Obliczenia NIAR, których wyniki prezentuje dziś Antoni M., są żenującym przykładem chałtury w wykonaniu ludzi, którzy nie mają należytego pojęcia o wypadku smoleńskim, technice obliczeniowej, metodologii badania wypadków lotniczych, ani rzetelności naukowej.
Co to jest NIAR?
W dniu dzisiejszym pojawiły się szczegóły obliczeń laboratorium NIAR. National Institute for Aviation Research to szumna i samozwańcza nazwa. W istocie nie jest to żaden "Instytut Narodowy", tzn. federalny, tylko część stanowego uniwersytetu Wichita w Kansas, robiąca głównie zlecone prace serwisowe dla przemysłu; w większości chodzi o atestowanie części, takich jak fotele lotnicze. Obliczenia robiła grupa paru osób pod kierownictwem Gerardo Olivaresa z WSU w Wichita, na polecenie Antoniego M. z grupirowki "podkomisja" niedaleko izby wytrzeźwień w Warszawie. Nadzorował prace podkomisarz W. Binienda, którego metody, w tym ordynarne kłamstwa, nakreśliłem już wcześniej (np. w rodz. 41 i rozdz. 53). Grupa Olivaresa i laboratorium NIAR nie mają nic wspólnego z badaniem wypadków lotniczych, z ministerstwem FAA ani z komisją NTSB. Nie mają też dostępu do dowodów materialnych, jak np. rejestratory i zdjęcia.
BRZOZA. UDERZENIE SKRZYDŁA
Październik 2012 r., na działce dr. Bodina przy ul. Gubienko w Smoleńsku trwa złota jesień. Prokuratorzy i ekipa biegłych zbierają dowody i wymazy chemiczne, m.in. w ramach pomocy prawnej fotografują dokładnie przełamaną brzozę. Z pomocą Rosjan i ich dźwigu i pił łańcuchowych wycinają do badań dwa fragmenty masywnego pnia koło głównego przełomu. Dolny ma długość półtora metra, górny niewiele więcej. Obwód tych części waha się pomiędzy 140 a 150 cm, wskazując na typową średnicę pnia w miejscu zderzenia równą 46 cm.
Koniec lutego 2013 r.: w Moskwie polska ekipa prokuratury bardzo dokładnie kataloguje nacięcia i uszkodzenia pnia. Zbiera wiele pozostałych w okolicy przełomu fragmentów skrzydła PLF 101 do kilkunastu cm długości, wykrytych przy prześwietleniach i z użyciem wykrywaczy metalu. (Większe zagnieżdżone blachy tkwiące w skrzydle zabezpieczono zaraz po wypadku. W urwanej części skrzydła znaleziono wióry pnia.). Gdy biegli dokonują rekonstrukcji pnia, obie części pasują do siebie jak ulał! (Zob. zdjęcie fizycznej rekonstrukcji pnia). Kiedy opuszczają 1 marca Moskwę, wiadomo na pewno, że PIEŃ BRZOZY BODINA NIE BYŁ WYCIĘTY PRZEZ SKRZYDŁO, TYLKO PĘKŁ PO URWANIU KOŃCÓWKI SKRZYDŁA, po czym złożył się we dwoje i górna część oparła się o dolną. Pień brzozy przeciął CAŁE skrzydło, jeden dźwigar po drugim, a w końcu i klapy, gdyż istnieje CIĄGŁOŚĆ zrekonstruowanego pnia. Uszczerbki w zderzeniu są widoczne na zdjęciu, lecz wgniecenie i fragmentacja zewnętrznej warstwy pnia są niewielkie. Koniec, kropka. To zamyka pytania o zderzeniu skrzydła i brzozy.
Wie o tym wszystkim póżniej tzw. "podkomisja" Antoniego M. i laboratorium Olivaresa w Wichita. (Osobiście zaznajomiłem go i jego młodego managera laboratorium z tą tematyką w czasie wizyty latem 2018 r. Towarzyszył mi jeden z biegłych prokuratury, świadków że byli poinformowani zatem nie brak). Mimo uprzedniej wiedzy i ostrzeżeń, zaprezentowane wprawki obliczeniowe z WSU nie mają nic a nic wspólnego z rzeczywistym urwaniem skrzydła na brzozie dra Bodina. Czy zostały wykonane i ukryte inne, poprawne obliczenia? Niewykluczone, ale osobiście sądzę, że raczej NIAR/WSU nie stanął na wysokości zadania. Symulacja przy użyciu programu LS-Dyna nadal (jak w nieudolnych próbach Biniendy) ma nieodpowiedni model materiałowy brzozy, jej parametry materiałowe, i ustawienia sztucznych parametrów obliczeniowych. Widać to wyraźnie na poniższych ujęciach:
Dokładnie tak jak w niefizycznych symulacjach Biniendy z 2011 r., zespół uniwersytetu stanowego Wichita założył i uzyskał przy użyciu parametru eps_max nieprawidłowe przecięcie "jak nożem uciął" 44-centymetrowej brzozy. Nie jest jasne czy inżynierowie znali pojęcie kąta natarcia i wiedzieli jakie wartości zapisane były w rejestratorach. To wynikać może nie tylko z nieznajomości parametrów wytrzymałości na ścinanie i zgniatanie w poprzek włókien i modów niszczenia żywego drewna brzozowego (zob. np. rozdz. 50), ale też celowej niefizyczności modelu materiałowego z erozją numeryczną (zob. np. rozdz. 41) by wykonać zamówioną karykaturę fizyki zdarzenia. Popatrzmy jak zmienia się kształt podstawy górnej, skracanej nożem, części pnia, wskutek niefizycznego procesu znikania elementów obliczeniowych FEM:
Centralny sektor pnia zderzający się z brzozą zachowuje się jak mało elastyczna kamfora, po prostu znika bez śladu pod uderzeniem (erozja numeryczna łamie zasady zachowania masy i pędu w fizyce). Jedynie nieliczne "okruchy" źle modelowanego "drzewa" widoczne są pod skrzydłem, ale ich łączna objętość nie stanowi nawet 10% objętości usuniętego pnia. To efekt świadomie, błędnie ustawionych sztucznych parametrów numerycznych. Co interesujące, Olivares uznał jednak, że modelowanie brzozy jako rozgotowanego a potem sprężyście salutującego makaronu to jednak koszmarna niekompetencja. Jego pień nie zgina się więc już 90 stopni, jak u Biniendy (2013):
W istocie zgina się za mało, gdyż pancerne skrzydło po prostu zjada pień jak w... pewnych innych "symulacjach" Biniendy :-)) Oto, co robi latający bóbr Olivaresa:
Czy adepci fizyki smoleńskiej z WSU w ogóle wiedzą ile brzoza Bodina miała wody i że woda, podobnie jak ścianka celulozowa komórki, jest praktycznie nieściśliwa?
Rachunki są niegodne studenta porządnej uczelni. Skrzydło nie jest poddane realistycznemu obciążeniu, więc nie zostaje całkowicie przerwane, tak jak pokazują opisane dowody rzeczowe. Moje obliczenia z rozdz. 50 naturalnie przeczą takiej możliwości, będąc w zgodności ze wszystkimi faktami z katastrofy smoleńskiej i innych katastrof.
Sprawa zderzenia skrzydła z masywną brzozą dra Bodina jest w rzeczy samej wydumana i dawno, bo już w 2010 r., była jasna na podstawie dowodów materialnych, a w 2014 r., została rozwiązana obliczeniowo. Wyniki grupy z uniwersytetu Wichita są kompletnie niezgodne z symulacją A. Morki i in. (2012), jak i z moim modelowaniem przełamywania pnia brzozy w pracy zaprezentowanej na międzynarodowej konferencji inżynierii lotniczej PTMTS Mechanics in Aviation XVI: http://faktysmolensk.niezniknelo.com/files/pliki/MechAvXVI-2.pdf (2014).
Poprawne modelowanie nie tylko właściwie odtwarza destrukcję kesonu skrzydła pod działaniem siły całkowitej 28-32 T zanim brzoza łamie się, ale także pęknięcie włókien brzozy na dwóch obserwowanych wysokościach nad ziemią (6.5 m i na poziomie gruntu). Dr Olivares był o tych wszystkich faktach i poprawnych symulacjach informowany, jednak nie zdołał wykonać obliczeń na podobnym poziomie technicznym. Jego wyniki są tu jakościowo zbieżne z kompromitującymi symulacjami W. Biniendy.
SPADEK NA LAS. FRAGMENTACJA PLF 101
Z powodów omówionych dokładniej w poprzednim rozdziale nie wierzę w możliwość dokładnego odtworzenia rozkładu i wyglądu odłamków na wrakowisku smoleńskim. Jednak grupa Olivaresa nie mając nawet doświadczenia w obliczeniach wielkoskalowych, przyjęła zlecenie nieuczciwej "podkomisji". W. Binienda przekazywał zamówione przez podkomisję dane wejściowe i założenia do pracy zleconej. Jeśli wymaganiem zleceniodawcy było nieuwzględnienie rzeczywistego terenu na który spadł PLF 101, to przyjęcie takiego zlecenia przez NIAR jest nieuczciwością dobrze poinformowanego o prawdzie zleceniobiorcy.
Niektóre założenia symulacji są żenujące, a wyniki nonsensowne. Samolot spada z nieznaną prędkością kątową i postępową na bezwietrzny ocean melasy lub koncentratu soku z buraka, zamiast na nierówny, zalesiony teren. I zapada się w nim, a dwumilimetrowe poszycie tylko się wygina! Przynajmniej to właśnie Antoni M. pokazuje na filmie.
Doprawdy szkoda mojego i państwa czasu na dokładną analizę tych niepoprawnych z założenia symulacji. Zakładam, że widzimy tu faktycznie końcowy efekt pracy NIAR, a nie jakieś wybrane przez manipulantów politycznych wyniki testowe (gdyby tak było, to byłby osobny skandal podobny do afery WAT). Moim zdaniem wysoce nieuczciwe było samo wykonanie nonsensownego modelu, mimo wielokrotnych ostrzeżeń NIAR przeze mnie, i niezależnie, emailem przez pana M. Jaworskiego, m.in. o tym na jaki teren spadł PLF 101. Jedyne czemu można przytaknąć, choć może to wynik osiągnięty przypadkowo, to: (i) brak jakiegokolwiek krateru, obsesyjnie zmyślanego co jakiś czas przez podkomisję Macierewicza, oraz (ii) ilustracja, że samolot nie jest biniendolotem (rozpada się na kawałki, odwrotnie niż sławetny model Biniendy). Kłamstwo Macierewicza o rzekomej zgodności wyników Uniwersytetu Stanowego z twórczością Biniendy miało więc krótkie nogi. Jak u kaczki.
Równie źle zrobiono modelowanie trajektorii wiodącej na pole rozpadu. Oto dziwne wyobrażenie (linia niebieska) o ruchu środka masy tupolewa, jakie uzyskano sobie tylko znaną metodą w Wichita. Na pewno nie w oparciu o aerodynamikę, gdyż to sprzeczne z wynikami (chronologicznie) moimi, prof. K. Sibilskiego (PW) i prof. G. Kowaleczki (WSOSP). Również nie w oparciu o zapisy amerykańskiego TAWS, bo punkty zapisane prez TAWS i FMS zgadzają się świetnie z moimi obliczeniami spiralnego ruchu samolotu.
W momencie spadku modelu z Wichita, tor ruchu odchylony jest od osi pasa 26 o około 10 zamiast ok. 20 stopni. Nie podano detali tego błędnego obliczenia. Grupa WSU nie opublikowała swych założeń ani wyników.
O, a tutaj z kolei (magicznie) trajektoria zgadza się nagle lepiej z rzeczywistością dobrze znaną z prac fachowych komisji! Tylko, że samolot z niezrozumiałych powodów zakopuje się w czymś i rozpada się na dużą liczbę kawałków już na miejscu pierwszych bruzd. To niefizyczne. Jest nieskończenie wiele sposobów wykonania modelowania niezgodnego z rzeczywistością, co na pewno pomogło szybko odwalić bardzo lukratywne prace zlecone podopiecznym dra Olivaresa.
MANEKINY
NIAR zaprezentował niezgodne z faktami i nieporadne wprawki obliczeniowe. Mnie to nie dziwi , gdyż laboratorium większości robi chałtury dla przemysłu, najczęściej testy z manekinami dla producentów foteli lotniczych. (Boeing i inne firmy muszą każdy nowy projekt fotela atestować na podstawie takich prac, nawet jeśli różni się tylko rodzajem obicia lub kształtem podłokietnika). I może lepiej niech dr Olivares i jego młodzi pomocnicy poprzestaną na tego rodzaju działalności "naukowo-technicznej". Zaangażowani zostali w celu manipulacji przez nieuczciwego szefa nielegalnej podkomisji, nie mającej najmniejszego doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych, ani bezpośredniego dostępu do wraku, jaki miał i nadal, w 2020 r., ma Zespół Biegłych (ZB) Prokuratury.
Z opinii kompleksowej ZB, tak jak i z prac KBLLP i MAK wynika jasno, że w Smoleńsku zdarzył się wypadek komunikacyjny typu CFIT. To samo wynika z zeznań naocznych świadków katastrofy oraz z fachowych analiz danych z rejestratorów (ostatnio ekspertyzy z UE ukrywa Macierewicz), i z obliczeń takich jak prezentowane w tym blogu. Niestety, Uniwersytet Stanowy Wichita, Kansas, dołożył do manipulacji Antoniego M. swą własną cegiełkę.
Jaś burczy cicho pod nosem "Sorry Winnetou! Biznes jest biznes.", odbierając od Pani cenną nagrodę za prawidłową odpowiedź na pytanie 'Kto był największym człowiekiem' (Odp.: Lenin). Kompromitacja!
(c) P. Artymowicz, 23.04.20
Nazywam się Paweł Artymowicz, ale wolę tu występować jako YKW. Moje wyniki zatwierdził w 2018 r. i podał za wzór W. Biniendzie jako wiarygodne wódz J. Kaczyński (naprawdę! oto link). Latam wzdłuż i wszerz kontynentu amerykańskiego (link do mapki), w 2019 r. 40 godz. za sterami, ok. 10 tys. km; Jestem niezłym (link), szeroko cytowanym profesorem fizyki i astrofizyki [link] (zestawienie ze znanymi osobami poniżej). Kilka krajów nadało mi najwyższe stopnie naukowe. Ale cóż, że byłem stypendystą Hubble'a (prestiżowa pozycja fundowana przez NASA) jeśli nie umiałbym nic policzyć i rozwikłać części "zagadki smoleńskiej". To co mówię i liczę wybroni się samo. Nie mieszam się do polityki, ale gdy polityka zaczyna gwałcić fizykę, a na dodatek moje ulubione hobby - latanie, to bronię tych drugich, obnażając różne obrażające je teorie z zakresu "fizyki smoleńskiej". Zwracam się do was per "drogi nicku" lub per pan/pani jeśli się podpisujecie nazwiskiem. Zapraszam do obejrzenia wywiadów i felietonów w artykule biograficznym wiki. Uzupełnienie o wskaźnikach naukowych w 2014 (za Google Scholar): Mam wysoki indeks Hirscha h=30, i10=41, oraz ponad 4 razy więcej cytowań na pracę niż średnia w mojej dziedzinie - fizyce. Moja liczba cytowań to ponad 4100 [obecnie 7500+, h=35]. Dla porównania, prof. Binienda miał wtedy dużo niższy wskaźnik h=14, 900 cytowań oraz 1.2 razy średnią liczbę cytowań na pracę w dziedzinie inżynierii. Inni zamachiści (Nowaczyk, Berczyński, Szuladzinski, Rońda i in. 'profesorowie') są kompletnie nieznaczący w nauce/inż. Częściowe archiwum: http://fizyka-smolenska.blogspot.com. Prowadziłem też blog http://pawelartymowicz.natemat.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka