Sam się wczoraj podniecałem nowym "zegarem długu", który stanął na dachu warszawskiej Cepelii. Autorzy projektu firmowanego przez Leszka Balcerowicza mówili (i nadal mówią) w mediach, że zegar ten symbolicznie odmierza wzrost deficytu finansów publicznych, który narasta (ich zdaniem) w tempie ok. 150 mln złotych dziennie. Wszystko byłoby ok, gdyby nie jedno drobne "ale": Skoro sam minister Jacek Rostowski przyznał, że deficyt ów na koniec tego roku przekroczy 100 mld złotych, z prostego matematycznego rachunku wynika, iż dziennie zadłużenie przyrasta w tempie ok. 274 mln złotych a nie 150... Nie sądzę aby zegar uwzględniał rzeczywiste wahania, bo byłoby to zbyt skomplikowane.
Czyli co, Balcerowicz i jego pomocnicy nie potrafią liczyć?
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka