrowskim z salonu24 i dyskusji na żywo w TV Polsat w 2012 r. Nie tylko z nim! Później ta stacja próbowała zorganizować też debatę z udziałem Drogiego Wacka, czyli W. Berczyńskiego, szefa "podkomisji". Berczyński jako bloger s24 zainicjował ze mną uprzejmą korespondencję. M.in. bardzo trzeźwo zauważał, że jestem fachowcem od aerodynamiki, a on już nic z tego wykładu nie pamięta. Słowo 'trzeźwo' jest tu zaiste kluczowe, ale nie będę rozwijał tego tematu (mamy wspólnego znajomego i chcąc nie chcąc słyszałem niepokojące rzeczy). Spotkanie przed kamerami nie doszło do skutku. Jak zawsze, byłem gotowy do debaty. Im więcej pseudo-eksperci występowali publicznie, tym bardziej było widać, że są nadzy. Wacław B. w tym dniu był jednak bardzo zajęty - pakował w pośpiechu walizki i uciekał znad Wisły przed prokuratorem po tym, jak w długim wywiadzie (gdzie i o mnie coś mówił) pochwalił się co potrafi, i jak to uwalił własnoręcznie państwowy kontrakt na śmigłowce Caracale. (Macierewicz natychmiast ogłosił, że to nieprawda. Wacek był więc wg Antka mitomanem, a jeśli Antek jak prawie zawsze 0kłamał, to przestępcą.)
Wracając do Dąbrowskiego: jak poszła ta dawno zapomniana debata w Polsacie? Mi się podobała. Dąbrowski zaś kłócił się, bo ktoś źle podał długość skrzydła po urwaniu. Machał jakimś papierem, jakoby ze śledztwa, twierdząc, że brzoza Bodina wg szkicu milicjanta robionego po zmroku 10.04 nie stała tam, gdzie stała. Nie tylko stracił całe swoje 5 minut sławy na bzdety, ale jeszcze narobił sobie kłopotów. Ukazały się w jednej z pisowskich gazet wywiady powołujące się na jego źródła, w wyniku czego ze śledztwa smoleńskiego wydzielono cywilne dochodzenie w sprawie zakazanej publikacji materiałów śledztwa wojskowego przez Marka D w programie Polsatu, i dwóch innych pisowców w gazecie. Co z tym dalej było - nie wiem i niespecjalnie chcę wiedzieć. Pokazuje to jednak, że Dąbrowski nie był wcale sprytny, jak sądził. To nie ja zawiadamiałem prokuraturę, nigdy tego nie robiłem. Prokuratorzy oglądali wszystkie programy dot. katastrofy sami. Jedyny mój wkład w jakiekolwiek donosy był taki, że gdy matka kur.. szantażował mnie wysłaniem donosu na mnie, napisanym bez ładu i składu, niechlujnie zaadresowanym nie tam gdzie trzeba, to pomogłem mu poprawić treść, moje dane osobowe, i adresować do właściwego organu. Do dziś jego dwa donosy na mnie są w materiałach śledztwa, jak mniemam.
CZERWIEC 2011
Wtedy jeszcze nie interesowałem się analizami wypadku w Smoleńsku. Bloger MDąbrowski już dawno czuwał i zamierzał zwrócić się do prokuratury z wnioskiem dowodowym. Czy to zrobił, tego nie mogę potwierdzić, widziałem jednak tekst jego kuriozalnego listu. Żądał przeprowadzenia "badań spektralnych dowodów rzeczowych (np. ubrań ofiar) na okoliczność występowania w nich wodoru i helu", które mogły wisieć w powietrzu wokół tupolewa i spowodować katastrofę. To wyjaśniałoby wg architekta szybkie tracenie wysokości przez rządowy samolot, a także niespodziewane pojawienie się "mgły", co skutkowało wg niego katastrofą 10.04.10.
W uzasadnieniu MD postulował, że należało zbadać zmniejszenie siły nośnej samolotu, którą nazwał "siłą Bernoulliego". Jak uświadamiał prokuratorów, samoloty latają, bo działa na nie siła skierowana w górę oraz siła oporu powietrza. [Nie bardzo jasne, po co do latania opór, ale przyznajmy, że MD wykazał się w kwestii sił prawie minimum wiedzy na poziomie 5 kl. szk. podst., chociaż siła Bernoulliego nie istnieje]. Obie siły są proporcjonalne do gęstości powietrza, zatem gdyby część azotu i tlenu z powietrza zastąpiona została lżejszym gazem, np. wodorem lub helem, to wg wnioskodawcy nawet niewielki udział 5-10% tych gazów w powietrzu istotnie zmniejszyłby siłę nośną samolotu. W swym liście Marek Dąbrowski podkreślał, że o prawdziwości scenariusza helowego (i konieczności szukania "helu w mankietach", jak to doprecyzował mecenas Kaczyńskiego Rogalski) świadczyły rzekome naciski z Moskwy na sprowadzenie samolotu do wys. 100 m, przy jednoczesnej wiedzy tejże na temat "bardzo niebezpiecznych prądów powietrznych tworzących się w czasie mgły" w jarze przed bliższą radiolatarnią. Skąd Dąbrowski wytrzasnął tę meteorologiczną bzdurę trudno powiedzieć, wspominał jednak o wywiadzie byłego zastępcy naczelnika innego lotniska ros. udzielonym gazecie Rydzyka.
Gdyby wypuścić w czasie mgły odpowiednią substancję w jarze przed lotniskiem, to w połączeniu ze specyficznym prądem powietrznym mogłaby spowodować zmniejszenie siły nośnej samolotu -- odsłaniał nieco złożone kulisy zamachu Dąbrowski. Wg niego ta operacja była możliwa technicznie. Mógł ją wykonać tajemniczy samolot krążący nad lotniskiem, mylnie (wg. MD) brany za TU-154 bądź Iła-76. Tajemniczy samolot miał dwukrotnie podchodzić do lądowania, a w eterze słychać coś było o "zrzucie". Ekspert Macierewicza przekonywał, że zrzucany ciekły hel powoduje efekt mgły z taką pewnością, jakby to widział. Ewentualne znalezienie, przykładowo "w zagięciach ubrań ofiar", śladów "gazów, których nie powinno tam być", ostatecznie udowodniłoby hipotezę i wyjaśniło wszystko. Dlatego Dąbrowski nalegał, by zrobiono "badania spektralne". Po polsku mówi się widmowe, więc może miał na myśli spektrum tj. widmo, ducha.
He he, konduktor nie wie co stałoby się z He hipotetycznie zrzuconym z pokładu Iła-76, gdyż kiep nie zna fizyki, nie słyszał o niestabilnościach Rayleigha-Taylora (i indukowanej przez nią w reżimie nieliniowym Kelvina-Helmoholtza), nie umie skojarzyć najprostszych faktów takich jak w którą stronę, w jakiej postaci, z jaką prędkością lekki gaz zrzucony z lecącego wyżej niż tupolew samolotu by się poruszał, i że po paru minutach nie zostałoby po nim mierzalnego śladu ani na ścieżce tupolewa ani Ił-76.
Czy gazy Dąbrowskiego, których nie powinno być, są jeszcze w mankietach? Nie wiemy. Jego wniosek pozostaje niezrealizowany. Nie przeprowadzono kontroli największego na świecie producenta helu, mimo że był pod ręką, w Polsce. Wojskowi z WAT, którzy wyhodowali Macierewiczowi blaszane ptaki, haniebnie przeoczyli, iż mogli zarobić jeszcze parę milionów złotych dokonując dla "podkomisji" na poligonie w Drawsku próbnego zrzutu ciekłego helu.
AKTYWISTA TRZYMANY W SZAFIE
Myślę, że list Dąbrowskiego jest wystarczająco komiczny sam w sobie by się z niego tu naśmiewać. Położył się sam na łopatki, odebrał sens dodatkowego ośmieszania "wodoru lub helu w zagięciach ubrań" (sproszkowane jak naftalina?), sztucznej mgły zrzuconej z samolotu-widma w postaci ciekłego helu. Nie ma potrzeby ponownie kreślić faktycznych powodów dwu-trzykrotnie za szybkiego zniżania PLF 101, już od początku ścieżki schodzenia rozpoczętej z opóźnieniem, a nie tylko w "jarze" (to analizowałem w rozdz. 59, 60 i 61).
Przypomnę tylko, że inż. Dąbrowski to była krajowa prawa ręka Macierewicza, stąd nazwałem go konduktorem wesołego autobusu szajki. Antoni wystawił tego piłkarza ligi podwórkowej do meczu w Polsacie, gdyż nigdy nie miał graczy pierwszej ligi. Macierewicz nie chwalił się Dąbrowskim, ponieważ ten nigdy (w odróżnieniu od Berczyńskiego) nie mieszkał w USA i nie pracował ostatnio jako programista w firmie Boeing, trudno było więc kłamać, jakoby był głównym konstruktorem Boeinga. Nie robił też prac zleconych dla NASA (jak Binienda, zob. też to i to), tylko sklejał niegdyś samoloty z plastiku, a teraz projektuje domy jednorodzinne w Ligocie Pięknej k/Wrocławia, więc nie jest dobrym materiałem na "profesora NASA i konstruktora Dreamlinera". W te za duże buty AM wsadził nieboraka Biniendę. Nie był Dąbrowski nawet wiecznym adiunktem w laboratorium na uczelni stanowej w Baltimore (wyrzuconym w końcu za krętactwa smoleńskie) jak Kazimierz Nowaczyk pseudonim "Profesor". A jednak wkręcił się w grupirowkę ZP z impetem i służył wiernie sprawie Kłamstwa Smoleńskiego w "podkomisji". Warto pamiętać jego zasługi, mimo, że uciekł z salonu24. Gdy zaczęło się tu robić zamachistom za gorąco, Marek Dąbrowski jak hel - odparował bez śladu.
(c) P. Artymowicz, 16 stycznia 2021
UZUPEŁNIENIE
Czerwiec 2021 r.: konduktor Dąbrowski i jego dwóch kolegów z "podkomisji" wysiada z autobusu Macierewicza trzasnąwszy głośno drzwiami. Oskarżają Macierewicza w prasie o umieszczenie bez wiedzy i zgody ich nazwisk pod czymś najwidoczniej wstydliwym, spisanym jak zwykle na kolanie jako niby-raport roczny grupirowki w lecie 2020 r.. Czyli nie tylko Jorgensen zauważył "UB-eckie metody" działania Antoniego M (cytując wypowiedź prezydenta Dudy o AM).
Nazywam się Paweł Artymowicz, ale wolę tu występować jako YKW. Moje wyniki zatwierdził w 2018 r. i podał za wzór W. Biniendzie jako wiarygodne wódz J. Kaczyński (naprawdę! oto link). Latam wzdłuż i wszerz kontynentu amerykańskiego (link do mapki), w 2019 r. 40 godz. za sterami, ok. 10 tys. km; Jestem niezłym (link), szeroko cytowanym profesorem fizyki i astrofizyki [link] (zestawienie ze znanymi osobami poniżej). Kilka krajów nadało mi najwyższe stopnie naukowe. Ale cóż, że byłem stypendystą Hubble'a (prestiżowa pozycja fundowana przez NASA) jeśli nie umiałbym nic policzyć i rozwikłać części "zagadki smoleńskiej". To co mówię i liczę wybroni się samo. Nie mieszam się do polityki, ale gdy polityka zaczyna gwałcić fizykę, a na dodatek moje ulubione hobby - latanie, to bronię tych drugich, obnażając różne obrażające je teorie z zakresu "fizyki smoleńskiej". Zwracam się do was per "drogi nicku" lub per pan/pani jeśli się podpisujecie nazwiskiem. Zapraszam do obejrzenia wywiadów i felietonów w artykule biograficznym wiki. Uzupełnienie o wskaźnikach naukowych w 2014 (za Google Scholar): Mam wysoki indeks Hirscha h=30, i10=41, oraz ponad 4 razy więcej cytowań na pracę niż średnia w mojej dziedzinie - fizyce. Moja liczba cytowań to ponad 4100 [obecnie 7500+, h=35]. Dla porównania, prof. Binienda miał wtedy dużo niższy wskaźnik h=14, 900 cytowań oraz 1.2 razy średnią liczbę cytowań na pracę w dziedzinie inżynierii. Inni zamachiści (Nowaczyk, Berczyński, Szuladzinski, Rońda i in. 'profesorowie') są kompletnie nieznaczący w nauce/inż. Częściowe archiwum: http://fizyka-smolenska.blogspot.com. Prowadziłem też blog http://pawelartymowicz.natemat.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka