Kiedy pod koniec lat 70 chodziłem do liceum, doszło w nim do skandalu z udziałem kolegów występujących w programie szkolnego kabaretu. Oburzona dyrekcja oskarżyła zespół o propagowanie treści hitlerowskich poprzez sceniczne wykonanie piosenki po niemiecku. Kabaret został zawieszony, a wykonawcy mieli być surowo ukarani, tylko że nie bardzo było wiadomo za co, bo piosenka okazała się współczesnym enerdowskim szlagierem dla zabawnego efektu wykonanym na modłę wojskową.
Zdaję sobie sprawę z tego, że porównywanie śmiesznego incydentu sprzed lat z zawartością filmu wyemitowanego ostatnio w magazynie „Superwizjer” stacji TVN jest mocno ryzykowne, bo i chłopcy nieco starsi, i związki z hitleryzmem znacznie poważniejsze.
Podobne jest natomiast wzburzenie, z którego nic nie wynika i które do niczego nie prowadzi.
Niewielkie grupki pomyleńców zafascynowanych ideologią hitleryzmu pojawiały się w całej Europie od dawna, a Polska nie była żadnym wyjątkiem, przynajmniej od czasów subkultury skinheadów na przełomie lat 70 / 80. Później mody się zmieniały, ale zawsze istniała jakaś subkultura przemocy ostentacyjnie sięgająca po nazistowskie rekwizyty i nazistowską frazeologię. Udawanie dzisiaj szoku z powodu obrazków nocnego parteitagu w lesie pod Wodzisławiem jest niepoważne, bo od dawna było wiadomo, że takie imprezy mają miejsce i że tak wyglądają. Równie dobrze można się szokować nocnymi zdjęciami zrobionymi z ukrycia w domu publicznym, gdyby jakaś telewizja zechciała je wyemitować.
W ubiegłym roku media rozpowszechniały fotografię czarnej Szwedki samotnie usiłującej powstrzymać przemarsz neonazistów ulicami Sztokholmu. W komentarzach podkreślano desperację tej kobiety, ale nikt nie zadał pytania: jak to możliwe, że ulicami europejskiej stolicy swobodnie maszeruje neonazistowska demonstracja. Podobne zdjęcia zrobiono w tamtym czasie na ulicach Brna, gdzie naprzeciw neofaszystów idących w pełnym rynsztunku stanęła czeska harcerka. Ani w pierwszym, ani w drugim przypadku, nie było słychać o żadnych aresztowaniach, ani o stawianiu komukolwiek zarzutów.
Nie da się również uciec od pytania o ponad 460 neohitlerowskich przemarszów w Niemczech w ubiegłym roku, przy braku gwarancji, że w tym roku nie będzie tak samo. Jak donosiły niektóre media, po wzroście liczby rasistowskich ataków w efekcie kryzysu imigracyjnego 2015 roku, niemiecka policja usiłowała aresztować przywódców skrajnych ugrupowań i postawić im zarzuty karne, ale akcję powstrzymała interwencja służb specjalnych, bo w wielu wypadkach ludzie ci byli prowadzeni przez służby i wykonywali zadania infiltracji środowisk podejrzewanych o faszystowskie sympatie.
Polski prokurator, na którego biurko trafi materiał z idiotami dekorującymi tort swastyką na urodziny Adolfa Hitlera, prawdopodobnie od smutnych panów z ABW usłyszy to samo. Dowie się też, że dzięki ich zabiegom neonazistów na Śląsku jest 50, a nie 5 tysięcy, i nie da się wykluczyć, że będą oni mieli rację.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo