W Polsce mamy do czynienia z kolejnym ewenementem na skalę światową: W czasach rządów Platformy Obywatelskiej przejawem największego bohaterstwa staje się opluwanie przedstawicieli opozycji, a zwłaszcza lidera jej największej partii. Rzeczywiście wielka to jest odwaga, atakować człowieka który nie tylko ma żadnego formalnego wpływu na bieg wydarzeń w kraju, ale jest w dodatku dzień i noc brutalnie atakowany przez wyszystkie media. „Orwellowskim seansem nienawiści“ w oczach elitarnych autorytetów staje się natomiast krytykowany ostro rocznicowy zjazd związku zawodowego, który ma czelność nieśmiało rozliczać rząd z jego setek wyborczych obietnic...
Portal internetowy Gazeta.pl aż ugina się od informacji o tym jakim to heroizmem wykazała się pani Henryka Krzywonos, wykładając Jarosławowi Kaczyńskiemu prosto w twarz co myśli o nim samym i jego społecznej działalności. „Gazetowi“ politolodzy, socjolodzy i psycholodzy na wyprzódki prześcigają się w zachwycie dla osoby uosabiającej tak pożądany przez nich „sprzeciw wobec Kaczyńskiego“. Ich zdaniem powiedziała ona przecież „to co myślą wszyscy“ i „uratowała honor związku“.
A ja się pytam, co ma wspólnego z pierwszą „Solidarnością“, na którą pani Krzywonos się tak chętnie powołuje (i do którego rezerwuje sobie wyłączne prawo reprezentacji) właśnie nie kto inny niż obecny rząd PO z premierem Tuskiem i prezydentem Komorowskim na czele? Może ta miłowana przez nią ekipa próbuje wprowadzić w życie owe dawno zapomniane (a obecnie obśmiewane) związkowe postulaty, a może dba o godność prostych ludzi pracy, a może chociaż przynajmniej broni (lub stara się bronić) interesów najsłabszych grup społecznych? Nic z tych rzeczy.
Dla mnie obecna władza nawet w najmniejszym stopniu nie reprezentuje ideałów tamtego sierpnia, dlatego się z panią Krzywonos w jej ostrych ocenach głęboko nie zgadzam. Jeśli ktoś na polskiej scenie politycznej jest daleko od pierwszej „Solidarności“, to właśnie formacją tą jest Platforma Obywatelska, z tym jej pseudoelitarnym, pełnym wywyższania się, mentorskim stylem bycia. Dziś w radio usłyszałem, iż najlepszym (według zwolennika władzy) sposobem uczczenia rocznicy sierpnia byłby kolejny koncert lub wystawa, a nie „rozpolitykowany jednostronnie zjazd“. I to jest właśnie sedno tej partii – bankiety, wystawy i przyjęcia dla elit. W głowach tych ludzi nie ma miejsca na prostego, szarego człowieka i jego problemy, a już broń Boże na prawdziwy pluralizm. Jest za to miejsce na pochlebstwa dla stronników i profity dla wyznawców. Dla mnie taka postawa nie ma to nic wspólnego z tamtą, prawdziwą solidarnością. Na grzbietach robotników tacy ludzie jak Bronisław Komorowski czy Donald Tusk dorwali się po 1989 roku do władzy, a dziś, ku niezrozumiałej uciesze pani Krzywonos prosty robotnik jest kimś kogo oni się najbardziej brzydzą i na każdym kroku pogardzają
Donald Tusk przyjechał na zjazd „Solidarności“ nie po to aby się jednać i wybaczać, ale po to aby prowokować, jątrzyć i obrażać. Spotkała go za to należna i sprawiedliwa kara. Likwidator stoczni chyba nie spodziewał się ciepłego przyjęcia pośród ludzi, którym zaszkodził swoją działalnością najbardziej.
Dziś odwagą (tak jak wtamtym sierpniu) jest krytykowanie złego, niekompetentnego i odwróconego plecami do obywateli rządu, a nie lżenie Jarosława kaczyńskiego, non stop obrzucanego błotem na fali histerycznej toczonej od lat nagonki. Aktem odwagi jest teraz przeciwstawienie się politycznej poprawności, medialnym władcom i wszechobecnej propagandzie sukcesu a nie plucie w twarz tym, którzy walczą o prawdę.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka